Emerytowany policjant, który przez 10 lat tworzył rodzinę zastępczą dla rodzeństwa, jest oskarżony o kontakty seksualne z dziewczynką, którą się opiekował. Do Sądu Rejonowego w Opolu wpłynął już akt oskarżenia. Nastolatka wkrótce urodzi jego dziecko. Tymczasem na jaw wychodzą nowe fakty ws. tajemniczego zniknięcia jego żony. Materiał "Superwizjera".
W 2004 r. rodzeństwo - 4-letnia dziewczynka i o rok starszy chłopiec - trafiło do rodziny zastępczej.
Nowi opiekunowie, Dariusz i Małgorzata H., mieli dwóch własnych synów. Mężczyzna pracował w policji, jego żona zajmowała się domem. Małgorzata H. nie mogła mieć już więcej dzieci, o czym marzył jej mąż. Prawdopodobnie to było powodem, dla którego zdecydowali się stworzyć rodzinę zastępczą.
Tajemnicze zaginięcie
Mężczyzna rozpoczął budowę dużego domu pod miastem.
Pod koniec października 2008 r. jego żona Małgorzata H. nagle zniknęła.
Dariusz H. zawiadomił policję, nie prowadził jednak poszukiwań na własną rękę. Informacje, które przekazał policji, były bardzo lakoniczne i zdawkowe. Pominął istotne elementy, takie jak ubiór czy kolor oczu własnej żony.
Dwa miesiące po zaginięciu, w styczniu 2009 r., poszukiwania Małgorzaty H. przerodziły się w śledztwo dotyczące zabójstwa. Policja zaczęła podejrzewać, że Dariusz H. ukrywa pewne fakty.
Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do osoby, która dobrze pamięta kulisy tamtej sprawy. Okazało się, że dzień przed zaginięciem kobiety w jednej z restauracji na obrzeżach Opola małżonkowie spotkali się z przyjaciółką Dariusza H. Mieli rozmawiać o wspólnym zamieszkaniu. Doszło tam jednak do kłótni. Następnego dnia Dariusz H. zawiadomił policję o zaginięciu swojej żony.
Analiza bilingów telefonicznych małżonków wykazała, że mężczyzna w dniu zaginięcia nie dzwonił do żony, jego telefon był wyłączony. Nie szukał jej w szpitalach ani u znajomych. Śledczy zakładali, że do zabójstwa mogło dojść w ich domu i szukali tam śladów zbrodni, na nic jednak nie natrafiono.
Nie pozwolił otworzyć bagażnika
Przysposobiony syn Dariusza H. wspomina, że kilka dni po zaginięciu żony mężczyzna kazał dzieciom umyć jej samochód. - Mieliśmy wysprzątać całą kabinę, z zewnątrz samochód, ale bagażnika nie wolno było otworzyć - mówi chłopak.
Podczas sprzątania domu dzieci natrafiły na rzeczy mamy - telefon, torebkę portfel i dokumenty - w pokoju Dariusza. W czasie śledztwa nie przekazały jednak tych informacji funkcjonariuszom.
Policja chciała, aby Dariusz H. poddał się badaniom wariograficznym, mężczyzna odmówił, do czego miał prawo. Na badanie zgodziła się natomiast przyjaciółka Dariusza H. Wynikało z niego, że kobieta ma świadomość, że Małgorzata H. mogła zostać zamordowana, nie miała jednak wiedzy, w jakich okolicznościach.
Dziennikarze "Superwizjera" rozmawiali z tą kobietą. Dariusz H. próbował przekonać ją do wspólnego zamieszkania w nowym domu razem z jego rodziną.
- On chciał żyć i z nią, i ze mną. Tylko ja się nie chciałam zgodzić na to. Ale on jest cierpliwy, także kto wie, co by było - przyznaje.
Po roku śledztwo ws. Małgorzaty H. zostało umorzone. Prokuratura nie znalazła ciała kobiety oraz wystarczających dowodów, które pozwalały na postawienie zarzutów zabójcy.
Problemy w domu, alarm szkoły
Już dwa miesiące po zaginięciu kobiety, w styczniu 2009 r., do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie zaczęły napływać pierwsze informacje o problemach w rodzinie.
