Mały Piotruś, który choruje na raka oka - siatkówczaka, uda się na leczenie do Nowego Jorku. Rodzicom udało się zebrać pieniądze między innymi dzięki pomocy piłkarzy Realu Madryt. Rodzice małej Lenki oraz małej Poli również apelują o pieniądze oraz pomoc. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie twierdzą jednak, że takie zbiórki nie są potrzebne, bo raka oka można leczyć w ich szpitalu. Materiał "Faktów" TVN.
Na operację oka w USA dla Lenki zbiera cały Przybiernów (woj. zachodniopomorskie). Dziewczynka cierpi na siatkówczaka, podobnie jak mały Piotruś, którego rodzice zebrali pieniądze na operację chłopca w Stanach. - Prosiłbym wszystkich strażaków ochotników, żeby przekazali chociaż jedną godzinę, za którą mają zapłatę za akcję i to byłaby bardzo duża pomoc dla Lenki - powiedział Henryk Lisiecki, komendant OSP w Przybiernowie.
Leczenie także w Polsce
Pieniądze zbierają też rodzice Poli z Wieliczki. W każdym wypadku chodzi o ponad milion złotych. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka twierdzą, że takie zbiórki nie są potrzebne, bo wszystkie dzieci z siatkówczakiem mogą w tym szpitalu otrzymać takie samo leczenie melphalanem (lek na raka) jak w USA. - Z punktu widzenia medycznego uważam, że nie ma wskazań do tego, żeby robić tak duże społeczne zbiórki pieniędzy - powiedziała Olga Rutynowska-Pronicka z Kliniki Onkologii Instytutu "Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka" w Warszawie.
Nieznane skutki uboczne
Inaczej twierdzą rodzice. - Od początku nam powiedziano, że na obecną chwilę, na obecnym etapie to niemożliwe ze względu na to, że chodzi o wiek dziecka i jego wagę - powiedział Sebastian Rogalski, ojciec innej Lenki, kolejnej dziewczynki chorej na siatkówczaka. Napisał natychmiast do klinki w Nowym Jorku. - Powiedzieli, że to nie jest dla nich żadne ograniczenie, że przyjmują dzieci w każdym wieku. Jeżeli tylko stwierdzą, że jest możliwość leczenia to można przyjechać - dodał. Lekarze z Centrum Zdrowia Dziecka chcą podać dziecku melphalan za miesiąc. W nowojorskiej klinice doktora Abramsona lekarze mają dziesięcioletnie doświadczenie w takim leczeniu, a w Polsce ta metoda stosowana jest od roku. Jednak jak informują specjaliści w kraju, melphalan nie dla każdego dziecka jest ratunkiem. Nieznane są też wszystkie skutki uboczne jego działania. - Żyjemy w czasach dynamicznie zmieniającego się sposobu podejścia do leczenia siatkówczaka. Nie ma ustalonego jednego sposobu złotego standardu tego leczenia i tak naprawdę o tym, jakie będą wyniki tego leczenia, będziemy wiedzieć za kilka lat - powiedziała Rutynowska-Pronicka. Córka Joanny Dobberstein, Ania, została wyleczona z siatkówczaka w Polsce. Jej mama rozumie jednak podejście rodziców, którzy chcą wysyłać swoje dzieci na leczenie do Stanów. - Jest ważne dobro dziecka, ale też my jako rodzice chcemy mieć taką pewność, że zrobiliśmy dla naszego dziecka dosłownie wszystko - powiedziała.
Autor: mart/kk / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN