Nie wiadomo gdzie jest, nie wiadomo co się z nią dzieje, nie wiadomo nawet czy żyje. 15 lat temu ojciec małej Moniki zabrał ją chorą sprzed apteki i wywiózł w nieznanym kierunku. Od tamtej pory wielokrotnie zmieniał wersje wydarzeń. Pani Magda nie uwierzyła w żadną i nigdy nie przestała pytać o to, gdzie jest jej córka. - Nie wiem jak wygląda, ale czasem ją sobie wyobrażam - mówi przez łzy.
Mężczyzna długo uciekał sprawiedliwości. Wyjechał za granicę. Przez osiem lat był ścigany listem gończym, w końcu wydano za nim europejski nakaz zatrzymania i wreszcie list żelazny. Dopiero wtedy wrócił do kraju. Pani Magda liczyła, że skoro przyjechał, to w końcu powie co wydarzyło się 16 lipca 1994 roku, kiedy porwał małą Monikę spod apteki, gdzie jej dziadkowie kupowali właśnie lekarstwa.
Co zrobił z dzieckiem?
Ale nie powiedział nic. Sąd uznał go winnym uprowadzenia i sprzedania dziecka nieustalonej osobie. Ale czy na pewno tak było? Matka dziewczynki nie wie, w co wierzyć. - Mówił mi, że jechali do Czech i dziecko miało wypadek. Później, że w Katowicach sprzedał je małżeństwu, co złotem handlowało. Jeszcze później, że zabił i zakopał w lasku. Miał kilkanaście wersji. Kłamał na każdym kroku - mówi pani Magda.
Ona nigdy nie straciła nadziei. Wierzy, że jeszcze kiedyś ją zobaczy. I choć jej córka to dziś już nastolatka, matka jest pewna, że bez trudu poznałaby swoje dziecko. - Blondynka, włoski kręcone - cały ojciec. Moje miała tylko usta - przyznaje przez łzy. - Czasem sobie popłaczę, patrzę na zdjęcia i wyobrażam sobie, jak wygląda - dodaje.
"Jeszcze jej opowiem"
Mam tylko nadzieję, że któregoś dnia Monika zapuka do moich drzwi, odnajdzie mnie i wtedy jej powiem, jakiego miała ojca. Mama Moniki
Za to, co stało się 15 lat temu, wini też siebie. - Dałam mu się wysłać do koleżanki. Gdybym ja wtedy była z dzieckiem, to bym na to nie pozwoliła - zaznacza. Ale z Moniką byli dziadkowie. Pod opieką ojca zostawili dziewczynkę tylko na chwilę. Dziś jej babcia przyznaje, że ojciec wiele razy mówił o chęci sprzedaży dziecka, ale nikt nie traktował tego poważnie. A ktoś powinien.
Po ogłoszeniu wyroku ojciec milczał nadal jak zaklęty. - Niech oni mi powiedzą, co się stało z dzieckiem. Komu sprzedałem, gdzie? Ja nie wiem w ogóle - przekonuje. Pani Magda nie oczekuje od byłego męża niczego - nawet skruchy. - Mam tylko nadzieję, że któregoś dnia Monika zapuka do moich drzwi, odnajdzie mnie i wtedy jej powiem, jakiego miała ojca - kończy.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24