Odziedziczył resort w bardzo trudnej sytuacji i ograniczył się do wyczyszczenia ludzi Macierewicza, jest bardzo mało aktywny - mówił w "Faktach po Faktach" Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej z Platformy Obywatelskiej o działalności obecnego szefa tego resortu. Ocenił też, że minister Mariusz Błaszczak "ostentacyjnie lekceważy parlament", nie pojawiając się na posiedzeniach sejmowej komisji obrony narodowej.
Siemoniak ocenił, że różnicę w zarządzaniu resortem obrony narodowej przez Antoniego Macierewicza i Mariusza Błaszczaka "widać gołym okiem". - Macierewicz podejmował sto sprzecznych decyzji dziennie, a Błaszczak jest kompletnie niewidoczny, nieobecny. Odziedziczył resort w bardzo trudnej sytuacji i ograniczył się do wyczyszczenia ludzi Macierewicza, jest bardzo mało aktywny - stwierdził.
- Chyba pierwszy raz się zdarza to, że minister - a Błaszczak sprawuje funkcję od stycznia - nie był gościem sejmowej komisji obrony narodowej, żeby przedstawić swoje plany. Dość ostentacyjnie lekceważy parlament - dodał.
Siemoniak ocenił, że Błaszczak "to jest taki minister, którego nie ma". - Oczywiście fajnie było przez pierwsze tygodnie, bo była ulga po Macierewiczu, ale to jest poważny resort, poważne miejsce, poważne wyzwania - podkreślił.
"Fatalnie się za to zabrano"
Do dwóch miliardów dolarów na inwestycję w infrastrukturę ze strony Polski, a w zamian umieszczenie dywizji amerykańskiego wojska w okolicach Bydgoszczy i Torunia - taką propozycję MON skierował do Waszyngtonu. Istnienie propozycji ujawnił Onet wspólnie z portalem Politico.
Dokument miał zostać przygotowany jeszcze za urzędowania poprzedniego szefa resortu, Antoniego Macierewicza, w 2017 roku. MON potwierdziło jego autentyczność, a we wpisach na Twitterze odniósł się do niego obecny minister obrony Mariusz Błaszczak. Jak przekonywał, "amerykańskie media pozytywnie oceniają nasze starania o umieszczenie stałej bazy wojskowej USA w Polsce".
Siemoniak ocenił w "Faktach po Faktach", że "fatalnie się za to zabrano". - Upubliczniono dokument, który nigdy nie powinien zostać upubliczniony, chyba w ramach walki Macierewicz-Błaszczak o to, kto jest bardziej zaangażowany w pozyskiwanie Amerykanów - stwierdził.
Jak dodał, "napisanie wprost, że będziemy płacili za obecność wojsk amerykańskich w Polsce, jest fatalnie przyjmowane i w Polsce, i w Stanach Zjednoczonych".
"PiS prowadzi Polskę na margines Europy i świata"
Portal niezalezna.pl udostępnił fragmenty wywiadu z Mateuszem Morawieckim, który ma się ukazać w "Gazecie Polskiej". Premier mówił w nim, że "drogi Unii i Ameryki zaczęły się dość mocno rozchodzić i teraz od nas zależy, czy zbudujemy sobie pozycję zwornika, integratora pomiędzy tymi dwoma bytami, czy będziemy w niekomfortowej sytuacji ciągłego manewrowania między nimi".
Były minister ocenił w "Faktach po Faktach", że twierdzenie premiera, że Polska mogłaby zostać łącznikiem między USA i Europą "jest śmieszne".
- W Europie jesteśmy w fatalnej sytuacji: artykuł 7, zmniejszony budżet. Z Amerykanami fatalny dokument o stałej obecności. PiS prowadzi Polskę na margines Europy i świata. Tym bardziej śmiesznie brzmią takie zapowiedzi, prężenie muskułów, że my będziemy jakimś zwornikiem - podkreślił Siemoniak.
"Absurdalna kara i dziwna złośliwość"
W czwartek Prezydium Sejmu postanowiło obniżyć posłowi PO Sławomirowi Nitrasowi o połowę na trzy miesiące uposażenie poselskie, gdyż w ocenie władz tej izby, przerywając środowe wystąpienie premiera Mateusza Morawieckiego, "naruszył powagę Sejmu".
- Nie będziemy się bać, nie damy się zastraszyć tym, że posłowie są karani finansowo - podkreślił w "Faktach po Faktach" Siemoniak. Mówił też, że "to jest absurdalna kara i dziwna złośliwość". - Wyobrażam sobie jakąś formę upomnienia, ale zabrać komuś połowę pensji za to, że jest aktywny w Sejmie? To jest absurdalne. Powinien się absolutnie wstydzić Marek Kuchciński takich zachowań. To jest małostkowe i po prostu nie przystoi w parlamencie - ocenił.
Według Siemoniaka "to jest świadome działanie marszałka Kuchcińskiego, żeby posłowie bali się zadawać pytania, bali się być aktywni".
- Zmieniono tak regulaminy w Sejmie, że opozycja może bardzo mało. Ograniczono możliwość zadawania pytań, skrócono dyskusję. Na posiedzeniach komisji obrony, której jestem członkiem, często się zdarza taka sytuacja, że kiedy dyskusja idzie nie po myśli rządzących, to poseł PiS-u składa wniosek o jej zamknięcie - mówił.
Podkreślił też, że w Polsce "parlamentaryzm jest ewidentnie ograniczany". - A parlament to powinno być to miejsce, gdzie ścierają się różne poglądy, gdzie można dyskutować - dodał były minister.
Autor: ads//kg / Źródło: tvn24