Prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna złożyli w sobotę rano kwiaty pod łódzką siedzibą PiS, gdzie we wtorek został zastrzelony Marek Rosiak, asystent europosła. - Chylimy głowę przed tym dramatem, zrobimy wszystko, żeby nienawiść nie psuła serc Polaków - powiedział prezydent.
Politycy pojawili się pod łódzką siedzibą PiS, gdzie złożyli trzy wiązanki kwiatów i zapalili znicze. Chwilę stali w skupieniu, a potem jedynie prezydent wydał krótkie oświadczenie, w którym podkreślał, że mimo dzielących nas różnic wszyscy Polacy są braćmi.
"To bratobójcza zbrodnia"
- W rodzinie bywają kłótnie i spory, ale poczucie braterskiej więzi jest czymś niesłychanie ważnym i każdy, kto podnosi rękę na brata, przelewa braterską krew jest godny potępienia. Nawet jeśli jest to szaleniec. Ale jeśli, w jego szalonej głowie, mieszały się niezrozumiałe dla nas motywy, poglądy i nienawiść o podłożu politycznym, trzeba mówić o tej zbrodni mówić jako o bratobójczej - powiedział Komorowski.
I podkreślił: - Jesteśmy tu, żeby pokazać, iż w obliczu bratobójczej zbrodni jesteśmy razem z tymi, którzy stali się jej ofiarami
Zapowiedział jednocześnie też, że najważniejsze osoby w państwie będą dać o to, by "nienawiść nie przysłoniła tego, co istotą trwania społeczeństwa i narodu, czyli poczucia więzi braterskiej".
- Chylimy głowę przed dramatem człowieka, wyrażamy nasze głębokie współczucie dla rodziny i zrobimy wszystko, żeby nienawiść nie psuła serc Polaków - dodał prezydent.
"Cenię sobie każdy gest"
Poseł PiS Zbigniew Girzyński komentując to, iż prezydent, premier i marszałek złożyli kwiaty pod siedzibą PiS, stwierdził, że ceni sobie każdy gest. - Takich gestów dziś potrzeba - podkreślił na antenie TVN24. Zastrzegł jednocześnie, że szkoda tylko, że politycy PO nie poparli deklaracji łódzkiej autorstwa prezesa PiS, której celem jest zahamowanie agresji w polityce.
- Tego mi zabrakło - stwierdził, wyrażając jednocześnie nadzieję, że sobotni gest polityków PO da początek refleksji.
Girzyńskiemu nie podoba się, że prezydent, mówiąc o zbrodni w łódzkiej siedzibie PiS, nie nazwał jej - jak premier - polityczną, tylko mordem popełnionym przez szaleńca.
Poseł PiS zwrócił też uwagę, iż - ze względów bezpieczeństwa - źle się stało, że prezydent, premier i marszałek przyjechali po biuro PiS jednym autokarem.
Ze strony Kancelarii Prezydenta szybko nadeszło wyjaśnienie, że najważniejsze osoby w państwie jechały razem opancerzonym autokarem tylko z lotniska. Do Łodzi prezydent, premier i marszałek przylecieli oddzielnie. Pierwszy samolotem, dwaj pozostali - śmigłowcami.
Grozi mu dożywocie
We wtorek przed południem do łódzkiej siedziby PiS wtargnął 62-letni Ryszard C., który zaatakował znajdujące się tam osoby. Zastrzelił Marka Rosiaka, męża byłej wiceprezydent Łodzi, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Potem sprawca strzelił do 39-letniego asystenta posła Jagiełły - Pawła Kowalskiego, gdy chybił, zaatakował go paralizatorem i ranił nożem.
O godz. 11 prezydent spotka się z KRRiT i dziennikarzami, aby porozmawiać o obniżeniu agresji w życiu politycznym.
mac/fac
Źródło: tvn24.pl