Polska armia jako jedyna zabrania żołnierzom wypicia nawet kropli alkoholu na zagranicznych misjach. W polskich bazach kwitnie więc przemyt i czarny rynek kontrabandy z procentami - pisze "Gazeta Wyborcza".
Za złamanie zakazu picia na misjach żołnierzom grozi karny powrót do kraju, postępowanie dyscyplinarne, a w skrajnych przypadkach prokuratorskie. Tak było w Iraku, tak jest w Libanie, Czadzie, Kosowie i Afganistanie. W tym ostatnim kraju jesteśmy, jak się okazuje, najbardziej purytańskim, przynajmniej oficjalnie, kontyngentem w operacji NATO.
"Dowództwo operacji ISAF [sił NATO w Afganistanie] zezwala na wypicie alkoholu w rozsądnych ilościach. Żołnierz po służbie może wypić dwa piwa lub lampkę wina w określonych godzinach i miejscu" -mówi mjr Mirosław Jędrzejowski z Dowództwa Sił Połączonych NATO w Brunssum.
Ale poszczególne kontyngenty mają prawo wprowadzać własne przepisy. I tak amerykańscy żołnierze mogą wypić piwo, jeśli nie przebywają akurat w bazie bojowej, lecz np. na terenie bazy dowództwa ISAF w Kabulu. Na dozwoloną przez ISAF dawkę alkoholu mogą sobie codziennie pozwolić Niemcy, Holendrzy, Duńczycy czy Francuzi.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"