W MSWiA nie ma wydziału odpowiedzialnego za zwalczanie terroryzmu - dowiedział się "Dziennik". Miesiąc temu został formalnie rozwiązany, a pracujący w nim eksperci dostali wypowiedzenia.
"Po Londynie jeżdżą samochody-pułapki, w Europie znowu zapanował strach przez zamachami, a u nas nic. A przecież jesteśmy obecni już nie tylko w Iraku, ale także w Afganistanie. W każdej chwili możemy stać się celem odwetowego zamachu" - powiedział gazecie oficer służb specjalnych.
Decyzję o likwidacji specwydziału podjął były wiceszef MSWiA Marek Surmacz. To miało być pośrednią przyczyną jego odwołania, ponieważ swojej decyzji z nikim nie konsultował. Rzecz jednak w tym, że nowy minister MSWiA Janusz Kaczmarek odwołując go, nie zmienił decyzji byłego podwładnego. W efekcie, eksperci od antyterroryzmu od połowy czerwca już w MSWiA nie pracują. W resorcie nikt nie analizuje na bieżąco zagrożeń.
Zdaniem rozmówców "Dziennika", z pewnością nie czyni tego Międzyresortowy Zespół do Spraw Zagrożeń Terrorystycznych, doradzający premierowi. "Oni spotykają się co kilka miesięcy. Prawdziwymi zagrożeniami de facto zajmują się inni ludzie, doświadczeni. A właściwie zajmowali" - zdradził gazecie wysokiej rangi urzędnik MSWiA. Zlikwidowany wydział do przeciwdziałania zagrożeniom terrorystycznym na co dzień oceniał ich poziom oraz przygotowanie wszystkich służb do potencjalnego ataku. Powstał sześć lat temu, po krwawych zamachach na World Trade Center w Nowym Jorku. Trafili do niego doświadczeni funkcjonariusze z policji i cywilni eksperci, zajmujący się zwalczaniem terroryzmu.
Jeszcze w styczniu, Ludwik Dorn, ówczesny szef MSWiA, poważnie myślał o rozbudowaniu wydziału zajmującego się zagrożeniem terrorystycznym. "Bardzo serio to traktował. Rozumiał, że sam zespół to za mało. Zaproponowałem, by w resorcie powstał nowy departament. Powiedziałem mu, że inne kraje, zagrożone atakami, chcą z nami współpracować, ale nie mają z kim rozmawiać" -mówi urzędnik MSWiA. "Dorn polecił opracować projekt" - dodaje.
Departament powstał, ale już po miesiącu przestał istnieć. W MSWiA mówi się, że nie można było znaleźć szefa do tego urzędu. "Poza tym Dorn odszedł z resortu i został wicepremierem, a potem marszałkiem Sejmu. Prace nad departamentem stanęły" - opisuje urzędnik.
Gen. Sławomir Petelicki, twórca "Gromu", uważa, że to poważny błąd. "Polska nadal znajduje się na linii strzału. Gdyby rozwiązanie tego zespołu było przygotowaniem do powołania profesjonalnego sztabu antykryzysowego, to byłbym za jego rozwiązaniem. Jeżeli jest to likwidacja jedynie dla likwidacji, to może ktoś chce zaszkodzić ministrowi spraw wewnętrznych?" - tłumaczy. Popiera go Marek Biernacki (PO), były szef MSWiA: "Taki zespół powinien działać, by nasze państwo nie było bezbronne. A my jesteśmy zawsze pół kroku za przęstepcami albo za terrorystami" - mówi. A Adam Rapacki, twórca CBŚ, dodaje: Brak koordynancji antyterrorystycznej oznacza, że znowu będziemy się zastanawiać, kto jest winny zaniedbaniom i co można było zrobić lepiej, kiedy już dojdzie do tragedii.
Rzecznik ministerstwa Michał Rachoń uspokaja: - Zagrożenie terrorystyczne jest cały czas monitorowane przez ministerstwo i specsłużby. Dodaje też, że to, czym wydział się zajmował, nie miało z terroryzmem nic wspólnego.
Źródło: Dziennik