Bez efektów i nadzoru, źle zaplanowany, a także zbyt kosztowny - taki jest według Najwyższej Izby Kontroli program, który miał pomóc Polakom w walce z rakiem. I dlatego Ministerstwo Zdrowia powinno go jak najszybciej poprawić.
Kontrolerzy znaleźli w "Narodowym Programie Zwalczania Chorób Nowotworowych" (w okresie od roku 2006 do I półrocza roku 2008) wiele luk, i to już na stracie. Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że błędy, o których mowa w raporcie zostały popełnione za rządów PiS, a obecnie zostały już w większości usunięte.
NIK zwraca uwagę, że dokument nie powstał w oparciu o wskazówki specjalnego ministerialnego zespołu, lecz przede wszystkim warszawskiego Centrum Onkologicznego.
Efekt? Niektóre z osób pracujących nad programem decydowały później o zakupach sprzętu, rozdzielały środki na świadczenia, a reprezentowane przez nie ośrodki wygrywały konkursy.
Leczyli choć nie mieli sprzętu
Ale to nie jedyne wpadki resortu zdrowia. NIK wytyka również urzędnikom, że nie reagowali na zbyt małe wykonanie programu, przyjmując wyjaśnienie, iż niewiele osób zgłaszało się na badania. Zapominali przy tym, że na rozpropagowanie programu wydano blisko 25 mln zł.
Nie bez winy był też NFZ, który "lekką ręką" wydawał publiczne pieniądze. Nierzetelnie szacowano koszty świadczeń, zawierano umowy z placówkami, które nie miały odpowiedniej kadry i sprzętu, gwarantujących wykonanie kontraktów.
Na przykład Szpital Kliniczny nr 1 w Lublinie posiadał dwa mammografy - oba okazały się wadliwe. Z kolei w ZOZ w Krotoszynie większość personelu nie miała wymaganych kwalifikacji (sprawa trafiła do prokuratury).
Zastrzeżenia NIK wzbudził też stan techniczny urządzeń. Okazało się, że aż 110 z 294 pracowni mammograficznych biorących udział w programie nie spełniało wymagań technicznych i nie zapewniało odpowiedniej jakości badań.
Skrajny przypadek zaniedbań to województwo lubelskie - na 20 pracowni tylko jedna działała bez zastrzeżeń, a w roku 2007 stwierdzono tam aż 66 przypadków błędnego odczytania wyników.
Bo lekarzom się nie opłaca
Kontrolerzy NIK przyjrzeli się też szkoleniu lekarzy w zakresie onkologii i diagnostyki raka. I stwierdzili spore dysproporcje w liczbie przeszkolonych lekarzy - np. na Mazowszu przeszkolono 506 lekarzy, a na Dolnym Śląsku – żadnego.
Niektórzy lekarze - choć zobowiązani do podnoszenia kwalifikacji i mając zapewnione darmowe przejazdy, zakwaterowanie i wyżywienie - nie byli zainteresowani szkoleniami, ponieważ, jak tłumaczyli, nie przynosiły one korzyści materialnych.
NIK miał też zastrzeżenia do wyboru palcówek szkolących.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24