- Był trochę dziwny, po prostu nieprzyjemny, ale są różni ludzie. W życiu bym nie pomyślała, że to on - mówi sąsiadka Zbigniewa R., podejrzanego o zabójstwo 19-letniej Dominiki z Komornik. Inni sąsiedzi opisują 45-latka jako osobę spokojną i pomocną. Podkreślają, że lubił porządek i ciszę.
Patrycjusz Paweł Medyński, red. naczelny lokalnej gazety "Roland" Zbigniewa R. znał od dzieciństwa. Byli sąsiadami. Wspomina go jako człowieka spokojnego i pomocnego. - Nie był agresywny, nawet nie przeklinał - mówi.
Jak opowiada, 45-latek był żonaty z dużo młodszą kobietą, ale wziął rozwód. Mieszkał sam w Środzie Śląskiej. Utrzymywał się ze zbierania złomu i puszek. Prawdopodobnie otrzymywał też rentę.
Medyński potwierdza, że Zbigniew R. i jego brat byli leczeni psychiatrycznie. Jak mówi, mężczyzna miał też zatargi z prawem, ale - według relacji redaktora - były to drobne wykroczenia, raczej kradzieże, za które nigdy nie poniósł odpowiedzialności. Psychiatrzy uznawali go bowiem za niepoczytalnego.
"Zabrał rzeczy Dominiki i porozrzucał po całym mieście"
W wizji lokalnej z udziałem Zbigniewa R. uczestniczył Wiktor Kalita, dziennikarz gazety "Roland". Nie słyszał tego, co mówił Zbigniew R., ale widział, jak prowadził on śledczych na miejsce zbrodni, a następnie do swojego domu. - Moim zdaniem to jednak ta osoba (zabiła 19-latkę - red.), ponieważ prowadził tą ścieżką, którą wcześniej wskazał pies tropiący z Saksonii z Niemiec - zaznacza Kalita.
Jak relacjonuje, Zbigniew R. po dokonaniu morderstwa miał pójść do domu po rower i wrócić na miejsce zbrodni. - Zabrał rzeczy Dominiki i porozrzucał po całym mieście. Telefon komórkowy znaleziono na ulicy Rakoszyckiej, elementy ubrania w rynku i w różnych innych częściach miasta. On to pokazał, on się do tego przyznał - mówi.
Dlaczego jego zdaniem zabił dziewczynę? - Mógł mieć na mieście z nią kontakt sporadyczny, coś do niej powiedzieć, ona mu coś odpowiedziała i dlatego za nią poszedł - przypuszcza.
"Dziwny", "lubił ciszę i spokój", "pedancik"
Sąsiedzi Zbigniewa R. są zszokowani. - Nie pomyślałabym, naprawdę, że dwie bramy dalej mieszka taki zboczeniec, morderca - mówi mieszkanka Środy Śląskiej. - Był trochę dziwny, po prostu nieprzyjemny, ale są różni ludzie. W życiu bym nie pomyślała, że to on - dodaje.
Kobieta wspomina, że mężczyzna nie zaczepiał ludzi, nie pił alkoholu. Często rąbał innym drzewo, by zarobić dodatkowe pieniądze. - W mieszkaniu miał czysto, był pedancikiem - dodaje.
Potwierdza to inny sąsiad. - W komórce miał tak poukładane, że ludzie w domach tak nie mieli - mówi. - Był pasjonatem rowerów, lubił je naprawiać i czyścić - dodaje. - Lubił ciszę i spokój - twierdzi mężczyzna. Mężczyzna ufał mu do tego stopnia, że kilka lat wcześniej prosił go, by odprowadzał i odbierał jego syna z przedszkola.
Sąsiad przyznaje, że wiedział o chorobie psychicznej Zbigniewa R. - Był trochę dziki - mówi. Jak dodaje złościł się, gdy latem dzieci hałasowały na podwórku, ale nie krzyczał. - Mruczał i przeklinał jedynie pod nosem - tłumaczy. Sąsiad nie kryje, że trudno jest mu uwierzyć w winę Zbigniewa R. - To dziwna, chora sytuacja - podkreśla.
Przyznał się do zabójstwa
19-letnia Dominika zginęła 17 listopada. Wracała z korepetycji z angielskiego. Jej zwłoki znaleziono następnego dnia przy drodze krajowej nr 94 pomiędzy Środą Śląską a Komornikami (woj. dolnośląskie), zaledwie kilkaset metrów od domu. CZYTAJ WIĘCEJ
Zbigniew R. został zatrzymany w czwartkowe popołudnie w swoim mieszkaniu na terenie powiatu średzkiego. Jak poinformowała policja, był zaskoczony, ale nie stawiał oporu. Prokuratura we Wrocławiu postawiła mu zarzut morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Przyznał się do winy.
Materiał "Blisko Ludzi" TTV:
Autor: db//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24