W lipcu ubiegłego roku w jednej z warszawskiej kawiarni zebrali się przedstawiciele młodzieżówek partii opozycyjnych, aby spotkać się z muzykiem Zbigniewem Hołdysem i dyskutować o sytuacji w kraju. Jak wynika z dokumentów, do których dotarł portal OKO.press, lokal, w którym odbyło się spotkanie, był obserwowany przez policjantów. - To jest system państwa opresyjnego, żeby wprowadzić ludzi w wibrację lęku, żeby się nie wychylali - mówi muzyk, który spotkał się z młodymi działaczami.
W lipcu 2017 roku na ulicach wielu miast Polski odbywały się manifestacje przeciwko przyjmowanym przez władze zmianom w sądownictwie.
W ujawnionych przez OKO.press materiałach, zawarte zostały informacje na temat przeprowadzonej w trakcie protestów policyjnej operacji "Sejm" i kilku jej podoperacji, między innymi "Rekonesansu". W ramach tych działań policjanci pilnowali parlamentu, Pałacu Prezydenckiego i siedziby telewizji publicznej.
Wśród zmobilizowanych funkcjonariuszy byli także członkowie najbardziej elitarnych wydziałów policji, między innymi do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, do walki z cyberprzestępczością i z wywiadu kryminalnego.
Spotkanie się odbyło, policjanci nikogo nie widzieli
Jak pisze Oko.press, 20 lipca funkcjonariusze otrzymali inny niż zwykle rozkaz. Tym razem mieli udać się na warszawski Muranów "w celu obserwacji" jednej z kawiarni, w której przedstawiciele młodzieżówek między innymi PO, Nowoczesnej i SLD - zjednoczeni jako Demokratyczny Front Młodych - spotkali się z muzykiem Zbigniewem Hołdysem. Na spotkaniu młodzi mieli dyskutować o sytuacji w kraju.
Jak stwierdził nadkomisarz Hubert Pełka - dowódca podoperacji "Rekonesans" - "polecenie dotyczyło objęcia nadzorem tego miejsca w celu zidentyfikowania mogących wystąpić zagrożeń dla osób tam przebywających".
Oko.press podaje, że tajniacy zaczęli pilnować lokalu w południe, ale według ich raportów po kilkukrotnym rekonesansie w środku "nikt tam się nie gromadził". Po czterech godzinach zostali odwołani z tego miejsca i przenieśli się pod Sejm.
Spotkanie nie zostało jednak odwołane, ani przełożone na inny termin.
- Doszło do skutku. Było kilkanaście osób - mówi portalowi Adam Kądziela, ówczesny szef Młodych Nowoczesnych, młodzieżówki partii Nowoczesna.
Próbując wytłumaczyć raport policji, wskazuje, że sala, w której odbyło się spotkanie znajduje się na półpiętrze.
- Na dole jest klubokawiarnia, gdzie są stoliki, toczy się życie towarzyskie i ludzie spotykają się na kawie czy piwie, a do sali konferencyjnej trzeba wejść po schodach. Jeśli policjanci wchodzili tylko do części kawiarnianej, to nie mieli możliwości nas zobaczyć, bo byliśmy na górze, za zamkniętymi drzwiami - tłumaczy Kądziela w rozmowie z OKO.press.
Obserwacja czy nadzór?
OKO.press przypomina, że zgodnie z ustawą o policji, czynności operacyjno-rozpoznawcze, do których należy między innymi obserwacja, można prowadzić tylko "w celu rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw i wykroczeń, poszukiwania osób ukrywających się przed organami ścigania lub wymiarem sprawiedliwości, poszukiwania osób, które na skutek wystąpienia zdarzenia uniemożliwiającego ustalenie miejsca ich pobytu należy znaleźć w celu ochrony ich życia, zdrowia lub wolności". Jak zauważa, żadna z tych przesłanek nie odnosi się do spotkania z lipca ubiegłego roku.
Portal dotarł także do dokumentów, z których wynika, że dowódca podoperacji "Rekonesans" nadkomisarz Hubert Pełka wyjaśniał w kilku notatkach służbowych, że jego funkcjonariusze nie prowadzili czynności operacyjnych, a słowo "obserwacja" było używane w meldunkach omyłkowo - faktycznie miało chodzić jedynie o nadzór nad wskazanymi osobami w celu "zapewnienia bezpieczeństwa".
"Ależ władza się musi bać!"
- Mam ciarki na plecach - mówił Hołdys w rozmowie z OKO.press, kiedy dowiedział się o działaniach policji w związku ze spotkaniem.
- Kiedy się wysyła policjantów kryminalnych, żeby obserwowali kilku młodych ludzi, którzy chcą się gdzieś spotkać i napisali o tym jawnie na Facebooku – to znaczy, że coś się dzieje bardzo niedobrego - dodaje muzyk.
W jego ocenie, "to jest system państwa opresyjnego, żeby wprowadzić ludzi w taką wibrację lęku, żeby się nie wychylali".
- To jest niepoważne. Ależ władza się musi bać! - podkreśla Hołdys.
Autor: ads//kg / Źródło: oko.press, tvn24.pl