- Z tym gardłem Mirosława Drzewieckiego to oczywista ściema - twierdził w "Kawie na ławę" Jacek Kurski. Według europosła PiS, przesłuchanie Mirosława Drzewieckiego przed hazardową komisją śledczą nie doszło do skutku nie z powodu choroby, lecz z powodu "względnie dobrego wystąpienia" Zbigniewa Chlebowskiego przed komisją. - Wierzę, że jest chory. Ma do tego prawo - ripostował Sławomir Nitras. Polityk PO dodał jednocześnie, że dla jego partii byłoby lepiej, gdyby były minister sportu stawił się przed komisją w zaplanowanym terminie.
Zyskać na czasie i przeczytać zeznania Zbigniewa Chlebowskiego, by "toczka w toczkę mówić to, co on". Według Jacka Kurskiego, właśnie takie były prawdziwe powody niestawienia się Mirosława Drzewieckiego przed hazardową komisją śledczą. – To pic – tak europoseł PiS określił chorobę Drzewieckiego (były minister sportu w piśmie do komisji – z uwagi na ból gardła – poprosił o przełożenie przesłuchania). Kurski zauważył też, że skoro Drzewiecki nie załączył do swojego pisma zwolnienia lekarskiego, to powinien przyjść i "zacharcholić przed komisją". – Drzewiecki zorientował się, że przy względnie dobrym występie Chlebowskiego wysuwa się na czołowe miejsce tych, którzy będą zrzuceni z sań – mówił europoseł. Dlatego też – jego zdaniem – były minister sportu chce zyskać na czasie i lepiej przygotować się do zeznań.
"Wierzę, że jest chory"
– Wierzę, że jest chory. Ma do tego prawo – ripostował europoseł PO Sławomir Nitras. Jego zdaniem, "z punktu widzenia PO byłoby lepiej, gdyby Mirosław Drzewiecki stanął przed komisją". – Nie byłoby wtedy pretekstu dla pana posła Kurskiego, Wassermanna i posłanki Kempy, by snuć takie teorie – mówił Nitras. A tak – kontynuował europoseł – pojawiła się kolejna szansa, by "posłanka Kempa wyżywała się". - Każdy ma prawo zachorować – wtórował mu Ryszard Kalisz z SLD. Poseł dodał jednak, że tego rodzaju choroba powinna być poświadczona zwolnieniem lekarskim. – Dla czystości i wiarygodności powinien przedstawić takie zaświadczenie – mówił Kalisz.
Kłopotek: Sztab ludzi PO "obsługuje tę całą robotę"
Z kolei poseł PSL Eugeniusz Kłopotem stwierdził, że w sprawie choroby Mirosława Drzewieckiego nie popisał się "wytypowany do obsługi tej całej roboty" sztab PO, który pracuje nie tylko nad posłami tej partii zasiadającymi w komisji śledczej, lecz także nad Zbigniewem Chlebowskim. – Taka przemiana Chlebowskiego była samodzielna? To nie ten Chlebowski – mówił Kłopotek nawiązując do czwartkowych zeznań b. szefa klubu PO przed komisją śledczą.
Kurski: Wystudiowany, wypozowany kabaret
- To był wystudiowany wypozowany kabaret – ocenił wystąpienie Zbigniewa Chlebowskiego Jacek Kurski. Według niego, "względnie dobry występ Chlebowskiego" przed komisją był spowodowany tym, że członkowie komisji nie mieli wglądu do ważnych dokumentów. – Śledczym z premedytacją odmówiono dostępu do 400 stron stenogramów przesłuchań bossów hazardu z szefami Platformy Obywatelskiej. To jest istota materiału śledczego, na podstawie którego można wykazać, że Chlebowski kłamie i ściemnia – twierdził Kurski.
Nitras: Arłukowicz powiedział do Chlebowskiego "i tak pana dopadnę"
- Takich macie śledczych, którzy odbijali się od Zbigniewa Chlebowskiego – zwrócił się do Jacka Kurskiego Sławomir Nitras. Europoseł PO ocenił, że świadek "nie dał śledczym z PiS i SLD najmniejszej szansy dać się zamordować politycznie". – Takich macie śledczych, że się wam nie udało – dodał Nitras. Europoseł ocenił – jego zdaniem "oburzający" fakt – że wiceszef komisji śledczej Bartosz Arłukowicz po przesłuchaniu podszedł do Zbigniewa Chlebowskiego i powiedział "i tak pana dopadnę".
- Jeżeli by to się potwierdziło, to źle. Bo komisja jest nie po to, by kogoś dopaść, lecz po to, by wyjaśnić sprawę – oświadczył Ryszard Kalisz. – A może żartował? – pytał poseł.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24