Ksiądz katecheta z Wiciny (woj. lubuskie) miał podczas lekcji religii kazać uczniowi symulować seks oralny. Prokuratura Rejonowa w Żarach zakończyła śledztwo w sprawie i sformułowała już akt oskarżenia. Ksiądz w czasie śledztwa próbował przekonać prokuratorów, że cała sytuacja była żartem i nie miała podtekstu seksualnego.
Ksiądz stanie przed sądem w Żarach. Prokuratura oskarżyła go o poddanie pokrzywdzonego ucznia tak zwanej "innej czynności seksualnej".
- Jest to czyn z artykułu 200 Kodeksu Karnego, za który grozi od 2 do 12 lat więzienia. Oskarżony nie przyznał się do winy. Zastosowano wobec niego środek zapobiegawczy. Nie będzie już mógł wykonywać zawodu katechety, oprócz tego wymagamy poręczenia osoby godnej zaufania - informuje Jacek Buśko z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Katecheta został zatrzymany w piątek, 23 stycznia przed godziną 19. Dzień później był przesłuchiwany. Wtedy usłyszał zarzuty naruszenia nietykalności osobistej uczniów. W akcie oskarżenia zarzuty zostały uzupełnione i zaostrzone.
"Tłumaczył, że się wygłupiał"
Jak informował w styczniu reporter TVN24 Aleksander Przybylski, w czasie składania wyjaśnień ksiądz częściowo przyznał, że taka sytuacja miała miejsce, ale próbował obrócić ją w żart.
- Katecheta nie przyznał się do winy, ale potwierdził, że zdarzenie z butelką miało miejsce, choć jego przebieg był nieco inny. Tłumaczył, że się wygłupiał. Przyznał, że żartował w nieodpowiedni sposób, ale zapewniał, że nie miało to absolutnie podtekstu seksualnego - powiedział Przybylski.
Prokurator potwierdza: - Oskarżony uważał, że zachowania nie miały na podtekstu seksualnego. Zeznania te uznaliśmy jednak za niewiarygodne.
Sprawę zgłosili rodzice
Według uczniów szkoły podstawowej w Wicinie ksiądz w czasie lekcji miał wyjąć butelkę z rozporka i kazać jednemu z podopiecznych symulować na niej seks oralny.
Sprawa została zgłoszona przez rodziców 11-letnich dzieci na policję, która ustalała szczegóły zajścia. Swoje śledztwo prowadziła też żarska prokuratura. I to właśnie na polecenie prokuratury ksiądz został zatrzymany. Stało się to po tym, jak uczniowie zostali, w obecności psychologa, przesłuchani w sądzie. Ich zeznania zostały uznane za wiarygodne.
"Chyba to jest trochę wyolbrzymione"
Mieszkańcy Wiciny w sprawie winy księdza byli podzieleni. Większość opowiadała się za duchownym i nie wierzyła, że doszło do takiej sytuacji.
- Chyba jest to trochę wyolbrzymione przez dzieci. Może było jakieś zajście, ale wina leży po obu stronach. I dzieci, i księdza - mówi jedna z mieszkanek.
Ekipie TVN24 udało się dotrzeć również do takich, którzy mówili, że do agresywnych zachowań księdza dochodziło już wcześniej. Nie chcieli jednak pokazywać swojej twarzy.
- Z początku był miły, ale później zrobił się agresywny - mówił jeden mieszkaniec Wiciny.
- Wnuczek mówił "dziadek przyjdź po mnie, bo ja nie chcę chodzić na religię". Na pytanie synowej, dlaczego nie chce, odpowiedział, że ksiądz krzyczy na inne dzieci - wtórowała mu babcia jednego z uczniów.
Autor: ww / Źródło: TVN 24 / PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24