Aż 40 proc. złapanych na fotoradar unika punktów karnych. Nie wskazują, kto kierował pojazdem i dostają tylko mandat za tę odmowę, bez punktów karnych - pisze "Rzeczpospolita".
Właściciel auta, po "złapaniu" na fotoradar, dostaje zdjęcie i formularz oświadczenia, w którym są trzy opcje do wyboru: kierowca może przyznać, że on prowadził, wskazać inną osobę lub odmówić jej wskazania.
Okazuje się, że skala odmów jest wręcz gigantyczna. Aż 40 proc. piratów drogowych złapanych przez fotoradary Inspekcji Transportu Drogowego (ITD) stosuje ten dozwolony przepisami wybieg.
Z 250 tys. takich spraw zakończonych już przez ITD, które przeanalizowała NIK, w 100 tys. przypadków kierowcy wybrali właśnie trzecią opcję.
W takiej sytuacji dostają tylko mandat, bez punktów karnych, o czym oświadczenie ITD zresztą informuje. Mandat może wynieść od 20 do 500 zł (z reguły jest to 100-200 zł).
Wzorem Zachodu
Takie rozwiązanie krytykuje NIK, bo w efekcie piraci drogowi nie ponoszą konsekwencji za niebezpieczną jazdę. NIK sugeruje, że obecne regulacje wymagają zmian, i podpowiada, by poszukać rozwiązań stosowanych w innych krajach UE. I np. wzorem Austrii, Holandii, Niemiec i Włoch wprowadzić formę mieszaną karno-administracyjnej odpowiedzialności za naruszenie przepisów drogowych. Z kolei np. we Francji odpowiedzialność w tej kwestii realizowana jest "w reżimie prawa administracyjnego". Jak mogłoby to wyglądać w praktyce? Na przykład złapani na fotoradar piraci popełniający najgroźniejsze wykroczenia, ci znacznie przekraczający prędkość, mieliby być karani w trybie prawnokarnym. Z kolei tam, gdzie przekroczenie prędkości było nieznaczne, właściciel pojazdu mógłby dostać grzywnę w trybie administracyjnym z możliwością odwołania się do sądu.
Wątpliwości wokół grzywny
Jednak wątpliwości budzi nie tylko odmowa wskazania, kto kierował pojazdem, ale kara, jaka za to grozi.
Dziś Trybunał Konstytucyjny ma rozstrzygnąć konstytucyjność przepisu Kodeksu wykroczeń przewidującego karę grzywny dla właściciela pojazdu, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie" Pytanie w tej sprawie zadał TK Sąd Rejonowy Lublin-Zachód, według którego przepis może naruszać wymóg zachowania przez ustawodawcę proporcjonalności i adekwatności sankcji za czyn. Sąd wskazał w pytaniu, że w polskich realiach przepis ten jest stosowany wtedy, gdy fotoradar ujawni przekroczenie dopuszczalnej prędkości przez kierującego pojazdem. "Właściciel lub posiadacz pojazdu ma więc bezwzględny obowiązek, bo przepisy nie przewidują żadnych wyjątków, zadenuncjować na żądanie uprawnionych organów osobę, która w danym miejscu i czasie prowadziła pojazd" - wskazano w uzasadnieniu pytania do TK. Dodano w nim, że w polskich przepisach karnych obowiązek denuncjacji dotyczy najpoważniejszych przestępstw. W odniesieniu do pozostałych czynów istnieje wymóg zawiadamiania o przestępstwach ściganych z urzędu, ale "ten obowiązek jest obowiązkiem moralnym i niespełnienie go nie jest zagrożone żadną sankcja karną".
TK rozpozna sprawę w pełnym składzie.
Autor: MAC/tr / Źródło: Rzeczpospolita, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24