Wracając tramwajem z przypiętym znaczkiem KOD, czułam negatywne emocje, reakcje, niewyrażone wprost, ale dające mi do zrozumienia, że mają mnie rzeczywiście za coś, co śmierdzi, co jest niepożądane, coś, z czym należałoby coś zrobić - mówiła w "Tak jest" aktorka Magdalena Cielecka.
Cielecka była pytana o swoją wypowiedź udzieloną w wywiadzie "Newsweekowi". Powiedziała tam, jak czuła się, wracając z manifestacji z przypiętym znaczkiem KOD. "Poczułam się jak - przepraszam za porównanie - żydowskie dziecko w tramwaju w czasie okupacji. Dziecko, które jest wystraszone i wie, że nie powinno w tym tramwaju być" - mówiła w rozmowie z tygodnikiem.
W TVN24 Cielecka powiedziała, że w ten sposób opisała "mechanizm zagrożenia i strachu, który towarzyszy komuś, kto wie, że jest w mniejszości".
Jak mówiła, część osób podróżujących z nią tramwajem była wrogo nastawiona, a nawet pełna agresji. - Od strony kilku osób czułam negatywne emocje, reakcje, niewyrażone wprost, ale dające mi do zrozumienia, że mają mnie rzeczywiście za coś, co śmierdzi, co jest niepożądane, coś, z czym należałoby coś zrobić - opowiadała. Jak dodała, wysiadając z tramwaju, usłyszała: "gorszy sort".
Aktorka zaznaczyła, że była to "lajtowa reakcja". - Ale mogłabym się spodziewać innych - powiedziała i dodała, że w samej Warszawie zdarzało się wielokrotnie, że dochodziło do aktów agresji, kiedy na przykład ktoś mówił w tramwaju w innym języku.
Krytyczne opinie
Cielecka odniosła się również do krytyki, jaka spłynęła na nią za wypowiedź dla "Newsweeka". Broniła się, że mówiąc o "żydowskim dziecku w tramwaju w czasie okupacji", użyła słów "przepraszam za porównanie". Równocześnie podkreśliła, że jej zdaniem czasami konieczne jest użycie jaskrawego określenia, by wywołać pewną reakcję.
- Załagadzanie pewnych reakcji albo mówienie o pewnych wydarzeniach, które są absolutnie groźne w moim odczuciu, jak eskalacja agresji wobec cudzoziemców w naszym kraju albo na przykład w ogóle taka mowa wojenna (...), wydaje mi się, że to jest bardzo szkodliwe - oceniła aktorka.
Magdalena Cielecka odniosła się do nieprzychylnych komentarzy, które pojawiły się w sieci. - To, co mi się zarzuca w odniesieniu do tego wyboldowanego stwierdzenia, jest właściwie tak kloacznym i tabloidowym potraktowaniem sprawy, że ośmiesza tak naprawdę niestety tych hejtujących. Ja sobie zdaję sprawę z tego, że to jest trolling, który ma za zadanie odwrócić uwagę od tego, o czym był ten wywiad, i co my mówimy tam innego - zaznaczyła. Zapewniła, że jest gotowa do merytorycznej dyskusji z osobami, które się z nią nie zgadzają.
Autor: mw\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24