- Reformy są konieczne już teraz. Nie możemy o nich dłużej tylko mówić - wołali posłowie z sejmowej mównicy. Opozycja chwaliła ministra zdrowia Zbigniewa Religę i ganiła premiera.
W Sejmie rozgorzała dyskusja, po tym jak Zbigniew Religa ogłosił swoje pomysły na naprawę służby zdrowia.
Wzrost nakładów na system ochrony zdrowia do 6 proc. PKB musi nastąpić w ciągu dwóch lat - przekonywał podczas debaty Aleksander Sopliński z PSL. Jak podkreślił, głównym powodem obecnego kryzysu w systemie ochrony zdrowia jest "chroniczne niedofinansowanie". Poseł PSL, podobnie, jak wielu innych posłów, bulwersował się nieobecnością minister finansów Zyty Gilowskiej w Sejmie.
LPR, jako rozwiązanie problemów służby zdrowia proponuje zastosowanie "alternatywnych źródeł dofinansowania budżetu państwa". Jak mówił poseł Przemysław Andrejuk z Ligi, środki te mogłyby pochodzić z ubezpieczenia OC i z ratownictwa medycznego. - Pozwoliłoby to na dysponowanie niedużym kapitałem, który pewne roszczenia w skali czasowej mógłby zaspokajać - mówił Andrejuk.
- Aby spełnić żądania wszystkich protestujących pracowników służby zdrowia potrzeba by dodatkowych 19 mld zł - przekonywał minister Religa. Podkreślił, że bez wzrostu finansowania opieki zdrowotnej, nie powiedzie się żadna reforma służby zdrowia. Religa przypomniał, że istnieją dwie propozycje reformy: rządowa oraz przygotowana przez lekarzy. - Może uda się wypracować wspólne stanowisko - mówił minister.
- Wzrost płac w służbie zdrowia jest konieczny i jest na to pełna zgoda rządu, ale musi być on rozłożony w czasie - powiedział minister zdrowia. Według niego, jest możliwość wzrostu płac pracowników służby zdrowia w przyszłym roku o 20 proc. Zapadła decyzja o pomocy dla zadłużonych szpitali, na co ma być przeznaczone 4,5 mld zł. - Myślę, że realizacja żądań, które obecnie są stawiane, jest możliwa w ciągu trzech, maksymalnie czterech lat - dodał minister.
Opozycja chwaliła ministra Religę, ale krytykowała premiera: - Ciśnie się na usta słowo dziękuję. Należy się ono niewątpliwie ministrowi Relidze. Ale należy się też panu premierowi, tylko nie od nas i pielęgniarek. Premierowi podziękują wyborcy za dwa lata - mówiła przewodnicząca sejmowej komisji zdrowia Ewa Kopacz z PO. - Reformy niewątpliwie są konieczne, ale są konieczne do wprowadzenia już w tej chwili. Nie możemy o nich dłużej tylko i wyłącznie mówić! - dodała.
Izabela Jaruga-Nowacka, wiceszefowa klubu SLD, skrytykowała premiera za to, że zwlekał osiem dni zanim spotkał się z manifestującymi pod jego kancelarią pielęgniarkami, a także za słowa o upolitycznieniu protestu: - Premier mówi o manipulowaniu pielęgniarkami, jakby liderki związkowe walczące o swoje godne płace uważał za naiwne. Panie premierze, czy naprawdę pan sądzi, że z miłości bądź nienawiści do PiS, albo do innych partii, protestujące kobiety choć jedną godzinę leżałyby na asfalcie przed kancelarią? - pytała posłanka Sojuszu.
Również minister Religa bronił pielęgniarek i lekarzy przed oskarżeniami o polityczność strajku: - Każdy człowiek pełniący jakieś obowiązki, jakąś funkcję, w tym wypadku przewodnicząca związku, w innym przypadku dyrektor, ma prawo należeć do każdej partii. Co wcale nie znaczy, że wypełniając swoje funkcje zawodowe, działa jako osoba partyjna, polityczna. Działa w tym wypadku w imieniu związku - powiedział.
Minister Religa na konferencji po debacie powiedział także: - Odejdę z rządu kiedy nie będę mógł realizować swojego programu. Jak do tej pory, każdy punkt mojego programu jest realizowany i akceptowany. Nie znalazłem żadnego powodu, żeby składać dymisję - powiedział minister Religa.
W pierwszym dniu pracy, po ciężkiej operacji, minister zdrowia spotkał się także dwukrotnie z pielęgniarkami. W Sejmie i w "białym miasteczku" przed kancelarią premiera. - Pielęgniarki przyjechały do mnie z wizytą, ja będę rewizytował - mówił, ale dodał, że negocjacje będą prowadzone dopiero od poniedziałku.
Marszałek Sejmu Ludwik Dorn poinformował na konferencji prasowej, że Sejm przyjął w głosowaniu informację rządu na temat sytuacji w służbie zdrowia.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24