Polska przechodzi bezpiecznie przez kryzys, finanse publiczne są wiarygodne jak nigdy, a trzymanie w ryzach wydatków dało pozytywne efekty - mówił we wtorek w Sejmie, podczas pierwszego czytania projektu budżetu na 2013 roku minister finansów Jacek Rostowski. Suchej nitki na projekcie budżetu nie zostawiła jednak opozycja. Jej zdaniem jest on "niewiarygodny, mocno naciągany i bez głębszej myśli". Projektu bronili posłowie PO.
Wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu złożyło m. in. PiS. Jego głosowanie zaplanowano na środę.
Bezpiecznie i spokojnie
Debata nad projektem budżetu rozpoczęła się krótko po godz. 9, a zakończyła tuż przed godz. 19. - W dyskusji zgłoszono wnioski o odrzucenie w pierwszym czytaniu rządowego projektu ustawy budżetowej na rok 2013 (...) Do głosowania nad tymi wnioskami przystąpimy jutro rano - poinformował po zakończeniu debaty wicemarszałek Sejmu Cezary Grabarczyk. Minister finansów Jacek Rostowski mówił przedstawiając projekt, że Polska przechodzi bezpiecznie przez kryzys, finanse publiczne są wiarygodne jak nigdy, a trzymanie w ryzach wydatków dało pozytywne efekty. Podkreślił, że rząd Donalda Tuska przewidział spowolnienie gospodarcze i zaprojektował budżety na lata 2011, 2012 i 2013 tak, by Polska była bezpieczna. Podsumowując swoje wystąpienie stwierdził, że Polska stoi przed wyborem między odpowiedzialną polityką finansową rządu a "polityczną piramidą finansową, proponowaną przez PiS". Minister zaznaczył, że polskie finanse publiczne są wiarygodne jak nigdy w przeszłości. - Rentowność naszych pięcioletnich obligacji jest najniższa w historii, tak jak rentowności naszych wszystkich obligacji denominowanych w euro, a rentowność dwu- i dziesięcioletnich denominowanych w złotych odstaje od najniższych w historii jedynie o kilka setnych procenta. To są twarde dane o tym, jak rynki wyceniają wiarygodność polskich finansów publicznych - powiedział Rostowski. Dodał, że koszt ubezpieczenia polskich obligacji skarbowych przed niewypłacalnością państwa jest niższy niż dla 3/5 krajów strefy euro i jedynie o kilka setnych procenta wyższy niż dla Francji.
Pracujmy dalej
Natomiast wiceminister finansów Hanna Majszczyk przekonywała, że planowane przez rząd ograniczenie wydatków pozwoli osiągnąć cel zakładany w projekcie ustawy budżetowej na 2013 r., czyli deficyt nie większy niż 35,5 mld zł. Zapewniła, że zmiany zakładane w projekcie ustawy okołobudżetowej pozwolą zrealizować wszystkie zadania, które ciążą na państwie. Szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych Dariusz Rosati (PO) zapewnił, że projekt budżetu na 2013 r. jest bezpieczny finansowo i umiarkowanie optymistyczny. Dodał, że klub PO jest za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji finansów. Także klub PSL opowiedział się za skierowaniem projektu do dalszych prac w sejmowej komisji finansów publicznych. W ocenie Jana Łopaty (PSL) przedstawiony projekt ustawy budżetowej jest mimo wszystko optymistyczny.
Bez wizji
Przeciw projektowi ostro opowiedziała się opozycja. PiS złożyło wniosek o odrzucenie projektu po pierwszym czytaniu. Beata Szydło (PiS) wezwała opozycję do poparcia tego wniosku. Posłanka mówiła, że rząd w budżecie przyjął filozofię reformowania poprzez likwidowanie np. sądów w miastach powiatowych, szkół, komisariatów policji, placówek poczty, połączeń kolejowych i autobusowych. Sławomir Kopyciński z Ruchu Palikota podkreślał, że w projekcie budżetu brak wizji i spójnej koncepcji chroniącej obywateli przed dalszym zubożeniem, a podatnicy ciężar walki z kryzysem znów mają wziąć na siebie.
Projektu nie zamierza poprzeć także SLD. Leszek Miller (SLD) zapowiedział, że jego ugrupowanie nie poprze projektu w pierwszym, w drugim ani w trzecim czytaniu, bo nie spełnia on oczekiwań Polaków. Jego zdaniem na wzrost w wysokości 2,2 proc. PKB przewidziany przez rząd w projekcie mogą sobie pozwolić kraje bogate, a nie biedne, które muszą nadrabiać zaległości.
Jacek Bogucki (Solidarna Polska) skrytykował rząd za to, że nie zrobił nic, żeby zapobiec kryzysowi gospodarczemu w Polsce, podczas gdy sąsiednie kraje stabilizowały gospodarkę. Powiedział też, że rok temu rząd przewidywał, iż wzrost PKB w 2013 r. będzie na poziomie 3,4 proc. PKB, a jest to 2,2 proc. PKB. - W planie finansowym - według Donalda Tuska i według Rostowskiego - nic się nie zgadza - ocenił.
