O tym, że była prezydent Warszawy czuje się zagrożona, informowaliśmy dwa tygodnie temu. Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Wirtualną Polską zapowiedziała wówczas, że ponownie zwróci się do ministra spraw wewnętrznych i administracji o ochronę. Powodem miały być nieprzyjemne incydenty "na uczelni", gdzie pracuje.
Była prezydent nie chciała jednak zdradzać szczegółów.
Dwa zarzuty
We wtorek, jak poinformowała nas Prokuratura Okręgowa w Warszawie, postawiono zarzuty mężczyźnie, który miał nękać Hannę Gronkiewicz-Waltz.
- W toku nadzorowanego przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie postępowania dotyczącego uporczywego nękania i gróźb karalnych zatrzymany został sprawca czynów, 33-letni Mariusz G. - przekazał Łukasz Łapczyński rzecznik prasowy prokuratury.
Dodał, że mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy uporczywego nękania Gronkiewicz-Waltz poprzez nachodzenie jej w miejscach pracy - wcześniej, w urzędzie Warszawy oraz na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, czym "wzbudził u pokrzywdzonej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia".
Podejrzany miał również opowiadać o Hannie Gronkiewicz-Waltz historie, które mogły poniżyć ją w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu.
Drugi zarzut dotyczy kierowania gróźb karalnych.
Nie przyznał się
Podejrzany nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśniania.
Prokuratura złożyła do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie Mariusza G.
Argumentowała to uzasadnioną obawą ucieczki lub ukrycia się podejrzanego, obawą matactwa procesowego oraz uzasadnioną obawa, że podejrzany "pozostając na wolności popełni przestępstwo przeciwko życiu i zdrowiu lub bezpieczeństwu powszechnemu, zwłaszcza że popełnieniem takiego przestępstwa groził".
W środę sąd przychylił się do wniosku prokuratury. 33-latek spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie.
Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy też o demonstracji przeciwko językowi nienawiści:
Manifestacja na placu Defilad
Manifestacja na placu Defilad
kz/PAP/pm
Źródło zdjęcia głównego: | tvn24