Miał umyć felgi, a rozbił auto warte blisko 200 tysięcy złotych na drzewie. Mechanik zamiast wymieniać olej, wyjechał na drogę, wpadł w poślizg i staranował inny samochód. Okoliczna "złota rączka" też testowała superszybki wóz - skończyło się tak, że wyrwany silnik wylądował na czyjejś posesji. Osoby z branży mówią, że skala "pożyczania" aut jest znacznie większa, niż może się wydawać. Sprawdzamy, czy i co można z tym zrobić.