Sprawą Amber Gold zajmował się głównie mój zastępca Andrzej Parafianowicz - mówił w środę były minister finansów w rządzie PO-PSL Jacek Rostowski. Jego przesłuchanie przed komisją śledzą do spraw Amber Gold trwało dziewięć godzin.
Przesłuchanie Rostowskiego przez komisję śledczą obfitowało w wiele wymian zdań między świadkiem, jego pełnomocnikiem Markiem Chmajem a politykami PiS.
"Ta notatka bardzo mnie zaniepokoiła"
W czasie przesłuchania Rostowski poinformował, że o istnieniu Amber Gold dowiedział się z notatki ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, która 24 maja 2012 roku została wysłana do najważniejszych osób w państwie, między innymi do ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego czy ministra finansów. Była to informacja z art. 18 ustawy o ABW, czyli mogąca mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa i międzynarodowej pozycji Polski. W piśmie poinformowano, że w ocenie agencji Amber Gold to piramida finansowa, a środki klientów wyprowadzane są do należących do spółki linii lotniczych OLT Express. Przekazano też, że w najbliższych dniach ABW złoży zawiadomienie do prokuratury.
- Ta notatka bardzo mnie zaniepokoiła - oświadczył Rostowski, dodając, że był zaniepokojony rozbudową należących do Amber Gold linii lotniczych OLT Express.
W trakcie przesłuchania Rostowski poinformował, że o firmie należącej do Marcina i Katarzyny P. i o tym, że należące do nich linie lotnicze mogą upaść, poinformował ówczesnego premiera Donalda Tuska 29 maja 2012 r. - Powiedziałem mu, że dostałem tę notatkę (szefa ABW - red.) i bardzo się obawiam (...), że skoro piramida finansowa jest ściśle powiązana z tą bardzo dużą i wydaje się dynamicznie rozwijającą linią lotniczą, to jest tutaj duże zagrożenie dla wielu ludzi - relacjonował rozmowę z Tuskiem.
Odpowiadając na kolejne pytania, powiedział, że przed tą rozmową ówczesny premier nie wiedział o notatce szefa ABW.
- Jaka była reakcja premiera na to? - dopytywał Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15). - Przyjął to z dużą troską - odparł świadek. - Było widać, że jest tym zaniepokojony.
Rostowski zapewniał ponadto, że o tym, iż syn premiera Michał Tusk współpracuje z OLT Express dowiedział się "bardzo późno" i "prawdopodobnie z prasy".
Pytania o rolę Parafianowicza
Rostowski tłumaczył, że po zapoznaniu się z notatką ABW - 28 maja 2012 roku - wezwał do siebie ówczesnego wiceministra finansów, który był jednocześnie Generalnym Inspektorem Informacji Finansowej, Andrzeja Parafianowicza.
Poseł PiS Bartosz Kownacki pytał go, w jakich okolicznościach wiceministrem finansów został Andrzej Parafianowicz, który nadzorował urzędy skarbowe i kto go zarekomendował na stanowisko w MF. - Zarekomendował go generał Bondaryk (były szef ABW Krzysztof Bondaryk - red.), ale jak go zarekomendował, to ja sprawdziłem jego historię zawodową i on był świetnym ekspertem od nadzoru finansowego w Głównym Inspektoracie Nadzoru Bankowego w NBP, przeprowadził sanację wielu banków i dlatego uważałem, że jest bardzo dobrze kwalifikowaną osobą na to stanowisko - odpowiedział Rostowski.
Wassermann dopytywała świadka, czy pytał swojego zastępcę, w którym urzędzie skarbowym zarejestrowany jest Amber Gold, czy płaci podatki i jakie ma obroty. - Nie - odparł krótko Rostowski.
- Z mojego punktu widzenia (...) problem nie polegał na tym, ile podatku oni (Amber Gold - red.) są winni. Problem polegał na tym, że było OLT, które mogło upaść i spowodować bardzo poważne problemy dla ludzi, którzy nie mogliby wrócić do kraju - stwierdził Rostowski. Dodał, że później okazało się, że większość lotów przewoźnika odbywała się po kraju.
- Już było wiadomo, że jeżeli jest to piramida finansowa, to jest to działalność przestępcza i to było najważniejsze - odparł. Dodał, że właśnie z tego powodu polecił ministrowi Parafianowiczowi, by ściśle w tej sprawie współpracował z ABW.
- I niczym więcej się pan już nie interesował w tej sprawie? - dopytywała Wassermann. - Do upadku Amber Gold nie interesowałem się tą sprawą - odpowiedział Rostowski. Tłumaczył przy tym, że w tamtym czasie Europa była "na krawędzi katastrofy", a w Polsce nastąpiło ostre spowolnienie, które odbiło się na pogorszeniu stanu finansów publicznych. - Minister finansów głównie zajmował się tymi sprawami i skoro miał bardzo kompetentnego zastępcę, który tym się zajmował, to jemu to zostawił - wskazał.
Kontrola po trzech latach
We wtorek Parafianowicz przyznał przed komisją, że już 2 listopada 2011 roku ówczesny szef KNF Andrzej Jakubiak poinformował go o problemie z Amber Gold.
- Co zrobił minister Parafianowicz po tej wiedzy, jaką uzyskał od pana Jakubiaka? - pytała Rostowskiego szefowa komisji śledczej. - Nie wiem, co zrobił, wiem tylko jakie były skutki. Skutki były takie, że I Urząd (Skarbowy w Gdańsku) rozpoczął nareszcie, po de facto trzech latach kontrolę w Amber Gold - odparł Rostowski.
