- Z kraju zaczęły do nas napływać wiadomości oraz pytania, co się stało, dlaczego zignorowaliśmy VAR. Byliśmy zszokowani. W pewnym momencie nawet rozbawieni, że można takie bzdury wymyślać - opowiadał o kontrowersyjnej sytuacji z meczu Niemcy - Szwecja Tomasz Listkiewicz. Asystent Szymona Marciniaka, jedynego polskiego sędziego głównego na mistrzostwach świata w Rosji, na antenie TVN24 opowiedział o mundialu z własnej perspektywy.
Marciniak, Listkiewicz oraz Paweł Sokolnicki poprowadzili dwa mecze grupowe na mundialu. Pierwszym było starcie Argentyny z Islandią (1:1). - Trudny mecz, obfitujący w sytuacje w polach karnych, ale oceny merytoryczne były wysokie. I za podejmowane decyzje, i za całokształt, czyli zarządzanie meczem. Szymon w kontakcie z piłkarzami jest akurat mistrzem. Trzyma ich emocje na wodzy. W następnej kolejce dostaliśmy mecz Niemców, mistrzów świata, którzy walczyli o pozostanie w turnieju - opowiadał Listkiewicz, syn Michała, byłego sędziego i prezesa PZPN-u.
"Skorzystaliśmy z VAR-u"
I po nim polscy sędziowie byli krytykowani. Najwięcej dostało się Marciniakowi, który nie podyktował rzutu karnego Szwecji, nie korzystając nawet z systemu powtórek wideo (VAR). Niemcy zwyciężyli 2:1, wbijając ostatniego gola w 95. minucie. Szef Komisji Sędziowskiej FIFA Pierluigi Collina przyznał później na konferencji prasowej, że "niektórzy sędziowie do tej pory byli przyzwyczajeni, że to do nich należy ostateczna decyzja i trudno im dostosować się do sytuacji, że ktoś może kwestionować ich zdanie". - Z kraju zaczęły do nas napływać wiadomości oraz pytania, co się stało, dlaczego zignorowaliśmy VAR. Byliśmy zszokowani. W pewnym momencie nawet rozbawieni, że można takie bzdury wymyślać. Skorzystaliśmy z VAR-u - podkreślił Listkiewicz. - Arbiter ma tak sędziować, jakby systemu wideoweryfikacji nie było. W każdej sytuacji musi podejmować decyzję. Nie może czekać. Jeśli widzi faul w polu karnym, do którego jest przekonany, dyktuje jedenastkę. Jeśli decyzja o podyktowaniu lub niepodyktowaniu rzutu karnego jest błędna, wtedy czterech sędziów asystentów VAR, którzy mają dostęp do powtórek z 36 kamer, oceniają sytuację. Później przekazują nam swoją opinię. Jeśli uznają, że błąd był ewidentny, wzywają sędziego głównego, żeby obejrzał sobie powtórkę - wyjaśnił. I dodał: - Nie mogę zdradzić szczegółów, ale po tym, co działo się na boisku, można się domyślić, że analiza tej sytuacji była przeprowadzona. Dostaliśmy sygnał, że kontrola jest skończona ("check completed") i możemy kontynuować grę. Szymon przekazał tę informację zawodnikom Szwecji. Przed mundialem piłkarze odbyli szkolenia na ten temat. Wiedzą, że nie ma możliwości, żeby sędzia nie sprawdził sytuacji. Każda jest sprawdzana z urzędu.
Marciniak się broni
W identycznym tonie o starciu w polu karnym Jerome'a Boatenga oraz Markusa Berga wypowiadał się Marciniak. - Moje ustawienie nie było idealne, bo być nie mogło. Po długim podaniu Szwed błyskawicznie wyszedł sam na sam z bramkarzem. Jedyne, co mogłem zrobić, to poszerzyć kąt widzenia. Zbiegłem więc na diagonalną. Trudno powiedzieć, czy pchnięcie wykonane przez Boatenga oceniłbym inaczej, gdybym oceniał tę sytuację z bliższej odległości. Od razu po zdarzeniu przekazałem sędziemu VAR, co widziałem z zajmowanej pozycji. To była moja podpowiedź dla chłopaków siedzących za monitorami. Jeśli sędzia główny widzi coś niepokojącego, szybko opisuje sytuację kolegom obsługującym VAR. Oni w dalszej kolejności analizują zdarzenie i sprawdzają, czy to co widział sędzia główny na murawie, pokrywa się z obrazem na monitorze. We wspomnianym meczu po 10-15 sekundach VAR przekazał mi komunikat, że zakończył sprawdzanie sytuacji. Po przerwaniu gry poinformowałem zawodników, że sytuacja jest sprawdzona. I koniec. Piłkarze to zaakceptowali, później do tego nie wracali. Nie wiem, kto i w jakim celu rozpowszechnia absurdy, że niby czuję się mądrzejszy od VAR, że ignoruję system i chcę sędziować bez niego. To kłamstwo - przyznał w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl. Według włoskich mediów ta sytuacja pogrążyła Marciniaka i jego asystentów, którzy nie zostali wyznaczeni na kolejne spotkanie w 1/8 finału. Jeszcze przed ćwierćfinałami wrócili do kraju. - Szymon przez cały rok pracy w Polsce zmienił kilkanaście razy swoją decyzję. Na mistrzostwach świata do lat 20 użyliśmy VAR-u w sposób podręcznikowy, anulując rzut karny. Zarzuty o ignorowanie tego systemu są niesmaczne - zakończył Listkiewicz.
Autor: kz/twis / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24