Jedna czwarta przypadków szkodliwych dla zdrowia i niebezpiecznych dla życia działań medykamentów to rezultat nieodpowiednio zażywanych leków - ostrzega "Dziennik Polski".
Lekarze czasami przepisują taki zestaw specyfików, że zamiast pomagać szkodzi. Winni są także pacjenci, którzy nadużywają leków albo sami zmieniają ich dawkowanie – pisze „Dziennik Polski”. Analiza 800 recept zebranych przez krakowski ośrodek w związku ze zgłoszeniami o działaniach niepożądanych przyniosła nieoczekiwane efekty. Jeden z pacjentów miał np. zapisane dwa leki antyhistaminowe (stosowane w alergii) naraz, inny aż trzy leki niesterydowe przeciwzapalne (działające przeciwbólowo i przeciwzapalnie). Ktoś inny dostał do równoczesnego stosowania trzy preparaty z grupy benzodiazepin – działające przeciwlękowo, uspokajająco i nasennie. „W przypadku tych pacjentów doszło do poważnych niepożądanych efektów” – podkreśla dr Jarosław Woroń z Regionalnego Ośrodka Monitorowania Działań Niepożądanych Leków w Krakowie. „Te leki w żaden sposób się nie uzupełniają, ich połączenie nie zwiększy efektów leczenia, natomiast spowoduje efekty uboczne. Pacjenci nie powinni ich zażywać równocześnie” – dodaje. Nie bez winy są pediatrzy, którym pracownicy ośrodka poświęcili odrębną pracę naukową na temat nieracjonalnego stosowania leków. „Trafiły do nas naprawdę dziwne przypadki. Raportowano o działaniach niepożądanych po acyklowirze, zastosowanym doustnie jako lek na przeziębienie. A przecież to lek działający wyłącznie na wirusy z grupy Herpes, które z pewnością nie powodują przeziębienia” - opowiada dr Woroń. Kilku pacjentów otarło się o śmierć z powodu obrzęku warg, języka oraz krtani po przepłukaniu gardła rozpuszczonym w wodzie kwasem acetylosalicylowym (popularnie zwanym aspiryną). Środka tego nie stosuje się zewnętrznie. Trzeba jednak przyznać, że niekompetencja lekarzy to tylko kropla w morzu tego, co trzeba nazwać głupotą pacjentów. Polacy, którzy bardzo lubią leczyć się samodzielnie, bez porozumienia z lekarzem zwiększają lub zmniejszają sobie dawkę leku, kupują równocześnie kilka preparatów o podobnym działaniu, z upodobaniem stosują ziółka, polecone przez sąsiadkę. Częste jest odwiedzanie kilku lekarzy. - Rzadkością jest pacjent, który wie, jakie są nazwy i jak zażywać leki, które przyjmuje. Zwykle potrafi powiedzieć, że „bierze coś na serce”. Kolejny odwiedzany lekarz nie ma pełnej wiedzy na temat preparatów stosowanych przez pacjenta, więc specyfiki, które zapisuje, mogą się powtarzać albo nawet mogą kolidować z dotychczasowymi - twierdzi dr Woroń.
Źródło: "Dziennik Polski"