Wassermann zaznaczyła, że przez trzy lata urząd skarbowy nie zastosował wobec P. żadnej sankcji, choćby z kodeksu karno-skarbowego."- Wtedy by zobaczył, że jest wielokrotnie karany i złożyłby akt oskarżenia, co skutkowałoby natychmiastowym wnioskiem do KRS o wykreślenie go, jako członka zarządu tych spółek (...) To jest pierwsza możliwość, kiedy urząd mógł zahamować tę działalność - stwierdziła.
- Zgadzam się z panią, że gdyby działania urzędów skarbowych były prawidłowe od początku działania Amber Gold, to gdyby P. (...) działał w taki sposób, w jaki działał, to znaczy, że wielu dokumentów w ogóle nie tworzył, w sposób bardzo (....) nieprofesjonalny prowadził zaplecze tego swojego wielkiego oszustwa, to gdyby urzędy działały prawidłowo od samego początku, to on miałby ten problem, o którym pani mówi. I dlatego byłem tak zszokowany, tym, że w III urzędzie i w I urzędzie przez pierwszy rok nic się w sprawie Amber Gold nie działo - odpowiedział jej Rostowski.
I kontynuował: - Niemniej jednak śmiem przypuszczać, że gdyby urzędy działały prawidłowo, to on by dostosował swoje przestępcze działanie.
Rostowski przyznał jednocześnie, że "dwa urzędy (skarbowe) źle działały". - Wszystkie - wtrąciła Wassermann. - Właśnie tu się nie zgadzamy, że trzy urzędy źle działały, nie zgadzamy się co do trzeciego - zareagował Rostowski.
"Powinno być ewidentne dla pani prokurator, że Amber Gold kłamie"
Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka między innymi o to, na czym polegał "defekt prawny", który sprzyjał temu, że Amber Gold pozostawało "całkowicie poza nadzorem bankowym".
- Nie było defektu prawnego. Nie widzę tutaj defektu prawnego - odpowiedział Rostowski. Tłumaczył, że prawo bankowe zakazuje przyjmowania depozytów przez instytucje, które nie są licencjonowane i nadzorowane przez KNF.
- To było ewidentne dla przewodniczącego (KNF, Andrzeja) Jakubiaka i powinno być ewidentne dla pani prokurator (Barbary) Kijanko, że Amber Gold kłamie - mówił były szef resortu finansów. - Ona tego nie rozumiała, mówiła, że nie ma znamion łamania prawa - dodał.
Prokurator Kijanko to pierwsza prokurator, która - w Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz - zajmowała się sprawą spółki Amber Gold po złożeniu pod koniec 2009 roku zawiadomienia przez Komisję Nadzoru Finansowego.
- Amber Gold nie mógłby funkcjonować, gdyby prokuratura podjęła stosowne środki - kontynuował Rostowski.
- Skoro to nie aparat skarbowy był zdolny do tego, żeby powstrzymać Amber Gold, to czyli kto był zdolny, który z elementów aparatu państwa? - pytał poseł Nowoczesnej. - Prokuratura, policja, potem ABW - odparł Rostowski. Dodał, że urzędy skarbowe nie są od tego, aby ukrócać piramidy finansowe, to nie jest zadanie urzędów.
Dopytywany, które instytucje - w jego ocenie - zawiodły, odpowiedział: - Różne instytucje nie zadziałały tak, jak powinny. Na pierwszym miejscu uważam, że prokuratura. Także UOKiK, który akceptował te kontrakty Amber Gold na lokaty. (...) Była cała seria różnych rzeczy, które się stały, między innymi bardzo poważne zaniechania - ja uważam - dwóch urzędów skarbowych - dodał w innej części przesłuchania.
Rostowski nie wie, czy Marcin P. był "słupem"
Zembaczyński pytał też Rostowskiego, czy według niego były szef Amber Gold był "słupem" oraz skąd miał pieniądze na prowadzenie firmy. Rostowski odpowiedział: - Nie wiem, czy był 'słupem', nie wiem, skąd miał pieniądze. Pytany, czy są mu znane informacje, jakoby ktokolwiek trzymał parasol ochronny nad Marcinem P., Rostowski temu zaprzeczył.
Wiceszef komisji Jarosław Krajewski (PiS) pytał więc Rostowskiego, czy ma poczucie odpowiedzialności za brak właściwych działań instytucji państwowych w tej sprawie oraz czy ma coś do powiedzenia osobom pokrzywdzonym w wyniku działalności Amber Gold.
- Bardzo żałuję, że te osoby straciły pieniądze, ale nie uważam (...) że działania na przykład organów skarbowych, mimo że tam były bardzo poważne zaniedbania, gdyby tych zaniedbań nie było, ukróciłyby albo uniemożliwiłyby to oszustwo na bardzo znaczącą skalę - odpowiedział.
- Oczywiście mam wielkie współczucie dla tych ludzi, ale mimo waszych tez, nie uważam, że inne działanie uniemożliwiłoby rozwój tej piramidy, tego oszustwa, ani nawet koniecznie ukróciłyby - dodał Rostowski.
Zembaczyński dopytywał Rostowskiego, czy nie obawia się, że zostanie postawiony przed Trybunał Stanu. On odpowiedział: - Absolutnie nie.
Autor: akw,js,pk/adso,kg / Źródło: PAP, TVN24