Służba Wywiadu Wojskowego przyznała, że popełniła błąd w dacie jednego ze zdjęć z miejsca katastrofy w Smoleńsku. Fotografia znalazła się w opinii wysłanej do prokuratury. Wyjaśniono, że było to "oczywistą pomyłką edytorską i nie wpływa na wnioski opinii".
W poniedziałek Naczelna Prokuratura Wojskowa przekazała pismo, jakie SWW jeszcze w zeszłym tygodniu skierowała do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Wyjaśnienia te sformułowano w związku z opinią SWW przygotowaną dla prokuratury pod koniec zeszłego roku. Opinia dotyczyła zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy i odnosiła się m.in. do brzozy, w którą uderzył Tu-154M.
"W opinii pojawiła się oczywista pomyłka edytorska"
W ujawnionej w grudniu zeszłego roku przez prokuraturę opinii SWW porównano zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia 2010 r. i wskazano m.in., że w tym okresie nastąpiło złamanie drzewa. "Mogło ono nastąpić wskutek zderzenia z nim samolotu" - podano w opinii. Potwierdzono w niej także, że drzewem tym jest brzoza opisana później w protokole z oględzin miejsca katastrofy z 7 grudnia 2011 r.
Opinia zilustrowana była opisanymi zdjęciami, na których zaznaczono m.in. analizowaną brzozę i inne okoliczne obiekty. Po ujawnieniu opinii w mediach zwrócono uwagę, że oba zdjęcia zamieszczone na drugiej stronie tej opinii podpisane zostały datami 5 kwietnia 2010 r., tymczasem jedno z tych zdjęć musiało być wykonane później. W związku z tym w końcu grudnia prokuratura wojskowa zwróciła się z dodatkowym pytaniem do SWW.
"W opinii (...) pojawiła się oczywista pomyłka edytorska - dolna scena satelitarna zamieszczona na stronie drugiej została wykonana 12 kwietnia 2010 r. Sytuacja ta nie ma żadnego wpływu na zawartość merytoryczną opinii i wnioski z niej płynące" - zaznaczyła SWW w odpowiedzi dla prokuratorów. Dodano w niej, że zdjęcia umieszczone na drugiej stronie opinii miały charakter poglądowy i data zdjęcia, którego dotyczyły zastrzeżenia, nie miała wpływu na zawartość merytoryczną opinii.
Prokuratura bada brzozę
W końcu października 2013 r. tezę, że brzoza została złamana 5 kwietnia 2010 r., przedstawił na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. przyczyn katastrofy Chris Cieszewski z Uniwersytetu Georgii. Antoni Macierewicz (PiS) mówił wtedy, że prokuratura nie ma ekspertyzy dowodzącej, że smoleńska brzoza nie została złamana przed 10 kwietnia 2010 r. NPW informowała wtedy, że z dwóch opinii - sporządzonych przez Służbę Wywiadu Wojskowego oraz firmę SmallGIS - będących w dyspozycji prokuratury wojskowej nie wynika, aby brzoza w Smoleńsku była ułamana przed 10 kwietnia 2010 r. Ponadto - jak informowano - prokuratura dysponuje zeznaniami świadków obserwujących moment podchodzenia do lądowania samolotu, z których wynika, iż doszło do uderzenia lewym skrzydłem samolotu w brzozę, wskutek czego drzewo przełamało się.
W październiku 2012 r. w celu badań laboratoryjnych odcięte zostały przez polskich specjalistów "dwa fragmenty brzozy". Podczas pobytu polskich prokuratorów i biegłych w Rosji na przełomie lutego i marca br. odcięte fragmenty poddano oględzinom wspólnie z rosyjskimi specjalistami.
Prokuratura wojskowa informowała także, że brzoza, w którą uderzył samolot, została przełamana na wysokości około 666 cm. W raporcie komisji kierowanej przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera wysokość przecięcia brzozy określono na 5,1 m. "W raporcie komisji Millera podano wysokość uderzenia w brzozę, które doprowadziło do oderwania końcówki skrzydła, a nie wysokość przełamania drzewa" - tłumaczył 1,5-metrową różnicę uczestniczący w pracach komisji Maciej Lasek.
Autor: nsz/kka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KPRM