Sprawa zaginięcia szyfranta Stefana Zielonki od pięciu miesięcy elektryzuje media. Policja ciągle próbuje go znaleźć, ale nowych śladów nie ma. Znany jest natomiast stan konta chorążego. Według nieoficjalnych informacji RMF FM Zielonka, który przed zaginięciem miał ponoć problemy finansowe, w banku zgromadził małą fortunę.
Pieniądze czekają, bo od czasu tajemniczego zniknięcia chorążego nikt nie próbował ich podjąć. Poszukiwania Zielonki utknęły tymczasem w martwym punkcie, policji brakuje nowych tropów. Wszystko, co mają śledczy, to zapis z kamer monitoringu. Na nagraniu widać Zielonkę w dniu jego zaginięcia. Idzie ulicą, trzymając w rękach saszetkę. To wszystko.
Kilkaset tysięcy złotych, które według ustaleń RMF FM znajduje się na koncie szyfranta, to duża pokusa, by po nie przyjść. Ale chętnych brakuje. To według policji może być dodatkowym dowodem, że poważnie powinny dziś być traktowane już tylko dwie wersje zaginięcia szyfranta: śmierć, albo werbunek przez obce służby, które swoim szpiegom zapewniają w takich sytuacjach pełne utrzymanie.
Bez śladu
Stefan Zielonka wyszedł z domu w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Kilka dni później jego zaginięcie zgłosiła policji żona. Jak donosiła prasa, przełożeni szyfranta przez dwa tygodnie nie wiedzieli o zaginięciu człowieka, który dysponował niebezpieczną i bardzo interesującą dla obcych służb wiedzą.
Służba Wywiadu Wojskowego zaprzeczyła jednak tym doniesieniom. Z kolei prokuratura wojskowa w odpowiedzi na medialne doniesienia o tym, że chorąży Zielonka zdradził, wystosowała specjalne oświadczenie, w którym stwierdziła, że są to tylko "spekulacje".
Źródło: RMF FM, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: nasza-klasa.pl