- Mąż mi powiedział, że mam oddać te dokumenty szefowi IPN. Mąż był nastawiony na ochronę polskiego bohatera - powiedziała w rozmowie z RMF FM Maria Teresa Kiszczak, wdowa po gen. Czesławie Kiszczaku.
Prokurator Instytutu Pamięci Narodowej zabezpieczył dokumenty z domu gen. Czesława Kiszczaka. Wcześniej do IPN zgłosiła się wdowa po generale. Według kobiety wśród dokumentów jest notatka dotycząca spotkania z TW "Bolkiem" w 1974 r.
Szef Instytutu Pamięci Narodowej powiedział, że Maria Teresa Kiszczak zaoferowała IPN ich sprzedaż. Według relacji Marii Teresy Kiszczak to pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej zasugerowali warunki finansowe. - Sami mi to zasugerowali. Powiedziałam: czemu nie - mówiła.
W rozmowie z RMF FM wdowa po gen. Kiszczaku przekonywała, że jej mąż kazał przekazać te dokumenty do IPN. - Mąż mi powiedział, że mam oddać te dokumenty szefowi IPN. Mój mąż był nastawiony na ochronę polskiego bohatera - powiedziała Maria Teresa Kiszczak.
- Gdyby nie to co zrobił mój mąż, nie byłoby Nagrody Nobla dla Polaka, nie byłoby polskiego bohatera - stwierdziła.
Gen. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
TW "Bolek"
Lech Wałęsa wielokrotnie oskarżany był o to, że jest TW "Bolkiem". Konsekwentnie temu zaprzeczał. W 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb PRL. Sąd uznał wówczas, że SB fałszowała akta dotyczące Wałęsy i nie ma - oprócz wypisu z rejestru SB - jakiegokolwiek dowodu, który potwierdzałby fakt współpracy Wałęsy jako TW "Bolek".
W 2010 r. pion lustracyjny IPN uznał, że nie wystąpi o wznowienie procesu lustracyjnego Wałęsy, bo ocenił, że wydana przez Instytut słynna książka "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka "nie przynosi nowych faktów". Książka stawiała tezę, że Wałęsa był agentem SB w początkach lat 70., a jego proces lustracyjny był nierzetelny.
Autor: kło/kk / Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: tvn24