- On przyszedł tam nasączony nienawiścią, z głową nabitą nienawiścią - tak o ataku Ryszarda C. na swoje biuro poselskie mówi Janusz Wojciechowski. Europoseł PiS powtarza za swoimi partyjnymi kolegami, że "nienawiść zawsze prowadzi do zbrodni" i dlatego prosi, by z tego języka politycy zrezygnowali już na zawsze. - Zrezygnujmy też z języka pogardy - dopowiada europoseł SLD Marek Siwiec.
To właśnie w biurze poselskim Jarosława Wojciechowskiego doszło we wtorek do zabójstwa działacza PiS Marka Rosiaka i ciężkiego zranienia Pawła Kowalskiego, asystenta posła tej partii Jarosława Jagiełły. W programie TVN24 "Rozmowa bardzo polityczna" Wojciechowski opowiadał, że o ataku dowiedział się przez telefon. - Siedziałem w moim biurze w Strasburgu. Zadzwonił telefon od jednego z współpracowników z Łodzi. Nie był bezpośrednim świadkiem. On tam przybiegł. Mówił, co widzi: że była strzelanina, że leży pan Rosiak i prawdopodobnie nie żyje, że jest krew, jedzie pogotowie, policja. To był gorący telefon - relacjonował europoseł PiS.
"Nasączony nienawiścią"
Do biura łatwo było wejść, bo na tym polegała istota jego funkcjonowania. - Kilkuosobowy zespół, który tam pracował, zajmował się niemal wyłącznie sprawami interwencyjnymi - tłumaczył były wicemarszałek Sejmu. Co pomyślał w pierwszej chwili, gdy dowiedział się o ataku? - Że to może być zemsta człowieka, któremu wcześniej w biurze nie udzielono pomocy, albo że udzielono jej za późno. Ale ten człowiek o nic nie prosił. On po prostu przyszedł zabić - mówił Wojciechowski. - Rzadko się zdarza tak jednoznaczny cel - dodawał.
Dlaczego Ryszard C. zaczął planować zbrodnię? Według Wojciechowskiego "nasączyły go" przede wszystkim "słowa nienawiści do PiS-u". - On przyszedł tam nasączony nienawiścią i tę nienawiść w straszny sposób zaprezentował - mówił europoseł. Wśród nienawistnych słów, które "nabiły głowę" napastnikowi wymienił te wypowiedziane przez Radosława Sikorskiego o "dożynaniu watah" i Janusza Palikota o "odstrzeleniu i wypatroszeniu szefa PiS-u". - Nie można zbagatelizować tych wypowiedzi - zaznaczał.
"Bądźmy ludźmi dla siebie"
Przysłuchujący się mu Marek Siwiec, kolega z europarlamentu, przyznał, że choć czuje się "uczestnikiem tego dramatu mocno skonsolidowanym" z europosłem "w bólu i dramacie", to jednak nie zgadza się z jego oceną, że głównym podżegaczem do łódzkiej zbrodni byli Sikorski i Palikot. - Odróżniajmy język niechęci od języka nienawiści - apelował. I dodawał: - Ja jestem bardzo ostrożny jeśli chodzi o takie bardzo proste przełożenia skutków i przyczyn. Nie zgadzam z tym, że Radosław Sikorski podżegał do zbrodni. Jeżeli to byłoby takie proste, szef MSZ powinien być następny do postawienia zarzutów - powtarzał.
Siwiec pytał swojego kolegę, czy jest przekonany, że "Jarosław Kaczyński i inne osoby reprezentujące PiS zachowywały się po wyborach prezydenckich w sposób nie wywołujący negatywnych emocji?" Wojciechowski nie odpowiedział wprost: - Polityk musi wywoływać emocje. (...) Nie wszystkie wypowiedzi polityków PiS-u mi się podobały. Ale to nie był język nienawiści. To co mówił na przykład poseł Palikot to był język nienawiści - odparł.
Obaj parlamentarzyści zgodzili się, że język - nienawiści, albo niechęci - polityce szkodzi. - Podpiszę się pod słowami: nie używajmy języka nienawiści w polityce. Bądźmy ludźmi dla siebie - mówił Wojciechowski. - A ja dopiszę do tego jeszcze język pogardy - dopowiadał europoseł SLD.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24