Posłowie Bartosz Arłukowicz z Lewicy i Zbigniew Wassermann z PiS są jedynymi posłami, którzy widzieli zeznania biznesmena od hazardu Ryszarda Sobiesiaka - wynika z notatki sporządzonej na polecenie szefa komisji hazardowej. Krąg osób, które mogły stać za przeciekiem do "Rzeczpospolitej" powoli się zawęża.
Z notatki wynika, że oprócz posłów: Arłukowicza i Wassermanna z zeznaniami Sobiesiaka (złożonymi w prokuraturze 6 stycznia i różniącymi się od tych, które przed komisją złożyli politycy PO) zapoznało się jeszcze trzech asystentów sejmowych śledczych: Beaty Kempy z PiS, Sławomira Neuamnna z PO, a także Wassermanna oraz pracownik sekretariatu komisji.
W prokuraturze kontakt z materiałami miało czterech prokuratorów - prokurator okręgowy, jego zastępca, referent i naczelnik wydziału.
W sumie jest to dziewięć osób.
Dokumenty ściśle tajne
Szef komisji hazardowej Mirosław Sekuła z PO nie wyklucza żadnego, ewentualnego źródła przecieku. Uważa, że przeciek mógł nastąpić od posłów i ich asystentów, którzy widzieli zeznania Sobiesiaka, z samej prokuratury lub od osób pracujących w sekretariacie komisji.
Materiał, którego fragmenty wyciekły do "Rz", objęty jest tajemnicą śledztwa i zapoznawanie się z nim możliwe jest tylko z jednego egzemplarza na miejscu w sekretariacie komisji śledczej w Sejmie. - Za każdym razem, gdy ktoś się z nim zapoznaje odnotowywane jest to w specjalnej książce. Dokumentów nie wolno kserować, można jedynie sporządzać z nich notatki - wyjaśnił Sekuła.
Materiały - jak wynika z notatki komisji hazardowej (czytaj) - zostały umieszczone w stalowej szafie pancernej w wydzielonym pomieszczeniu w Sejmie. "Pomieszczenie to zamykane jest na klucz. Klucz od tego pomieszczenia znajduje się w plombowanej saszetce, będącej w dyspozycji pracowników sekretariatu. Saszetka przechowywana jest w zamykanej na klucz szafce w sekretariacie Komisji. Klucz od pokoju prezydialnego jest codziennie, wraz z kluczami od pozostałych pokoi sekretariatu pobierany i zdawany u pracownika Straży Marszałkowskiej" - opisano w notatce.
"To absurdalna sytuacja"
Arłukowicz stanowczo zaprzecza, by to on mógł być źródłem przecieku do mediów. - Oczywiście, że zapoznałem się z tajnymi materiałami i zamierzam w dalszym ciągu się zapoznawać - powiedział.
Jego zdaniem, takie przecieki utrudniają pracę sejmowym śledczym. - Będzie mi dużo trudniej pracować, kiedy materiały tajne znajdują się w prasie. To pozwala przygotować się świadkowi - stwierdził polityk Lewicy.
Nic do zarzucenia nie ma sobie także Wassermann. Co więcej wskazuje, że to szef komisji doprowadził do absurdalnej sytuacji. - Jest jeszcze taka możliwość, że ktoś robi to specjalnie, po to, żeby powiedzieć, że nam nie wolno akt dawać, bo jesteśmy niewiarygodni - ocenił poseł PiS.
Z kolei Neumann uważa, że notatka przygotowana na polecenie Sekuły niczego nie przesądza, gdyż jest tylko prostą informacją, dotyczącą tego, kto się zapoznał z materiałami z prokuratury.
Zapewnił też, że jego asystent nawet nie przekazał mu informacji z zeznań Sobiesiaka w prokuraturze, które znalazły się w "Rz", bo - jak tłumaczył - nie było w minionym tygodniu istotne.
Za każdym razem, gdy ktoś się z nim zapoznaje odnotowywane jest to w specjalnej książce. Dokumentów nie wolno kserować, można jedynie sporządzać z nich notatki ms
- Jeśli rzeczywiście to poszło z komisji, to mamy kłopot, bo nikt nie będzie chciał z nami współpracować - dodał Neumann.
Prokuratura: Nie od nas poszedł przeciek
Śledztwo ws. przecieku do "Rz" ma być wszczęte, tyle że nie wiadomo jeszcze,w której prokuraturze. Warszawska Prokuratura Apelacyjna postanowiła, że wniosek Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga o wyznaczenie innej jednostki, która przeprowadzi śledztwo ws. przecieku trafi do Prokuratury Krajowej.
Chodzi o to - jak tłumaczył rzecznik prokuratury apelacyjnej Zbigniew Jaskólski - że sprawa dotyczy śledztwa prowadzonego przez jedną z warszawskich prokuratur okręgowych i mógłby się pojawić zarzut stronniczości.
Rzeczniczka praskiej prokuratury Renata Mazur zaprzeczyła, by przeciek mógł mieć związek z tą właśnie prokuraturą.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24