Jeszcze w grudniu na oddziale ginekologii i położnictwa w Szpitalu Bielańskim ma się odbyć kontrola. Wojewódzka konsultant do spraw położnictwa i ginekologii poprosiła placówkę o rejestr aborcji, decyzji odmownych i liczby ciąż obumarłych. Ministerstwo Zdrowia twierdzi, że jest to "standardowa, rutynowa kontrola przeprowadzana bez związku z jakimkolwiek przypadkiem medycznym".
Jak ustaliła reporterka "Faktów" TVN Magda Łucyan, wojewódzka konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii dla województwa mazowieckiego Bronisława Pietrzak zapowiedziała kontrolę w Szpitalu Bielańskim na oddziale ginekologii i położnictwa. Poprosiła szpital o dokumenty dotyczące: księgi zabiegów ginekologicznych, księgi odmów oraz historie choroby dotyczące przerwań ciąży, dane dotyczące liczby porodów ciąż donoszonych i przedwczesnych, liczbę obumarłych donoszonych, przedwczesnych i poronień. Kontrola ma się odbyć 20 grudnia i objąć dokumentację od czerwca tego roku do początku grudnia.
Ordynator ginekologii w Szpitalu Bielańskim: ta rózga dyscyplinująca nie jest tutaj potrzebna
- To jest rodzaj wpływania na naszą działalność. My jesteśmy lekarzami zajmującymi się pacjentkami, pomagamy im, pracujemy według określonej wiedzy medycznej i wszystko, co robimy, robimy zgodnie z prawem. Zgodnie z prawem przerywamy ciążę, wtedy jeżeli mamy do tego wskazania medyczne. Ta kontrola naszej działalności to sposób wpłynięcia na to, jak pracujemy, ponieważ nie ma innego powodu, żeby weryfikować czy to, co robimy, robimy zgodnie z wiedzą medyczną. Ta rózga dyscyplinująca nie jest tutaj potrzebna - ocenił w rozmowie z Magdą Łucyan ordynator ginekologii w Szpitalu BIelańskim Łukasz Wicherek.
Zauważył, że może to podważyć wiarygodność placówki: - Sama zapowiedź kontroli powoduje, że nie pozostaje to bez echa - w naszej działalności lekarskiej jest oddźwięk tego, że została zapowiedziana. Nie powoduje to sytuacji, że my lepiej pracujemy, tylko odczuwamy zaniepokojenie.
Ordynator zaznaczył, że wpływa to też negatywnie na jakość świadczonej przez szpital usługi medycznej. - Pomoc pacjentkom to praca zespołowa - zaangażowanych jest wielu lekarzy i wiele pielęgniarek i położnych i wprowadzając tego typu zarządzenie, dezorganizujemy tę pracę, co odbija się negatywnie na poziomie naszej opieki - stwierdził Wicherek.
Minister zdrowia: to jest znowu jakaś próba robienia sensacji
Reporterka kontaktowała się w tej sprawie również z samą Bronisławą Pietrzak. Na pytanie o kontrolę ta odpowiedziała: "jak pani śmie do mnie dzwonić, skandal!" i się rozłączyła. "Kontrola krajowego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii jest standardową, rutynową kontrolą przeprowadzaną bez związku z jakimkolwiek przypadkiem medycznym. Nie jest to też kontrola na zlecenie jakiejkolwiek instytucji, w tym Ministerstwa Zdrowia. Apelujemy o nienadawanie tej kontroli pejoratywnego wydźwięku i niewywoływanie skrajnych emocji, które nie powinny mieć żadnego związku z tą kontrolą" - czytamy z kolei w odpowiedzi Ministerstwa Zdrowia.
O kontrolę w Szpitalu Bielańskim pytany był również minister zdrowia Adam Niedzielski w trakcie piątkowej konferencji o szczepieniach. Na początku stwierdził, że "jest to znowu jakaś próba robienia sensacji". - Konsultant krajowy w zakresie swoich obowiązków i wykonywanych zadań ma prowadzenie rutynowych, czyli systematycznych kontroli na wybranych oddziałach. W tej chwili ta kontrola jest prowadzona w Szpitalu Bielańskim i będzie w kolejnych wyznaczonych placówkach. Na tym polega sprawowanie funkcji konsultanta krajowego. To nie są żadne kontrole zlecane przez Ministerstwo Zdrowia czy Narodowy Fundusz Zdrowia. To są rutynowe, standardowe kontrole - mówił Niedzielski.
- Prosiliśmy już państwa o niewzbudzanie niepotrzebnych emocji przy rutynowych kontroli - dodał rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz.
Źródło: tvnwarszawa.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński / tvnwarszawa.pl