Biologiczny syn Dariusza H. w rozmowie ze szkolnym pedagogiem przyznał, że boi się taty, który każe mu czasami klęczeć na dywanie i bije pasem lub drewnianą łyżką. Sąd zadecydował o ograniczeniu praw rodzicielskich mężczyźnie i wprowadził nadzór kuratora. Wówczas Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Opolu wystąpiło do sądu o rozwiązanie rodziny zastępczej, ale ten odmawiał.
Śledczy prowadzący sprawę zabójstwa Małgorzaty H. przekazali do Sądu Rodzinnego informacje oraz zeznania świadka, który miał usłyszeć od Dariusza H., że w przyszłości przybrana córka będzie jego kolejną partnerką. Te informacje również nie przekonały sądu do rozwiązania rodziny zastępczej.
Biologiczny syn miał dość
W grudniu 2012 r. do Pogotowia Opiekuńczego w Opolu zgłosił się jeden z biologicznych synów Dariusza H. Twierdził, że nie zniesie już dłuższego pobytu w rodzinnym domu, i poprosił o pomoc. W związku z jego ucieczką sytuację rodziny badał kurator, którego zaniepokoił stan jego przysposobionej córki, o czym poinformował sąd.
"Wygląd K. wskazuje na zaniedbania, jej odzież jest często nieświeża, wymięta, niechlujna. Rówieśnicy komentowali, że małoletnia 'śmierdzi'. K. nie nawiązuje bliższych relacji z kolegami, nie ma przyjaciół, jest bardzo zamknięta w sobie. Niepokój budzą nieobecności małoletniej w szkole, ma ponad 70 godzin" - czytamy w raporcie.
Po raz drugi Dariuszowi H. ograniczono władzę rodzicielską, ale i tym razem sąd nie rozwiązał rodziny zastępczej.
Kolejny niepokojący sygnał przyszedł we wrześniu, kiedy okazało się, że przysposobione dzieci mieszkają ze swoimi biologicznymi rodzicami i tam też rozpoczęły rok szkolny. Dariusz H. nie potrafił logicznie wyjaśnić, dlaczego tak się stało. 25 września Sąd Rodzinny w Opolu zdecydował o rozwiązaniu rodziny zastępczej Dariusza H.
Miesiąc później okazało się, że dziewczynka spodziewa się dziecka. Nie przyznała się do tego rodzicom. Potem okazało się, że podejrzewała ciążę, ale bała się mówić.
- To jeszcze dziecko, jak wziął dziecko i podjął się wychowania, to się wychowuje, a nie molestuje - mówi ojciec biologiczny 15-latki. - Nieraz w nocy budzi się: "zostaw, nie ruszaj" - tylko te słowa słyszę. Prosiłem córkę, żeby mi powiedziała, co się tam działo, a ona tylko wzrusza ramionami - dodaje.
15-latka zeznała później, że zastępczy ojciec zaczął ją molestować, gdy miała 9 lat. Dariusz H. przyznał się i został aresztowany.
Listy zza krat
Dariusz H. pisze z aresztu listy do dziewczynki i do jej rodziców. Wynika z nich, że chce zająć się w przyszłości nastolatką i jej dzieckiem. - Jemu się wydaje, że on przyjedzie i wszyscy go przywitają z otwartymi rękami, oddadzą mu K. i on będzie dalej z nią sobie żył, a ona będzie mu następne dzieci rodziła - mówi "Superwizjerowi" przyjaciółka Dariusza H.
- Odnoszę wrażenie, że on nie zdaje sobie sprawy, że to jest bardzo złe, co zrobił. On myśli, że rodzicom przejdzie złość, z czasem się z tym pogodzą. Jako że on ma duży dom i warunki, no to przyjdzie do niego K. i będą sobie żyli długo i szczęśliwie - dodaje kobieta.
Chodź śledztwo ws. zabójstwa Małgorzaty H. formalnie jest umorzone, policjanci prowadzą czynności operacyjne. Wytypowali nowe miejsce, w którym mogło zostać ukryte jej ciało. Chcą również odnaleźć auto, które po zaginięciu kobiety zostało sprzedane.
W sądzie został złożony wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędzi, która przez wszystkie lata nadzorowała tę rodzinę.
Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN