Po wykryciu układu w Polsce, bracia Kaczyńscy et consortes odkryli układ w Europie. Układ antypolski oczywiście. No i bez strachu będą się mu przeciwstawiać na szczycie w Brukseli.
Dwa lata temu polscy wyborcy dali się braciom Kaczyńskim oszukać i uwierzyli, że istnieje w Polsce spisek „okrągłego stołu”, że sygnatariusze owego porozumienia, które stworzyło niepodległą i demokratyczną Rzeczpospolitą, to byli w istocie zdrajcy, a monopol na prawdę i patriotyzm mają oni, Rydzyk i Giertychowie. Minęło 20 miesięcy ich rządów i dowodów spisku nie ma. Raport Macierewicza w sprawie WSI wywołał wyłącznie uśmiech politowania. „Porażające dowody” narodziły się i pozostały w głowach rządzących nami ludzi.
Wobec tamtej kompromitacji bracia wymyślili nowego wroga: Unię Europejską, która, co prawda, daje nam 70 miliardów euro, ale w zamian za to chce nas pozbawić należącej się nam z prawa boskiego wagi przy głosowaniach w Radzie Ministrów UE.
O co ten kretyński spór? Unia Europejska i jej poprzedniczki istnieją od 50 lat. Podczas całej jej historii bodaj dwa razy tylko szefowie państw i rządów nie osiągnęli jednomyślności. W tych dwóch okazjach zdecydowane votum separatum złożyła premier Margaret Thatcher. Ale w obu wypadkach, po kilku tygodniach tamte kontrowersje zostały zażegnane. Co sugeruje braciom Kaczyńskim, że nie będzie tak również w przyszłości? Że nasi przyjaciele i partnerzy z Unii uwezmą się właśnie na Polskę i przy systemie podwójnej większości (niedoskonałym, zgoda) zrobią nam krzywdę?
Kogo do tej pory Unia skrzywdziła? Przypatrzmy się: Hiszpanię, która przystąpiła do EWG w 1986 i przez ostatnie 21 dokonała epokowego skoku cywilizacyjnego? Ubożuchne Portugalię i Grecję, które wybudowały nowoczesne infrastruktury i zdecydowanie podniosły poziom życia swoich obywateli? Za czyje pieniądze? Płatników netto, głównie za pieniądze niemieckie, za pieniądze Beneluxu i Francji. Nasz rząd urządza raz po raz antyniemieckie histerie, zapominając, że to głównie Niemcy, wyrzekając się części swoich ciężko zarobionych pieniędzy, odbudowały Hiszpanię, Portugalię, Grecję i włoskie Południe, a teraz wyrzekły się kolejnych pieniędzy, żeby odbudować zacofany Wschód Europy. Czy aby na pewno w złych intencjach, jak starają się nas przekonać Kaczyński z Orzechowskim?
Zgoda, system pierwiastkowy mógłby być lepszy. Ale są momenty historyczne, w których dobre pomysły udaje się wdrożyć i są momenty, w których się nie udaje. W tym momencie szanse na „pierwiastek” są zerowe. Polityk powinien o tym wiedzieć. Po co więc stajemy do bitwy, której nie możemy wygrać? Nie umieramy: jeśli system podwójnej większości okaże się z jakichś powodów dla nas niekorzystny (tj. rzeczywiście dojdzie do sytuacji, w którym święta zasada unijnej jednomyślności zostanie pogwałcona) to za rok, za dwa, za trzy, kiedy okoliczności staną się bardziej sprzyjające, powrócimy do jego forsowania: a nuż rząd w Warszawie się zmieni i znów będziemy mieć w Europie przyjaciół, bo, jak na razie, bracia Kaczyńscy uczynili wrogami wszystkich naszych dotychczasowych sprzymierzeńców? Doprowadzili do takiej sytuacji, że choćbyśmy mieli najgenialniejsze nawet pomysły, to i tak nikt ich nie wysłucha, bo zdewastowaliśmy nasze stosunki z całym światem, bo mamy wizerunek, że gorszym może się „poszczycić” chyba tylko Kim Dżong Il.
To podejście ma wiele przyczyn, zapewne głównie psychologicznych, wywodzi się z jakiegoś patologicznego kompleksu niższości. Kompleksu własnego, który chcą przełożyć na wszystkich Polaków. Bierze się z pogardy dla ludzi, głównie dla własnych rodaków. Z przekonania, że Polak, w zetknięciu z silniejszymi kulturalnie, cywilizacyjnie i ekonomicznie partnerami z Unii stanie się w mniejszym stopniu Polakiem, że utraci część swojej narodowej tożsamości. Drodzy Panowie, Polska tożsamość jest silniejsza niż się wam wydaje! Nie zostaniemy wszyscy homoseksualistami, czym nas straszy prezydent i wicepremier Giertych, nie wyrzekniemy się katolicyzmu, czym nas straszy o. Rydzyk. Po 50 latach Unii Włosi, Niemcy, Francuzi czy Holendrzy nie stali się mniej Włochami, Niemcami, Francuzami czy Holendrami. Po 27 latach Wspólnoty i Unii Brytyjczycy nie są mniej Brytyjczykami. Po 21 latach Hiszpanie czy Portugalczycy nie zatracili swojej tożsamości i religijności. Trzeba nieskończonej niewiary we własny naród, pogardy dlań, by sądzić, że Polacy będą mniej Polakami w Unii.
„Kto nie szanuje innych narodów, nie uszanuje również własnego” mawiał Andriej Sacharow. Wczoraj, rozprawa z pielęgniarkami przez URM-em dowiodła, że się nie mylił.
Na dodatek, dotychczas wszystko w Polsce było w miarę jasne. Od czasów Sejmu Czteroletniego, od „wojny fraka z kontuszem”, w Polsce ścierały się dwie opcje: prozachodnia i prorosyjska. Dzisiaj po raz pierwszy w Warszawie mamy rząd jednocześnie antyrosyjski i antyzachodni. Szczytem nieodpowiedzialności jest wytaczanie wojny Unii Europejskiej w sytuacji, w której Władimir Putin obrał sobie Polskę za głównego wroga, którym straszy Rosjan tak, by nie zwracali uwagi na skrajną nędzę, w jakiej żyje większość obywateli Federacji. Polsce, by przetrwać, by mieć przyszłość, by się rozwijać, potrzebna jest silna Unia, a tymczasem bracia Kaczyńscy i ich marionetka – pani minister Spraw Zagranicznych – robią wszystko, by Unię osłabić. Osłabiając Unię, działają wbrew interesom Polski. Trzeba odebrać im brzytwę.