Już wkrótce znad jeziora Ślesińskiego może zniknąć smok, który zdążył już sobie zdobyć sympatię mieszkańców Poznania. Właściciel upomniał się o rzeźbę, bo spiera się z urzędnikami o dzierżawę ziemi.
W sporze chodzi o leżące w gminie Ślesin 10-hektarowe wysypisko i biogazownię. Właściciel rzeźby dzierżawił ten teren i z odzyskanego biogazu wytwarzał tam energię elektryczną. Gmina postanowiła jednak podpisać umowę o dzierżawę terenu z inną firmą, która zaoferowała większą stawkę. W odwecie mężczyzna zażądał zwrotu smoka, który zdążył stać się atrakcją turystyczną miasta.
Miasto przywłaszczyło smoka
Smok-strażnik trafił do Ślesina z okazji 650-lecia miasta w 2008r. Stanął na postumencie przy plaży i z miejsca stał się obiektem sporego zainteresowania. Figura jest już charakterystycznym punktem miasta, przy którym przyjezdni chętnie robią sobie pamiątkowe zdjęcia.
Żądanie zwrotu rzeźby zaskoczyło władze gminy. Okazało się, że w ratuszu nikt do końca nie wiedział, do kogo należy smok.
Wszystko wyjaśnił były burmistrz gminy, Jan Niedźwiedziński, za którego kadencji rzeźba stanęła nad brzegiem jeziora. Potwierdził, że smok nie jest własnością gminy i był tylko wypożyczony na 3 lata. Tym samym rzeźba już w zeszłym roku powinna wrócić do właściciela.
Ile wart jest smok?
Władze gminy rozpoczęły rozmowy z właścicielem rzeźby. - Jesteśmy zainteresowani odkupieniem smoka. Wystąpiliśmy już z propozycją odkupienia smoka i czekamy na odpowiedź – mówi tvn24.pl burmistrz Ślesina Mariusz Zaborowski. Jednym z argumentów, które mają przekonać właściciela do przekazania smoka są należności jakie zalega gminie. - W sumie mowa o 650 tys. zł. za niezapłacony podatek od nieruchomości - wyjaśnia Zaborowski.
Autor: mm/fc / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań | Magdalena Wiśniewska