Daniel Obajtek, prezes Orlenu, absolwent bez wątpienia prestiżowej Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska w Radomiu, wcześniej dobrze wspominany przez mieszkańców wójt Pcimia w Małopolsce, zawładnął krajową sceną polityczną. Nie ma dnia, żeby gazety, tygodniki i stacje telewizyjne nie informowały o jego dokonaniach przeszłych i planowanych nowych przedsięwzięciach, a także o otwierających się przed Danielem Objatkiem perspektywach politycznych. Pojawiły się plotki, ze Prezes upatrzył sobie Obajtka na następcę zużytego Mateusza Morawieckiego. Obajtkowi obsadzenie w tej roli chyba się spodobało. Wiąże się to jednak z niebezpieczeństwami, ale o nich później.
Tygodnik "Sieci" trafnie spostrzegł, że rok 2020 upłynął pod znakiem pandemii i dodał: "W tak trudnych warunkach niełatwo realizować zamierzone cele. Ta sztuka udała się prezesowi PKN Orlen Danielowi Obajtkowi i to właśnie ten menadżer otrzymał tytuł Człowieka Wolności tygodnika 'Sieci' 2020".
Zawistna "Gazeta Wyborcza" nie mogła oczywiście ścierpieć wyróżnienia dla Daniela Obajtka, pochodzącaego ze Stróży, a nie z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie albo choćby z Wiślnej w Krakowie. W pełnym niechęci tekście organ z Czerskiej doniósł, że utalentowany biznesman z Małopolski "w czasach gdy był wójtem Pcimia, chciał wykończyć firmę swego wuja". Natomiast nasza macierzysta stacja TVN24 w programie "Czarno na białym" poinformowała o brawurowej transakcji Daniela Obajtka, który niewykończony pałacyk na Pomorzu przekazał nieodpłatnie w 10-letnią dzierżawę, fundacji charytatywnej. Fundacja wystarała się w ministerstwie o dotację na remont. Bezinteresowność Obajtka została w ten sposób niespodziewanie wynagrodzona, a jego dobry uczynek doceniony. Nic więc dziwnego, że na gali, kiedy Obajtka wyniesiono do tytułu Człowieka Wolności, Prezes Kaczyński nazwał przedsiębiorcę z Pcimia darem Bożym dla Narodu Polskiego.
Czytałem o tym z prawdziwą satysfakcją, bo mam swój udział w rozsławianiu osiągnieć Prezesa Obajtka. Już miesiąc temu, kiedy po zakupie przez Orlen kilkunastu gazet lokalnych o Obajtku robiło się głośno, zwróciłem uwagę na jego rzadko spotykaną prawdomówność. W felietonie "Obajtek szczery do bólu" zacytowałem wezwanie Prezesa Orlenu, byśmy skończyli w Polsce z hipokryzją i udawaniem. Obajtek przyznaje, że kariery robi się dzięki "uwarunkowaniom politycznym" i przypomina, że tak było za rządów SLD i nie inaczej w czasach Platformy i PSL. Ten brak złudzeń co do natury polityki ujął mnie szczerością. Kiedy jednak czytałem coraz więcej zachwytów nad Obajtkiem i zapowiedzi awansów, ogarniał mnie niepokój. Uznałem, że to ostatni moment, by udzielić Obajtkowi koleżeńskich przestróg.
Po pierwsze, niech się nie spieszy do obejmowania urzędu premiera. To bardzo niepewna posada. Ostatni, który dłużej ten urząd piastował, to był Józef Cyrankiewicz. Rządził - jeśli można użyć tego słowa – kilkanaście lat i zasłynął paroma niefortunnymi pogróżkami, ale w końcu zapamiętany została jako elegancki sybaryta i polityczny lawirant dbający o posady dla, równie jak on elastycznych, kolegów z PPS. Żaden premier tak długo nie rządził, a o wielu pamięć zaginęła. O premierach sanacyjnych w ogóle nie warto wspominać, bo był nawet taki czas, że premierzy zmieniali się co kilka tygodni. W Polsce rządzonej przez Naczelnika Kaczyńskiego jest tylko trochę lepiej. Los Beaty Szydło powinien dać Obajtkowi do myślenia.
Prezesa też wypada przestrzec: Obajtek wygląda na ambitnego. Może uwierzyć, że jest Napoleonem, bo przecież już go do Napoleona porównywali. Jest młody, ambitny i może nie wytrzymać nerwowo. Zacznie ryć pod Prezesem, tak jak rył pod swoim kuzynem z firmy Elektroplast. W tym momencie przypomina mi się bohater Izaaka Babla – Benia Krzyk. O Beni Krzyku mówiono, że czuł się tygrysem, lwem, a nawet kotem i nie zamierzał umierać dwadzieścia razy dziennie. Nie wiadomo, czy Obajtkowi wydaje się, że jest tygrysem, lwem albo kotem, zapewne jednak śni po nocach, że jest arabskim szejkiem, a Orlen to Saudi Aramco. Cała droga życiowa Prezesa Obajtka wskazuje też, że nie zamierza on umierać dwadzieścia razy dziennie. Z takim trzeba ostrożnie.
W piśmie "Karta", wydawanym przez godnych podziwu idealistów, czytam w artykule o języku esperanto: "Potrzebne są racje porządkujące (…) reguły życia publicznego, wprowadzane przez ludzi, którzy nie ideologizują, nie definiują wroga, a odwrotnie – służą na równi wszystkim". To nie są racje Człowieka Wolności 2020, rycerza "kultowych hot dogów", sprzedawanych na stacjach benzynowych firmy Orlen.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24