Pierwotnie uroczyste przeniesienie krzyża planowano na 3 sierpnia. Uzgodnili to dwa tygodnie wcześniej przedstawiciele Pałacu Prezydenckiego, Kurii i harcerzy. Procesja z udziałem księży miała zabrać krzyż i go odprowadzić 400 metrów dalej, do kościoła św Anny. Władze jednak zbyt optymistycznie założyły, że niewielka grupa czuwających pod krzyżem pogodzi się z jego przeniesieniem. Ogrodziły teren, ale lekkimi, aluminiowymi barierkami, do tego pozostawiły 20 najaktywniejszych obrońców wewnątrz ogrodzonego terenu. W środku znaleźli się m.in. Leszek Bubel oraz reżyserka filmu "Solidarni 2010" Ewa Stankiewicz. Kolejni gromadzili się na chodniku, gdzie od rana przynoszone były kolejne krzyże.
Regularna bitwa pod Pałacem
Gdy przygotowywany do przeniesienia krzyż został obrócony o 90 stopni, liczący około 1000 osób tłum ludzie przewrócił barierki. Podwójny szpaler strażników miejskich próbował powstrzymywać napierających ludzi, ale ci nie dawali za wygraną. Skandowali: "Brońmy krzyża!", "Tu jest Polska!", "Jarek!", "Jarosław!", rzucali w strażników butelkami i monetami, a ci w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego. Wśród okrzyków "Hańba!", "Judasze!", "Targowica!", "Zdrajcy!" Gestapo, Gestapo!", „Do Izraela” – to w kierunku dziennikarzy - części ludzi udało się przedrzeć przez barierki.
Jedna z najaktywniejszych obrończyń, pani Joanna, przywiązała się do krzyża pod Pałacem i głośno protestowała, gdy próbowano ją odwiązać. Pozostali protestujący skutecznie blokowali dostęp harcerzom i towarzyszącym im duchownym.
Wśród księży i kleryków, którzy przyszli zabrać krzyż, nie było żadnego przedstawiciela kościelnej hierarchii. Metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz zastrzegł, że "kościół warszawski nie jest stroną w tej sprawie".
Michałowski: krzyż zostaje
Po 13. szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski oświadczył, że krzyż tego dnia nie będzie przeniesiony. - Myślę, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie powinniśmy narażać ani harcerzy, ani księży na to, co tu może się zdarzyć. Poziom nieprzyjemności i agresji jest zbyt wielki – ogłosił na improwizowanej konferencji prasowej. Zapowiedział też, że na miejscu krzyża zostanie wmurowana tablica pamiątkowa.
Ta obietnica nie usatysfakcjonowała obrońców. - Będziemy pełnić wartę honorową, tak jak było do tej pory, noc w noc, bo mamy ograniczone zaufanie do rządu – ogłosił jeden z nich, Mariusz Bulski. Mają czuwać do czasu, gdy dostaną pisemną deklarację, że ofiary katastrofy pod Smoleńskiem zostaną w tym miejscu "godnie upamiętnione". Nastroje ochłodził dopiero ulewny deszcz, który spadł po południu. W nocy pod krzyżem czuwała garstka obrońców.
"Stop krzyżackiej okupacji"
W nocy z 9 na 10 sierpnia na Krakowskim Przedmieściu odbył się happening zwolenników przeniesienia krzyża. Przyszło kilka tysięcy, głównie młodych, osób. Zwołali się na Facebooku. Wśród tych demonstrantów przeważał duch absurdu i antyklerykalizmu: nieśli transparenty z napisami "Boli mnie w krzyżu", "Żydokomuna pozdrawia", "Grunwald pamiętamy", "Stop krzyżackiej okupacji", "Przecz z krzyżami, na stos z moherami" czy "Chcemy koła zamiast krzyża".
Przebrany za papieża chłopak pozdrawiał tłum z jednego z okien, inni wchodzili na latarnie czy skandowali "Do kościoła" i "Spieprzaj dziadu" oraz śpiewali... "Pszczółkę maję". Doszło do kilku przepychanek z garstką obrońców krzyża. Ci skarżyli się, że młodzież byłą pijana i agresywna.
Ekspresowa tablica
12 sierpnia, nieoczekiwanie, bez konsultacji z kimkolwiek poza konserwatorem zabytków, Kancelaria Prezydenta zdecydowała o umieszczeniu pamiątkowej tablicy na ścianie Pałacu. O 10. zaczęły się prace, o 11 szef kancelarii dokonał jej odsłonięcia. Prezydent nie wziął udziału w uroczystości.
Na tablicy wygrawerowano napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".
Samozwańczych obrońców krzyża tablica tylko rozsierdziła. Pojawiły się głosy, że "lepszą się psy upamiętnia", a obrońcy zapowiedzieli, że pod pałacem zostają. Tym razem do czasu umieszczenia przynajmniej pomnika, a najlepiej pomnika i 96 tablic. Monument mógłby stanąć tam, gdzie dziś Józef Poniatowski.
W nocy z piątku na sobotę policja usunęła ludzi spod krzyża i ogrodziła go solidniejszymi barierkami przed przypadajacymi 15 sierpnia uroczystościami z okazji święta wojska polskiego.
Krzyż usunięty
Krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego został ostatecznie usunięty 16 września ok. godz. 8 rano. W przeniesieniu uczestniczył szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski. Nie było przedstawicieli Kościoła. Krzyż trafił do prezydenckiej kaplicy.
- Krzyż będzie czekał na dogodny moment sprzyjający wykonaniu umowy zawartej 21 lipca pomiędzy Kancelarią Prezydenta, Kurią Metropolitalną Warszawską i organizacjami harcerskimi o przeniesieniu go do kościoła św. Anny - oświadczył szef kancelarii. Dodał, że docelowym miejscem dla krzyża jest właśnie kościół św. Anny.
Na pytanie, co oznacza termin "dogodny moment", Michałowski powiedział, że to chwila, kiedy Kościół stwierdzi, że jest gotowy na przyjęcie krzyża w kościele św. Anny. - Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy to będzie - stwierdził Michałowski.
Decyzję w sprawie przeniesienia krzyża Kancelaria Prezydenta podjęła samodzielnie. Michałowski powiedział, że o przeniesieniu w środę wieczorem został poinformowany premier, prezydent Warszawy i marszałek Sejmu. O planach wiedział także Bronisław Komorowski. Na pytanie, dlaczego akurat teraz krzyż został przeniesiony, minister powiedział, że "żaden termin nie był dobry i żaden nie był zły".
23 września sprzed Pałacu zniknęły też barierki postawione tam w sierpniu.
Krzyż pod pałacem
Krzyż postawili harcerze tuż po smoleńskiej katastrofie. W kampanii wyborczej nikt tematu nie ruszał, ale tuż po wyborach, w swoim pierwszym wywiadzie prezydent-elekt Bronisław Komorowski ogłosił, że chodnik przed pałacem nie jest miejscem na symbole religijne. PO dawało do zrozumienia, że krzyż to sprawa kościoła, jednak warszawska kuria grzecznie, acz stanowczo odcięła się od sprawy.
Ostatecznie przedstawiciele harcerzy, którzy krzyż postawili, Kancelarii Prezydenta, na której terenie stał, i warszawskiej kurii, która udostępniła nowe miejsce przeznaczenia zdecydowali, że symbol trafi do kościoła św. Anny.
kaw//mat,mtom