- To jest, moim zdaniem, całkowita kompromitacja - tak podsumowuje Andrzej Lepper piątkowy akt oskarżenia przeciw Piotrowi R. i Andrzejowi K. w sprawie "afery gruntowej".
Przewodniczący Samoobrony nie kryje swojego oburzenia decyzją prokuratury. - Na podstawie czego prokurator stawia zarzuty? Że chcieli pomóc w odrolnieniu komuś działki, której nie ma? - zastanawia się Lepper. Działania prokuratury podsumowuje jednoznacznie. To według niego całkowity blamaż tej instytucji. - Mogę zrozumieć, że prokuratura chce tutaj wyjść z twarzą, ale w taki sposób, to się kompromituje.
Według byłego wicepremiera prokuratura nie ma żadnych dowodów, które świadczyłyby o winie oskarżonych Piotra R. i Andrzeja K. - To jest, moim zdaniem, całkowita kompromitacja, przecież nie ma działki, nie ma biznesmenów, którym oni mieli pomagać, to byli wszyscy agenci CBA. To jest wszystko wielka fikcja, prokuratura na dobrą sprawę nic nie ma. To jest całkowicie durny akt oskarżenia - mówi były wicepremier i minister rolnictwa.
Sfingowana akcja
Cała akcja jest wedle opinii Andrzeja Leppera prowokacją, której celem było doprowadzenie do odwołania go ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa. - Przecież to była przygotowana przez CBA prowokacja, od początku do końca. - przekonuje przewodniczący.
Akt oskarżenia został postawiony Piotrowi R. i Andrzejowi K. za żądanie 3 mln zł za pomoc przy rzekomym odrolnieniu ziemi na Mazurach. Obu grozi do 8 lat więzienia. Mężczyźni mieli mówić m.in., że dla załatwienia sprawy konieczna będzie łapówka dla Leppera, który pełnił wówczas funkcję wicepremiera i ministra rolnictwa. Piotr R. i Andrzej K. "wpadli" w wyniku akcji specjalnej CBA, którą ma badać sejmowa komisja śledcza.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kula