Leżał pod samochodem. Chronił się tak przed słońcem, do budy nie miał już siły wejść. Ani opędzać się od much, składały w nim larwy. Barim zajął się weterynarz, a jego właścicielem policja. - On był już stary - miał wyjaśniać mężczyzna, dlaczego skazał psa na powolne umieranie w męczarniach.
Straszny los psa Bariego ze Świerklańca pod Tarnowskimi Górami poruszył mieszkańców wsi. Powiadomili policję, ta zaś wójta. Marek Cyl jeszcze tego samego dnia - w piątek tydzień temu - podjął interwencję.
- Jestem wytrzymały psychicznie, ale to co tam zobaczyłem... Ten pies był w stanie agonalnym, krążyło nad nim stado much, składały mu larwy pod skórą - opowiada wstrząśnięty wójt.
Bari leżał pod samochodem, który częściowo chronił go przed słońcem. - Do budy nie miał siły dojść ani opędzać się od much. Był żywcem zjadany. Właściciel ewidentnie czekał, aż pies zdechnie. Powiedział, że pies jest już stary, ma 14 - 15 lat. Twierdził też, że właśnie miał przyjechać weterynarz i uśpić Bariego, ale trudno w to uwierzyć - mówi Anna Walczakowska, prezes "Cichego Kąta", azylu dla bezdomnych zwierząt z Tarnowskich Gór, którą ściągnął na miejsce wójt.
Pan Bariego miał również powiedzieć interweniującym, że pies jeszcze dzień wcześniej chodził. - Niedowład nogi, na której leżał, świadczy o czymś innym. Na podstawie badania stanu odwodnienia, stawów, kości weterynarz orzekł, że Bari leżał tak od 5 do 7 dni - twierdzi Walczakowska.
Był to upalny tydzień. Bari musiał cierpieć w samotności. Jego pan powiedział wójtowi, że na stałe mieszka w Bytomiu, a w Świerklańcu bywa co dwa dni.
Czy pan zapłaci za leczenie swojego psa?
Wójt wydał natychmiastowy nakaz odebrania psa (a także innych zwierząt - drugiego psa i kotów). Bari trafił do kliniki weterynaryjnej w Chorzowie. Tam go ogolono, odrobaczono i zaczęło się intensywne leczenie, które sporo kosztuje. Teraz pies przechodzi masaże i rehabilitację, bo tylne łapy odmawiają mu posłuszeństwa. - Jeśli nie stanie na nogach, trzeba będzie przeprowadzić eutanazję. Nie skażemy Bariego na wegetację - mówi Walczakowska.
Ma nadzieję, że właściciel psa stanie przed sądem i będzie musiał ponieść koszty leczenia. Jeszcze nie usłyszał zarzutów. - Twierdzi, że dbał o psa, karmił, dwa tygodnie temu nawet kąpał. Zapoznajemy się z dokumentacją medyczną. Słowa właściciela nie potwierdzają się. Zwierzę było bardzo zaniedbane - mówi Rafał Biczysko, rzecznik policji w Tarnowskich Górach.
Wójt Cyl: - Ten pan nie zasługuje na opiekowanie się zwierzętami, ale na najwyższe napiętnowanie.
Autor: mag/gp / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Azyl Cichy Kąt