Czy ratownicy górniczy mogli tuszować przyczyny tragedii w kopalni w Rudzie Śląskiej? Pojawiły się takie wątpliwości, ponieważ znaleźli się wśród rannych, a są m.in. sygnały, że mogli wietrzyć rejon, w którym później doszło do katastrofy. Prokurator takie przypuszczenia odrzuca. Ich możliwą obecność tam tuż przed wybuchem tłumaczył też w programie "24 godziny" były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski.
Śledztwo w sprawie tragedii w kopalni "Wujek-Śląsk" prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Pierwszy dzień po wypadku przyniósł wątpliwość co do postępowania ratowników w kopalni.
Prokuratura: ratownicy bez zarzutu
Zastępca katowickiego Prokuratora Okręgowego Arkadiusz Kozłowski zapewnia, że nie ma informacji, które kładłyby cień na akcję ratowników. Według niego ratownicy z miejsca wypadku wywozili jak najwięcej materiałów nie po to, żeby zacierać ślady ewentualnych błędów, które mogłyby doprowadzić do śmierci górników, a przeciwnie - aby zabezpieczyć jak najwięcej śladów mogących pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii.
Z kolei na pytanie o sygnały sugerujące, że ratownicy na chwilę przed katastrofą wietrzyli rejon ściany V, gdzie później zapalił się lub wybuchł metan, prokurator odpowiada, że nie dotarły dotąd do śledczych takie informacje. Potwierdza, że ratownicy znaleźli się wśród ofiar katastrofy, ale nie wiadomo czy pracowali podczas niej przy wydobyciu. Te informacje skłoniły dziennikarzy "Dziennika" do postawienia pytania o samą obecność ratowników w kopalni jeszcze przed wybuchem - po co mieliby się tam znajdować?
Górnik-ratownik to normalny pracownik
Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki twierdzi, że nie ma w tym nic podejrzanego. - Ratownik górniczy jest normalnym pracownikiem kopalni, a tylko w czasie akcji ucieczkowej zakłada aparat ratunkowy i pomaga kolegom. Górnik-ratownik jest normalnym górnikiem, który wcześniej zadeklarował wykonywanie bezpłatnie dodatkowej pracy - tłumaczył Markowski w programie "24 godziny".
Były wiceminister jest zdania, że przyczyną tragedii nie było ewentualne fałszowanie wyników pomiarowych metanomierzy, na co wskazują górnicy przysyłający do TVN24 informacje o powtarzających się nieprawidłowościach. - Moim zdaniem, powodem wypadku mogło być to, że ściana numer pięć kończyła swój bieg. Należy wyjaśnić, czy zostały wykonane wszystkie działania potrzebne przy zabezpieczeniu takiej ściany - uważa Markowski.
"To byłoby skakanie bez spadochronu"
Także były minister gospodarki Janusz Steinhoff nie daje wiary doniesieniom górników. - Gdyby wyniki pomiarów metanomierzy były często łamane, to praca górnika przypominałaby skok bez spadochronu z wiadomymi skutkami. Nie wierzę, że są to nagminne przypadki - twierdzi Steinhoff.
Do tragedii w kopalni w Rudzie Śląskiej doszło w piątek 18 września. Zginęło w niej 12 górników, trzynasty umarł w sobotę w szpitalu, gdzie jest jeszcze 40 rannych.
Źródło: TVN24, PAP, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP/Grzegorz Hawałej