- Pierwszy wniosek jest taki, że kuratoria nie reagują. A jeśli już, to okazuje się, że wyłącznie przeglądają papier - podsumowuje raport dotyczący reakcji na najbardziej drastyczne przypadki dyskryminacji i przemocy w polskich szkołach jego współautorka Magdalena Chrustecka. Materiał magazynu "Polska i świat".
W środę w Warszawie odbyła się konferencja "Równa i bezpieczna szkoła – jak ją wspierać?" zorganizowana przez Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej.
Przedstawiono na niej najnowsze dane z monitoringu TEA dotyczącego reakcji na najbardziej drastyczne przypadki dyskryminacji i przemocy w polskich szkołach zebrane w raporcie "Edukacja antydyskryminacyjna – ostatni dzwonek!".
Jakie wnioski?
TEA badało ponad siedemdziesiąt opisanych w mediach przypadków szkolnej przemocy i analizowało, jak na każdy z nich reagowały szkoły i kuratoria.
- W co piątej sprawie kuratoria nie zareagowały, zakrywając się kwestiami formalnymi. Nawet wtedy, kiedy reagują, okazuje się, że wyłącznie przeglądają papiery - wyjaśnia współautorka raportu Magdalena Chrustecka.
Przykładem może być przypadek z Białegostoku. Powodem, dla którego tamtejsze kuratorium nie zajęło się prześladowaniem romskiego chłopca przez kolegów, było to, że do incydentów nie dochodziło na terenie szkoły, a poza nią.
Na molestowanie przez rówieśników nastoletniej Zuzanny z Sulejowa niedaleko Łodzi szkoła zareagowała apelem potępiającym wulgaryzmy.
W raporcie opisano także samobójstwo 14-letniego Dominika z mazowieckiego Bieżunia. Nauczyciele wiedzieli, że gimnazjalista był prześladowany.
"Nie miałam od nikogo pomocy"
- Najgorsze było to, że tak naprawdę nie miałam od nikogo pomocy, bo nie miałam do kogo pójść - opowiada w rozmowie z TVN24 Julia, ofiara przemocy w szkole.
- (Rówieśnicy) zaczęli mnie wyśmiewać, chodzili za mną, mówili różne rzeczy, dokuczali mi. Skarżyli się nauczycielom, zmyślali różne plotki, o których ja z reguły nie wiedziałam - relacjonuje. By uniknąć kolejnych prześladowań, musiała zmienić klasę.
- Najczęściej problem polega na braku wsparcia nauczycieli czy też ogólnie, systemu - podkreśla Marta Soczewka, socjolog z fundacji "Zobacz, jestem".
Jak można poprawić sytuację? - Po pierwsze szkolenia dla kadry pedagogicznej. Zwróciliśmy się do ministerstwa edukacji narodowej z apelem - wyjaśnia Sylwia Spurek, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.
Według nieoficjalnych informacji przedstawiciele MEN stwierdzili w czasie prezentacji raportu, że ministerstwo nie ma kompetencji w kwestiach takich jak homofobia w szkołach czy dodatkowe szkolenia dla nauczycieli. W oficjalnym oświadczeniu resort edukacji przesłał oświadczenie, w którym potępia szkolną dyskryminację.
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24