Kilkunastu maturzystów z Zespołu Szkół Budowlano-Elektrycznych w Świdnicy będzie musiało jeszcze raz napisać maturę z języka niemieckiego. Powód? Uczniowie nie mogli odsłuchać płyty i odpowiedzieć na pytania sprawdzające znajomość języka ze słuchu. Natomiast maturę z geografii musi powtarzać chłopak, który na egzamin przyszedł z odbiornikiem radiowym.
Podczas egzaminu w Zespole Szkół Budowlano-Elektrycznych w Świdnicy za odtworzenie płyty z nagraniem odpowiedzialny był przewodniczący komisji egzaminacyjnej. Gdy włożył ją do czytnika okazało się, że nie zadziałała. Dyrektorka szkoły dostarczyła zapasową, ale przewodniczący jej nie odtworzył.
W piątek ma być gotowy raport w tej sprawie. Jest pewne, że Wrocławska Okręgowa Komisja Edukacyjna unieważni egzamin.
- Gdy tylko dokumenty i protokoły z egzaminu dotrą do Komisji, zostanie on unieważniony. Uczniowie dalej pisali egzamin, ale nie mogli odpowiedzieć na pytania dotyczące części słuchowej - powiedział "Dziennikowi" dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu Wojciech Małecki.
Uczniowie będą musieli powtórzyć egzamin z języka niemieckiego na początku czerwca.
"Nieprawidłowości były ewidentne"
Do nieprawidłowości doszło też na Śląsku. W Gliwicach w niepublicznym zespole szkół prowadzonym przez Stowarzyszenie Animatorów Wszechstronnego Rozwoju Młodzieży, dyrektor wbrew przepisom, przed rozpoczęciem egzaminu otworzył kopertę z płytami. Tłumaczył, że chciał sprawdzić, czy da się je bez problemu odtworzyć.
W I Liceum Ogólnokształcącym w Zawierciu podczas odtwarzania nagrania z płyty dzwonił telefon komórkowy jednej z nauczycielek, oddelegowanej do komisji z innej szkoły. Zdenerwowana kobieta nie umiała go wyłączyć, udało się to dopiero po chwili.
W obu szkołach egzamin maturalny nie zostanie jednak unieważniony. Tak zdecydował dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej (OKE) w Jaworznie.
W przypadku przedwczesnego otwarcia kopert z nagraniem w Gliwicach dyrektor uznał, że nie można stwierdzić, jakoby uczniowie byli poinformowani wcześniej o treści nagrania.
W przypadku Zawiercia dyrektor uznał, że zakłócenie było krótkie, natężenie dzwonka komórki było małe w porównaniu z natężeniem nagrania, które było ponadto – zgodnie z procedurą – odtworzone dwa razy.
O obu sytuacjach powiadomiony został śląski kurator oświaty. - Bez względu na decyzję dyrektora OKE w sprawie losów egzaminu podjęliśmy działania w trybie nadzoru pedagogicznego, bo nieprawidłowości były ewidentne - powiedział wicekurator Dariusz Wilczak.
Matura pisana z nadajnika
Powiedziałam jej, żeby nie przerywała egzaminu, ale sprawdziła, kto siedzi w samochodzie. Okazało się, że w aucie siedzieli ludzie z otwartym laptopem, mieli przy sobie mapy i słuchawki na uszach. Gdy dyrektor podeszła bliżej, samochód odjechał at
Zauważyła to dyrektora szkoły i zadzwoniła po straż miejską, ale ta nie przyjeżdżała. Zaniepokojona, skontaktowała się z OKE.
- Powiedziałam jej, żeby nie przerywała egzaminu, ale sprawdziła, kto siedzi w samochodzie. Okazało się, że w aucie byli ludzie z otwartym laptopem, mieli przy sobie mapy i słuchawki na uszach. Gdy dyrektor podeszła bliżej, samochód odjechał – relacjonowała dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Łodzi Danuta Zakrzewska.
Dyrektor szkoły wezwała policję. Funkcjonariusze po egzaminie sprawdzili uczniów. Przy jednym z maturzystów znaleziono odbiornik, przez który prawdopodobnie słyszał podpowiedzi.
Źródło: TVN24, "Dziennik"