Sąd wydał Europejski Nakaz Aresztowania Szweda Andersa Hoegstroema. To ten mężczyzna jest podejrzewany o zlecenie kradzieży napisu "Arbeit macht frei" znad historycznej bramy dawnego obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Wydanie dokumentu było możliwe po uzupełnieniu przez stronę szwedzką informacji dotyczących miejsca urodzenia i imion rodziców podejrzanego oraz potwierdzenia, że przebywa on na terenie Unii Europejskiej. Z powodu braku tych danych sąd - na poprzednim posiedzeniu 25 stycznia - wstrzymał wydanie ENA.
Bulwersująca kradzież
Napis z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego został skradziony nad ranem 18 grudnia ub. roku. Zabytek odnaleziono kilkadziesiąt godzin później we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy pocięli go na trzy części.
Zarzuty kradzieży postawiono pięciu Polakom z województwa kujawsko-pomorskiego. Prokuratura zapowiada, że w najbliższym czasie zakończy śledztwo i skieruje aktu oskarżenia do sądu.
Z ustaleń prokuratury wynika, że mężczyźni działali na zlecenie Szweda - 34-letniego mieszkańca Karlskrony. Został on zidentyfikowany przez krakowską prokuraturę w oparciu o informacje ze Szwecji i rozpoznanie przez dwóch podejrzanych. Na tej podstawie śledczy wydali postanowienie o przedstawieniu mu zarzutu zlecenia kradzieży napisu. Po uzyskaniu z sądu decyzji o zastosowaniu 14-dniowego aresztu prokuratura wydała za nim list gończy, który jest podstawą do ENA.
Chciał zarobić
Na początku stycznia nazwisko oraz zdjęcie podejrzanego opublikowały tabloidy "Aftonbladet" oraz "Expressen", a za nimi inne media. Hoegstroem dobrze znany jest opinii publicznej w Szwecji. W latach 1994 - 1999 kierował główną neonazistowską partią w kraju - Frontem Narodowosocjalistycznym.
"Expressen" ujawnił, że Hoegstroem anonimowo skontaktował się z redakcją i w zamian za informacje o skradzionym napisie chciał otrzymać pieniądze. Gazeta jednak miała odmówić i skontaktowała Szweda m.in. z polską policją.
W rozmowie z "Aftonbladet" Hoegstroem starał się umniejszyć swoją rolę w kradzieży napisu. - Zapytano mnie, czy chciałbym przetransportować tablicę z jednego miejsca do innego. Mieliśmy osobę, która była gotowa zapłacić kilka milionów koron (kilkaset tysięcy euro) za napis - wyjaśnił.
Twierdził, że wraz z jeszcze jedną osobą kontaktował się z policją. - Rozmawialiśmy zarówno z policją w Polsce, jak i z Interpolem - powiedział. - Jestem dumny z tego, że ujawniłem tę sprawę i umożliwiłem powstrzymanie tego wszystkiego - dodał.
- Chciał sprzedać wywiady, stać się sławny. Anders pomyślał, że będzie to przestępstwo stulecia, a media same będą się do niego zgłaszać - powiedział z kolei Lars-Goeran Wahlstroem, milioner, przyjaciel oraz kurator Hoegstroema, który w przeszłości również posądzany był o wspieranie neonazistów.
Z ustaleń prokuratury wynika, że Hoegstroem był na terenie obozu w Auschwitz-Birkenau wiosną 2009 r. razem z dwójką podejrzanych na rekonesansie. Potwierdzono również, że po kradzieży kontaktował się z polską policją za pomocą pośrednika
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/tv4.se