- Jeśli marże na lekach są tak niskie, to nie ma z czego ciąć i w sytuacji kiedy ustawa refundacyjna wprowadziła sztywne marże i jeszcze bardziej obcięła i tak już mały zysk firmy farmaceutycznej, to staje się to po prostu nieopłacalne. Leki są więc wycofywane - mówiła Magdalena Kręczkowska, prezes Fundacji Onkologicznej Dum Spiro-Spero.
Według niej, takie działanie jest "strzelaniem sobie gola" przez ministerstwo. Jak tłumaczyła, import docelowy, który jest zalecany, kosztuje znacznie drożej niż niezbędne do chemioterapii cytostatyki, które były dostępne na poprzednich zasadach przed 1 stycznia 2012. - Przepłacamy w tej chwili - podsumowała Kręczkowska.
Prezes zwróciła także uwagę, że problem z tego typu lekami nie występuje wyłącznie w Polsce. Jako przykład podała USA, gdzie również brakuje cytostatyków.
Podkreślała również, jak duże znaczenie mają te leki dla życia i zdrowia pacjentów. - Są stosowane jako leki wydłużające czas życia (tzw. leczenie paliatywne), jak i w leczeniu radykalnym, które leczy pacjenta - mówiła. Leki tego typu stosowane są w leczeniu m.in. raka jądra, piersi i chłoniaków. Kręczkowska podkreśliła także, że tych leków nie da się zastąpić.
Nie ma "planu B"
Przede wszystkim brakuje więc leków produkcji jednej z zagranicznych firm, która postanowiła wycofać się z polskiego rynku uznając, że nie opłaca się sprowadzać tu leków (nie są one na liście refundacyjnej, ich cenę ministerstwo negocjowało z firmą). Inne kraje też miały podobne problemy, ale nie aż tak duże. Polska nie była przygotowana na to, że duży producent może nagle wycofać się z naszego kraju.
Lek, tzw. cytostatyki, sprowadzane są w tej chwili na zasadzie importu docelowego. Procedury trwają wiele tygodni. Ministerstwo nie obiecuje, że wkrótce będzie lepiej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24