– Nikogo nie interesuje, co mówiono na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, tylko co powiedział generał Jaruzelski. Były to osobiste refleksje z przeszłości – zdradził Włodzimierz Cimoszewicz. Były premier dobrze też ocenił wizytę Dmitrija Miedwiediewa.
Zaproszenie generała Wojciecha Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego, które obyło się pod koniec listopada, wzbudziło kontrowersje. Były premier był jednym z uczestników tego spotkania. Stwierdził, że nie będzie powtarzać wypowiedzi generała, bo to nie on był gospodarzem spotkania, ale zdradził, że Jaruzelski o głos proszony był dwukrotnie.
- W pierwszej części, gdy poproszono nas o wypowiedź w związku z wizytą prezydenta Miedwiediewa. Były to bardziej refleksje osobiste z przeszłości, mówiące bardziej o charakterze Rosjan, niż o współczesnej Rosji. I w tym był pewnie kompetentny. Czy miało to przełożenie na wnioski prezydenta, to nie moja sprawa. W drugiej części generał trochę wspominał, mniej to pasowało do Rady – ocenił Cimoszewicz.
"Warszawa jest na drodze do Brukseli"
Pytany o wizytę Dmitrija Miedwiediewa, były premier powiedział: - Jeśli by ją mierzyć osiągniętymi porozumieniami, to pewnie może być rozczarowanie. Ale to pierwsza wizyta po dziewięciu latach, a to problem sam w sobie. Klimat był dobry, obu zależało na tym – dodał.
Według Cimoszewicza nie trafione są zarzuty, że rosyjski prezydent przyjechał, bo traktuje Polskę instrumentalnie jako przystanek na drodze do Europy. - To bardzo dobrze, o to nam chodziło, niech w Moskwie umacnia się przekonanie, że Warszawa jest na drodze do Brukseli – przekonywał.
W polityce zagranicznej radził postawić na Berlin i Waszyngton, ale nie zapominać też o innych partnerach. – W tym roku zresztą nie było spektakularnych sukcesów ,ale i wpadek w polityce zagranicznej. Dyplomacja chyba mniej zajmuje się gospodarką, można by też energiczniej zabiegać o wykorzystanie trójkąta weimarskiego. Dalszej normalizacji ulegają stosunki z rozmaitymi partnerami, problem mamy z Litwą, ale to tylko jeden poważniejszy kłopot w relacjach z kimkolwiek – ocenił były premier.
Spiskowe teorie "bez sensu"
Pytany o smoleńskie śledztwo, Cimoszewicz stwierdził: - Naciskajmy na śledczych w tym sensie, żeby oni czuli oddech opinii publicznej, ale nie próbujmy tych służb batem poganiać, żeby nie szli na skróty – radził. Spiskowe teorie dotyczące katastrofy uznał za absurdalne. - Łapię się za głowę, jak to słyszę, jakaś sztuczna mgła, zestrzelenie samolotu, to się zdumiewająco rozprzestrzenia w kraju. To nie ma jakiegokolwiek sensu – przekonywał.
kaw/fac
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24