Seria pytań
Do pytań zadawanych przedstawicielom rządu zapisało się 92 posłów. Domagali się m.in. informacji na temat długu publicznego, programów przeciwpowodziowych, realizacji inwestycji drogowych czy zmian w VAT.
Wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk pytany o poziom długu publicznego względem PKB w 2013 r., jeżeli w przyszłym roku wzrost gospodarczy spadłby do ok. 1 proc. (rząd zakłada wzrost 2,2 proc. PKB) powiedział, że rząd przewiduje, iż w przyszłym roku dług publiczny do PKB wyniesie 51,4 proc. - W przypadku spadku wzrostu PKB o 1 proc. relacja ta zbliży się do ok. 52 proc., (...) - także będzie na zupełnie bezpiecznym poziomie - zapewnił. Dodał, że rząd przewiduje, że w 2016 r. dług spadnie do 49,6 proc.
Co zaplanowali?
Przyjęty przez rząd pod koniec września projekt budżetu na 2013 r. zakłada, że dochody w przyszłym roku wyniosą 299 mld 385 mln 300 tys. zł, a wydatki będą nie wyższe niż 334 mld 950 mln 800 tys. zł. Tym samym deficyt ma nie przekroczyć 35 mld 565 mln 500 tys. zł. Zgodnie z projektem dochody podatkowe mają wynieść w przyszłym roku 266 mld 982 mln 697 tys. zł i będą o 5,1 proc. większe niż w rok obecnym. Na kwotę tę składają się dochody m.in. z VAT (126 mld 414 mln 509 tys. zł), akcyzy (64 mld 543 mln 730 tys. zł), CIT (29 mld 638 mln 450 tys. zł), PIT (42 mld 936 mln zł), podatku od wydobycia niektórych kopalin (2 mld 200 mln zł). Dochody niepodatkowe zaplanowano na 30 mld 806 mln 651 tys. zł. Złożą się na nie dochody z dywidend od udziałów Skarbu Państwa w spółkach, a także z wpłat z zysku (5 mld 860 mln 10 tys. zł), dochody z cła (2 mld 1 mln zł), wpłaty z zysku NBP (401 mln 900 tys. zł), opłaty, grzywny, odsetki i inne dochody niepodatkowe (20 mld 160 mln 479 tys. zł), wpłaty jednostek samorządu terytorialnego (2 mld 383 mln 262 tys. zł).
Nieco więcej wydatków
Ustalony w projekcie limit wydatków budżetowych na 2013 r. jest wyższy o 1,9 proc. od planowanego na 2012 r. Udział wydatków budżetu państwa w PKB w 2013 r. wyniesie 19,8 proc. wobec 20,4 proc. w 2012 r., co oznacza spadek o 0,6 pkt proc. Przy ustalaniu planu wydatków zastosowano tzw. tymczasową dyscyplinującą regułę wydatkową, czyli mechanizm ograniczający wzrost wydatków publicznych. Ponadto w 2013 r. utrzymano zamrożenie funduszu wynagrodzeń we wszystkich jednostkach państwowej sfery budżetowej. Rząd w projekcie założył, że w przyszłym roku polska gospodarka będzie rozwijać się w tempie 2,2 proc., a średnioroczna inflacja wyniesie 2,7 proc. Ponadto przyjęto, że wzrost spożycia ogółem wyniesie 5 proc. (w ujęciu nominalnym), realny wzrost wynagrodzeń sięgnie 1,9 proc., a zatrudnienie wzrośnie o 0,2 proc.
Co dalej?
Zgodnie z konstytucją parlament może pracować nad budżetem cztery miesiące, z tym że Senat ma na zgłoszenie swoich poprawek 20 dni od dnia przekazania ustawy przez Sejm. Jeżeli w ciągu czterech miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi projektu budżetu, uchwalona ustawa - po rozpatrzeniu przez obie izby parlamentu - nie zostanie przedstawiona prezydentowi do podpisu, może on w ciągu 14 dni zarządzić skrócenie kadencji Sejmu.
Prezydent ma siedem dni na podpisanie ustawy budżetowej. Może też - przed podpisaniem - zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności budżetu z konstytucją. Trybunał musi orzec w tej sprawie w ciągu dwóch miesięcy. Zgodnie z harmonogramem prac nad ustawą budżetową przyjętym przez komisję finansów publicznych, na 14 grudnia zaplanowano głosowanie nad ustawą w Sejmie; senatorowie będą pracować nad ustawą do 8 stycznia 2013 r., a 28 stycznia budżet ma być przekazany do podpisu prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Autor: mn//bgr / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: M.Śmiarowski/KPRM