35-latek został zatrzymany na gorącym uczynku, gdy jechał skradzionym autem. Usłyszał 11 zarzutów. Do Warszawy z Płocka podwoziła go partnerka, jej też grozi surowa kara.
Funkcjonariusze Komendy Stołecznej Policji zajmujący się przestępczością samochodową analizowali sprawy kradzieży toyot prius na Żoliborzu i Bielanach.
- Sposób działania w każdym z badanych przypadków wskazywał, że przestępstwa popełniła ta sama osoba, a trop wiódł kryminalnych do Płocka. Zaplanowali akcję. Mając wiedzę, że doszło do kolejnej kradzieży, przystąpili do działania i przed Zakroczymiem przygotowali blokadę na trasie. Trafnie wytypowali skrzyżowanie, na którym będzie sprawca – opisuje mł. asp. Bartłomiej Śniadała ze stołecznej policji. - Gdy mężczyzna czekał przed sygnalizatorem na zmianę świateł, do akcji wkroczyli policjanci i go zatrzymali. W toyocie miał dwie zagłuszarki GPS i GSM. Zatrzymany 35-latek przyznał, że samochód ukradł z Bielan. Właściciel pojazdu wtedy nie wiedział jeszcze, że jego auto zostało skradzione. Dowiedział się tego od policjantów - dodaje.
Wcześniej próbował ukraść inne auto
Zatrzymany przyznał, że przed kradzieżą próbował ukraść inny samochód, ale mu się nie udało. W kradzieżach mieszkańcowi Płocka miała pomagać partnerka, która przywoziła go do Warszawy. Ona również została zatrzymana. W trakcie przeszukania mieszkania i garażu, który wynajmował zatrzymany, policjanci znaleźli części innych kradzionych samochodów.
11 zarzutów, kłopoty partnerki
Materiał procesowy, który zgromadzili policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Samochodową i Komendy Rejonowej Policji Warszawa V dał podstawę do przedstawienia w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Żoliborz 35-letniemu mężczyźnie 10 zarzutów kradzieży z włamaniem samochodów i jednego usiłowania. Jego partnerka podejrzana jest o pomocnictwo w kradzieży.
O ich dalszym losie zdecyduje sąd. Grozi im kara do 10 lat pozbawienia wolności. Postępowanie nadzorowane jest przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Żoliborz.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KSP