Tysiące osób protestowało w niedzielę w całej Polsce w obronie wolnych mediów. Manifestanci apelowali do prezydenta Andrzeja Dudy o zawetowanie ustawy zwanej lex TVN. - Muszą być wolne media, bo inaczej nie będziemy mogli żyć w demokratycznym kraju - mówili uczestnicy. - Każdy z nas musi się zastanowić, co może zrobić, ale przede wszystkim nie zaprzestać myśleć - zaznaczył aktor Andrzej Seweryn, który wziął udział w demonstracji w Warszawie, przed Pałacem Prezydenckim.
Apel w obronie TVN to odpowiedź na to, że Sejm w piątek przyjął lex TVN, czyli nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, odrzucając weto Senatu. Decyzja należy teraz do prezydenta. Przepisy te, autorstwa posłów PiS, w opinii większości komentatorów wymierzone są w niezależność stacji TVN. Apel skierowany jest do prezydenta Andrzeja Dudy, "aby niezwłocznie zawetował LEX TVN".
Do niedzieli ponad dwa miliony osób podpisało się pod apelem w obronie TVN. Za wszystkie podpisy serdecznie dziękujemy.
"Każdy z nas musi się zastanowić, co może zrobić"
W niedzielę w wielu polskich miastach odbyły się manifestacje w obronie TVN i wolnych mediów. Główny protest w Warszawie pod hasłem "Wolne media, wolni ludzie, wolna Polska" odbył się na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim. Był na nim obecny między innymi aktor Andrzej Seweryn.
- Od sześciu lat już coraz mniej jestem zaskoczony tym, co dzieje się w mojej ojczyźnie. Każdy z nas musi się zastanowić, co może zrobić, ale przede wszystkim nie zaprzestać myśleć - powiedział.
Chętnie głos zabierali też uczestnicy demonstracji. - Gęsto się muszę tłumaczyć przyjaciołom z zagranicy, co tu się dzieje - mówił jeden z mieszkańców reporterowi TVN24. - Miarka się przebrała. My jesteśmy od pierwszego strajku kobiet. Do tej pory wspierałyśmy to z domu, natomiast to jest już ten moment, że wszyscy powinni się już obudzić - powiedziała uczestniczka protestu, która zabrała ze sobą córkę.
Protestujący apelowali do prezydenta o zawetowanie ustawy medialnej, która według nich i innych krytyków ma na celu ograniczenie wolności mediów. - Dlaczego tu jestem? Żeby moje dzieci żyły w wolnym kraju. Żeby miały dostęp do informacji, które są rzeczywiste, a nie przekłamane - mówił mężczyzna z żoną.
"Zabierają moje wszystkie ulubione programy"
- Szłyśmy z koleżanką i mówię: Czy ty sobie wyobrażałaś 15 lat temu, że będziemy demonstrować w sprawie wolności słowa? Nie miałyśmy wyobraźni i dalej jej nie mamy. Dlatego tu jestem - podkreślała jedna z uczestniczek.
Uczestnicy manifestacji mówili, że nie chodzi o osobistą sympatię czy antypatię do konkretnej stacji telewizyjnej, ale że gra toczy się o wyższą stawkę. Wielu zwracało uwagę, że czują, że coś im się odbiera. - Muszą być wolne media, bo inaczej nie będziemy mogli żyć w demokratycznym kraju. O to walczyliśmy dawniej i teraz będziemy walczyć - podkreślał jeden z mężczyzn. - Oni zabierają moje wszystkie ulubione programy - oburzała się kobieta.
"Nie spodziewałam się tak perfidnego działania"
- Nie spodziewałam się tak perfidnego działania. Wiedziałam, że to powróci, natomiast nie sądziłam, że będzie to tak szybko załatwione z oszukaniem wszystkich norm prawnych po drodze - komentowała jedna z uczestniczek warszawskiej demonstracji.
Prezydent na decyzję w sprawie lex TVN ma 21 dni od momentu wpłynięcia ustawy do jego kancelarii. Może ustawę podpisać, zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego.
- Zabieramy głos, licząc, że nie idzie to na marne. Jesteśmy pewni, że doczekamy tego, na pewno, a wam życzymy wszystkiego najlepszego, jesteśmy z wami - dodał jeden z uczestników protestu przed Pałacem Prezydenckim.
Źródło: tvn24.pl