Urządzenie do nagrywania w warszawskiej restauracji „Różana” było ukryte w czujniku przeciwpożarowym. Prokuratura wszczyna postępowanie w sprawie „wytworzenia” i „pozyskania” tego podsłuchu. Jednocześnie umorzono sprawę ewentualnego, nielegalnego nagrywania za pomocą tajemniczego urządzenia. Powód? Ścigania nie chciał wicepremier Tomasz Siemoniak.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie z urzędu wszczyna śledztwo z art. 269b kodeksu karnego w sprawie tajemniczej instalacji w ekskluzywnej restauracji „Różana” na warszawskim Mokotowie – ustalili Maciej Duda i Robert Zieliński, dziennikarze śledczy tvn24.pl.
W poniedziałek rano Przemysław Nowak, rzecznik stołecznej prokuratury potwierdził te informacje: - Wyłączono do odrębnego postępowania materiały w zakresie pozyskania urządzeń podsłuchowych i wizualnych, a następnie zamontowania ich w restauracji „Różana” w celu uzyskiwania informacji bez uprawnienia, tj. o czyn z art. 269b § 1 kk. – stwierdził prokurator. Dodał, że „badana będzie zawartość nośników danych, w tym komputerów” z tej restauracji.
„Wytwarza, pozyskuje, zbywa”
Przepis mówi, że ten, kto "wytwarza, pozyskuje, zbywa lub udostępnia innym osobom urządzenia lub programy komputerowe (…)" przystosowane do popełnienia m.in. przestępstwa nielegalnego nagrywania, może zostać skazany nawet na 3 lata więzienia.
Jak się dowiedzieliśmy, rejestrator był zamontowany w czujniku przeciwpożarowym. – Z pozoru wygląda jak „czujka”, a faktycznie służy do nagrywania. Dopiero po wszczęciu śledztwa oddamy to biegłym, którzy procesowo stwierdzą, czy urządzenie nagrywało jednocześnie i dźwięk, i obraz – mówi nam osoba zbliżona do sprawy.
Znaleźli przed spotkaniem
Zaczęła się ona, gdy Służba Kontrwywiadu Wojskowego 1 kwietnia sprawdzała restaurację „Różana” na warszawskim Mokotowie. W tym lokalu na oficjalny obiad umówił się wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemonia ze swoją holenderską odpowiedniczką Jeanine Hennis-Plasschaert.
Urządzenie zostało odnaleziono w salce dla VIP-ów. SKW wezwała na miejsce policję. Funkcjonariusze zabrali tajemnicze urządzenie i komputery, z którymi – ich zdaniem – mógł być połączony odnaleziony rejestrator.
Tylko na wniosek pokrzywdzonego
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała w piątek 3 kwietnia, że wszczęła w sprawie podsłuchów postępowanie sprawdzające (poprzedza ewentualną decyzję o wszczęciu śledztwa). Oskarżyciele nie mogli nic poza tym zrobić.
Nie mogli oficjalnie wykonywać żadnych czynności. Problem krył się w zawiłościach prawa karnego. Tylko bowiem na wniosek osoby pokrzywdzonej ewentualnym nagrywaniem można było wszcząć śledztwo.
Tłumaczenie MON
W poprzednim tygodniu MON oświadczyło, że Siemoniak nie złoży wniosku o ściganie, gdyż nie doszło do nagrywania.
W rzeczywistości przepis (art. 267 kodeksu karnego) mówi, że wystarczy sam fakt założenia podsłuchu, a nie fakt nagrywania. Nadal jest to jednak przestępstwo ścigane tylko na wniosek osoby pokrzywdzonej – tłumaczy nasz rozmówca.
Prokuratorzy znajdują sposób
W piątek śledczy umorzyli swoje czynności sprawdzające w sprawie nielegalnego nagrywania.
Jednocześnie w stołecznej prokuraturze zapadła decyzja, że będzie prowadzone inne śledztwo ( z art. 269b kodeksu karnego) - w sprawie tego kto przygotował tajemniczy rejestrator ukryty w czujniku przeciwpożarowym i tego, kto z tego urządzenia korzystał i w jakim celu.
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl), dziennikarze śledczy tvn24.pl / Źródło: tvn24.pl