- Sam mówię do siebie: "ty sentymentalny ośle", ale nie mogłem zlekceważyć prośby o ułaskawienie braci Kowalczyków – napisał tuż przed śmiercią w liście do Stefana Niesiołowskiego Mieczysław F. Rakowski. - Zaskoczył mnie, bo zawsze myślałem, że był raczej rozsądny, niż dobry - mówi w rozmowie z tvn24.pl polityk PO.
List, do którego dotarł portal tvn24.pl został wysłany 22 października, na dwa tygodnie przed śmiercią byłego premiera.
Mieczysław F. Rakowski nawiązuje w nim do polemiki, jaka toczyła się na łamach "Dziennika" między publicystą Robertem Mazurkiem a politykiem PO Stefanem Niesiołowskim. Spór dotyczył braci Ryszarda i Jerzego Kowalczyków, którzy w 1971 roku podłożyli bombę w auli opolskiej uczelni.
Zostali za to skazani na 25 lat więzienia i nigdy nie zrehabilitowani. Obaj wyszli na wolność wcześniej, jak twierdzi Rakowski, dzięki jego wstawiennictwu (był wówczas wicepremierem). - Może nie wszyscy byli bolszewickimi siepaczami, tudzież łapsami Moskwy? - napisał były premier, przywołując jeszcze dwie sprawy, w których - jak twierdzi - interweniował.
"Dużo zyskał w moich oczach"
- Rakowski, gdy to pisał, był śmiertelnie chory. Można się tylko domyślać, że chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Ja na przykład nie miałem wcześniej pojęcia. Natychmiast mu odpisałem i podziękowałem – mówi portalowi tvn24.pl Stefan Niesiołowski. Sam Rakowski zapewniał, że nie chodzi mu o "pozostawienie śladu po tej sprawie". - Ot, po prostu lubię tzw. przyczynki do historii – napisał.
Zawsze uważałem, że był politykiem kostycznym, kierującym się raczej rozumem niż sercem. A doprowadzając do uwolnienia tych biednych ludzi dużo zyskał w moich oczach Stefan Niesiołowski o Mieczysławie F. Rakowskim
"Kowalczyk brał mnie pod włos"
Sam Rakowski tak wyjaśnia powody podjęcia starań o ułaskawienie braci Kowalczyków: - Nie wypowiadam się w sprawie listu Ryszarda Kowalczyka do mnie (chodzi o list z prośbą o złagodzenie kary, który Ryszard Kowalczyk napisał w 1983 r. z więzienia w Barczewie do ówczesnego wicepremiera Mieczysława Rakowskiego -red.). Być może "brał mnie pod włos". Kto wie? Wtedy wydał mi się szczery. Prawdą jest, że sam mówię do siebie: "ty sentymentalny ośle", ale z kolei ze zbyt wieloma ludzkimi nieszczęściami miałem w życiu do czynienia, bym mógł taki list zlekceważyć – przekonywał w liście do Niesiołowskiego były premier.
Rzeczywiście, Ryszard Kowalczyk prosząc Rakowskiego o ułaskawienie, nie szczędzi mu miłych słów. "Z niekłamaną zazdrością słuchałem Pana i czytałem artykuły i przemówienia. Godząc się zostać premierem, wziął pan na siebie wielką odpowiedzialność" – czytamy w liście.
Opisuje też własną sytuację w więzieniu, w którym przebywał od 11 lat. "Odbywanie kary znoszę bardzo dotkliwie. (…) Gdzieś od dwóch lat popadam w coraz większą depresję. Ubywa mi sił biologicznych i psychicznych. (…) Koniec orzeczonej wobec mnie kary jest tak odległy, że ta iskierka nadziei powrotu do żony, córki i rodziców ledwie się we mnie tli."
Nie wypowiadam się w sprawie listu Ryszarda Kowalczyka do mnie. Być może „brał mnie pod włos”. Kto wie? Wtedy wydał mi się szczery. Prawdą jest, że sam mówię do siebie: „ty sentymentalny ośle”, ale z kolei ze zbyt wieloma ludzkimi nieszczęściami miałem w życiu do czynienia, bym mógł taki list zlekceważyć Mieczysław F. Rakowski
Głośna sprawa Kowalczyków
Ryszard Kowalczyk na początku lat 70. był pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu, a jego brat Jerzy - pracownikiem technicznym. W nocy z 5 na 6 października 1971, w przeddzień uroczystej akademii ku czci MO i SB, podłożyli bombę w pustej auli uczelni. Milicja podeszła do sprawy ambicjonalnie, wzięła pod intensywną obserwację wszystkich pracowników uczelni i szybko odkryła sprawców.
Jerzy został oskarżony o bezpośrednie przeprowadzenie aktu terroru i skazany na karę śmierci (zamienioną po protestach opozycji i Kościoła na 25 lat). Ryszard, za udzielenie pomocy w przygotowaniu bomby dostał 25 lat. Obaj wyszli na wolność przedterminowo – Ryszard w 1983 roku, Jerzy dwa lata później. Z formalnego punktu widzenia pozostawali jednak zwolnionymi warunkowo kryminalistami z ciężkimi wyrokami, co utrudniało im powrót do normalnego życia.
Nieudana kasacja
Przez całe lata 90. starania wielu osób o uruchomienie procedury kasacyjnej pozostały bez echa. Dopiero w 2001 Lech Kaczyński w ostatnim dniu swego urzędowania na stanowisku ministra sprawiedliwości skierował do Sądu Najwyższego wniosek o kasację.
Ale krytykowane przez wielu prawników uzasadnienie, według którego "zasadniczym motywem wysadzenia auli były skłonności oskarżonych do destrukcji i fascynacja pirotechniką, a także niechęć czy też niemożność zaakceptowania obowiązujących norm współżycia społecznego" zostało zmiażdżone przez sędziów SN, a kasacja odrzucona.
Dzięki staraniom Stefana Niesiołowskiego i Andrzeja Czumy w październiku bracia Kowalczykowie uzyskali od premiera Donalda Tuska specjalną rentę.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP