Mężczyzna przerwał lekcję j. polskiego w gorzowskim Gimnazjum nr 21 i na oczach całej klasy zaatakował jednego z chłopców. Uderzył go "w obronie" córki. Ucznia zabrało pogotowie. Policja bada sprawę, ale mężczyzna nie został zatrzymany
Powodem ataku miała być wcześniejsza kłótnia dzieci: jedna z uczennic drugiej klasy sprzeczała się ze swoim kolegą. Zniecierpliwiony ojciec postanowił wziąć sprawy w swoje ręce (dosłownie) i zaatakował chłopca w ubiegły czwartek, podczas zajęć w szkole. Nagranie szkolnego monitoringu pokazuje m.in. wejście mężczyzny do klasy i wybiegające z niej chwilę później dziewczynki.
- Rodzice obojga dzieci byli umówieni tego dnia z dyrektorką, wychowawcą i pedagogiem. Mieli załatwić sprawę polubownie i spokojnie porozmawiać o konflikcie. Ten pan wyraźnie nie chciał czekać. Na monitoringu widać, że skierował się prosto do klasy. Nikt nie przewidział, że idzie tam, żeby pobić dziecko - mówi Bogna Ferensztajn, lubuski kurator oświaty.
"Nauczycielka płakała z nerwów"
O incydencie pisze gorzowska gazeta.pl, której zbulwersowany ojciec innego z uczniów opowiada o całym zajściu.
- Facet wszedł na bezczelnego do klasy i zaczął okładać i kopać chłopaka. Na nogach miał ciężkie buty, chyba glany. Nauczycielce też się oberwało. Potem płakała z nerwów. A rodzic wyszedł ze szkoły, jakby nic się nie stało - opowiada oburzony.
"Każdy rodzic ma prawo wejść do szkoły"
Dyrekcja szkoły przyznaje, że nie miała żadnych podstaw, żeby nie wpuszczać mężczyzny.
- Do szkoły może wejść każdy rodzic, który interesuje się swoim dzieckiem. W tym przypadku tak właśnie było. Nie wzbudzał podejrzeń ani zachowaniem, ani wyglądem. Był ze mną umówiony. Nie dotarł na spotkanie i sam wszedł na lekcję. Po wszystkim zaalarmowaliśmy policję, chłopca zabrało pogotowie. Następnego dnia wrócił na zajęcia - tłumaczy Dorota Sidorowicz, wicedyrektorka. - Do tej pory nie działo się w szkole nic złego. Cała klasa została teraz objęta opieką pedagoga - dodaje.
Nie został zatrzymany
Lubuska policja przyznaje, że ojciec postąpił wbrew wszelkim zasadom, ale wstrzymuje się z przedstawieniem mężczyźnie zarzutów.
- Sytuacja jest karygodna, zachowanie ojca było kompletnie nie na miejscu. Nie mamy jednak jeszcze wystarczająco konkretnych powodów, aby przedstawić mu zarzuty. Czekamy na opinię o obrażeniach, jakich doznał chłopiec, ale prawdopodobnie są na tyle łagodne, że zagrożenie karą jest małe. Wciąż przesłuchujemy jednak wszystkich świadków - tłumaczy Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji. - Mężczyzna nie ukrywa się, nie mataczy. Wiemy, gdzie mieszka, znamy jego adres. W razie potrzeby możemy do niego dotrzeć, tak jak dotarliśmy zaraz po incydencie. Wyjaśnienia będzie składał dopiero po tym, jak usłyszy zarzuty - dodaje rzecznik.
Funkcjonariusze zabezpieczyli już nagrania monitoringu.
Kontrola będzie, ale po końcu roku
Kuratorium skontroluje szkołę, ale czeka na koniec roku szkolnego.
- Zamierzamy wysłać naszych pracowników w przyszły poniedziałek, wtedy będzie można wyjaśnić wszystko na spokojnie. Po rozmowach z pracownikami szkoły przeanalizujemy dokładnie wszystkie wersje i wydamy odpowiednie zalecenia, żeby w przyszłości zagwarantować bezpieczeństwo uczniów - zapewnia Bogna Ferensztajn.
- Nigdy wcześniej nie spotkałem się z podobną sytuacją. Zdarzało się, że rodzice krzyczeli, ale nie pamiętam, żeby dochodziło do rękoczynów. Sprawdzimy, czy z córką agresywnego mężczyzny były rzeczywiście jakieś problemy i czy szkoła odpowiednio w tej kwestii interweniowała - dodaje Radosław Wróblewski, wicekurator.
Autor: ww / Źródło: TVN 24 / gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 / monitoring Gimnazjum nr 21 w Gorzowie Wlkp