Wiceministrowie sprawiedliwości z czasów Zbigniewa Ziobry zostali wezwani przez obecne kierownictwo resortu do zwrotu pieniędzy za wytaczane przez nich mediom i krytykom procesy - podała "Gazeta Wyborcza". Chodzi o Michała Wosia, Sebastiana Kaletę, Marcina Romanowskiego i Marcina Warchoła.
Jak pisze "Wyborcza", sprawa dotyczy tak zwanych SLAPP-ów, czyli procesów wytaczanych krytykom władzy, które mają na celu tę krytykę stłumić.
Po zmianie władzy, w czasie audytu w Ministerstwie Sprawiedliwości, okazało się, że "stronami wielu procesów finansowanych przez resort nie był minister sprawiedliwości, ministerstwo czy skarb państwa reprezentowany przez ministra". "Z danych pozyskanych z sądów wynika, że dotyczyły ludzi Ziobry, ale jako osób prywatnych" - czytamy.
Chodzi o ówczesnych wiceministrów sprawiedliwości: Michała Wosia, Sebastiana Kaletę, Marcina Romanowskiego i Marcina Warchoła.
Dlatego - dowiedziała się gazeta - kierowane przez Adama Bodnara ministerstwo wysłało im "wezwania do zwrotu wartości uzyskanej korzyści majątkowej", czyli zwrot wynagrodzenia, które otrzymała z pieniędzy resortu obsługująca te procesy kancelaria.
"Najwięcej do oddania ma Woś - 15498 złotych. Kaleta musi zapłacić 9815 złotych, a Romanowski i Warchoł - po 4391 złotych" - czytamy. Jeśli nie oddadzą pieniędzy, resort zapowiada drogę sądową - dodała gazeta.
Reprezentował ich mecenas związany z Ordo Iuris
"Wyborcza" wskazuje, że w SLAPP-ach wiceministrów reprezentowała kancelaria mecenasa Bartosza Lewandowskiego, który jest związany z fundamentalistyczną ultrakatolicką organizacją Ordo Iuris.
"Kancelaria Lewandowskiego w latach 2019-2023 na podstawie kontraktów na doradztwo i obsługę prawną ministerstwa zarobiła 732 tysiące złotych. Była za czasów PiS jedną z kilku najbardziej zaangażowanych w proceder nękania mediów i krytyków procesami" - czytamy.
To ta kancelaria reprezentowała wiceministrów w procesach przeciwko między innymi "Gazecie Wyborczej", RASP, czyli właścicielowi "Newsweeka" i portalu Onet oraz przeciwko politykom ówczesnej opozycji - Izabeli Leszczynie, Hannie Gill-Piątek czy Romanowi Giertychowi.
"Mecenas Lewandowski twierdził, że pełnomocnictw udzielały mu wyłącznie osoby fizyczne. A skoro tak, brak jest podstaw do uznania, że usługi prawne na rzecz ludzi Ziobry były świadczone w związku z pełnioną przez nich funkcją w ministerstwie - uznało Ministerstwo Sprawiedliwości" - czytamy w "Wyborczej".
Lewandowski: sprawy były związane z ich funkcją, szereg z nich zakończyło się wygraną
Mecenas Lewandowski komentował artykuł "Wyborczej" we wpisie na X. "Te sprawy były związane z funkcją (wiceministrów - red.). Szereg z nich zakończyło się wygraną w sądzie" - napisał.
"Kwota z artykułu podana od 2019 r. brutto obejmuje głównie reprezentację Komisji Reprywatyzacyjnej (wymóg ustawowy zastępstwa w sądach administracyjnych) oraz Departamentu Zawodów Prawniczych. Kwota za obsługę spraw z zakresu prawa prasowego, ochrony dóbr i spraw karnych to niewielka część tej kwoty" - przekonywał.
Jak dodał, "pełnomocnictwo jest udzielane przez osobę fizyczna, bo w sprawach o ochronę dóbr osobistych czy prawo prasowe tylko takie osoby mają legitymację procesową". "Natomiast teksty (o które się procesowano - red.) dotyczyły konkretnych osób z kierownictwa i były bezpośrednio związane z funkcją" - napisał Lewandowski.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP