Nie uważam, że przyjęcie załącznika 13 konwencji chicagowskiej było błędem - wyjaśnia prof. Marek Żylicz, członek komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, której przewodzi szef MSWiA Jerzy Miller, i ekspert międzynarodowego prawa lotniczego. Taką opinię przypisała mu w środę "Rzeczpospolita" powołując się na jego artykuł z miesięcznika "Państwo i Prawo". Żylicz koryguje także inne stwierdzenia dziennika dotyczące jego artykułu.
"Rzeczpospolita" oparła swój tekst na publikacji profesora pt. "Katastrofa smoleńska w świetle międzynarodowego prawa lotniczego" w kwietniowym numerze "Państwa i Prawa", miesięcznika Komitetu Nauk Prawnych PAN. Żylicz zarzuca jednak gazecie przeinaczenie jej sensu. - Autorzy z "Rz" przytaczają niektóre fragmenty z mojego artykułu, ale dodają do tego swoje wypowiedzi, co może sugerować, że to mój pogląd, a to nieprawda - stwierdził Żylicz.
Słusznie przyjęliśmy 13 załącznik?
Przede wszystkim nie zgadza on się z przypisywanym mu zdaniem, że decyzja o przyjęciu aneksu 13. konwencji chicagowskiej do wyjaśniania katastrofy smoleńskiej była błędem. - To absolutnie nie wynika z mojego artykułu w "Państwie i Prawie", ponieważ wykazuję, że gdyby nie to, bylibyśmy skazani tylko i wyłącznie na łaskę i niełaskę Rosjan, którzy z racji suwerenności terytorialnej decydowaliby o tym, w jakim trybie by się badania w Rosji odbywały" - powiedział Żylicz.
Podkreśla on również, że w jego opinii - wbrew temu co napisała "Rz" - aneks 13 zapewnia Polsce pełny dostęp do dowodów poprzez uprawnienia akredytowanego przedstawiciela. Według niego, to właśnie zapisy aneksu dawały Polsce m.in. prawo przesłuchiwania i wnioskowania o powołanie świadków. - To, że MAK nie wykonał tych postanowień i nie dopuścił nas do niektórych dowodów - nielicznych, ale istotnych - a później nie skonsultował z nami treści raportu, to jest tylko naruszenie tego, na co obie strony się zgodziły i co stanowi porozumienie międzynarodowe obowiązujące między oboma stronami - zaznaczył.
W jego opinii, nie wiadomo czy można było coś więcej wynegocjować. - W "Państwie i Prawie" wyraźnie zaznaczyłem, że nie było na to czasu. Natomiast porozumienie między resortami obrony Polski i Rosji z 1993 r. dawało nam tylko i wyłącznie prawo dostępu do dokumentów, które nie są tajne. Nie ma tam mowy o przesłuchiwaniu świadków, uczestniczeniu w ekspertyzach itd. - podkreślał.
Nagłośnić raport MAK
Profesor podkreślił również, że załącznik 13 do konwencji zapewnia procedurę odwołań do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO). Jak dodał, w przypadku raportu MAK nie ma takiej potrzeby. - Raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) nie jest decyzją, która by nas w jakikolwiek sposób wiązała. MAK przygotował go źle i niekompletnie. My tego raportu nie uznajemy i nie ma żadnej potrzeby, żebyśmy się odwoływali. (...) Nasza reakcja powinna polegać na odpowiednim nagłośnieniu sprawy w mediach i organizacjach międzynarodowych. Innej drogi nie ma, nie zmusimy Rosji do skorygowania raportu MAK - stwierdził.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24