Zakończył się oświęcimski Marsz Żywych. Wzięła w nim udział żydowska młodzież z wielu krajów świata, ich polscy rówieśnicy i ocaleni z Zagłady. Coroczny marsz jest wyrazem pamięci o ofiarach Holokaustu. Około 10 tysięcy uczestników przeszło wspólnie "drogą śmierci" między byłymi obozami: Auschwitz i Auschwitz II-Birkenau.
Główna ceremonia upamiętniająca zgładzonych odbywa się przy pomniku ofiar obozu, który znajduje się pomiędzy ruinami dwóch największych krematoriów na terenie Auschwitz II-Birkenau.
W marszu młodzieży z Polski i Izraela towarzyszyli między innymi ocaleni z Holokaustu, minister rolnictwa polskiego rządu Jan Krzysztof Ardanowski, rabin Meir Lau, a także prawosławny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I, premier Rumunii Viorica Dancila i ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher.
Świadectwo ocalałego
- Wolałbym nie stać tutaj i nie mówić wam o tym strasznym przeżyciu, ale Holokaust miał miejsce – zaczął swoje wystąpienie Edward Mosberg, ocalały z Holokaustu. – Muszę wam powiedzieć o tych okropieństwach, które zostały wyrządzone naszej rodzinie i sześciu milionom Żydów - dodał.
Mosberg powiedział, że przed wojną miał wielką rodzinę: rodziców, dziadków, kuzynów. Tylko on ocalał. – Pozbawiono mnie mojego dziedzictwa. Wszyscy kuzyni, moi dziadkowie, zginęli. Mój ojciec został zabity przez nazistów na samym początku wojny. Moja matka trafiła do obozu zagłady. SS zagłodziło ją na śmierć - wspominał mężczyzna.
- Nie rozumiecie, ile razy stawałem oko w oko ze śmiercią - mówił Mosberg, pokazując uczestnikom Marszu Żywych bicz. - Tym biczem byłem biczowany wiele razy dziennie. Wkładali moją głowę do spłuczki i chcieli mnie utopić. Jak możemy zapomnieć, jak możemy wybaczyć? – pytał.
Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I podczas swojego wystąpienia zaznaczył, że "w historii ludzkości bardzo niewiele miejsc wzbudza taki strach i obrzydzenie". – Nigdy nie byłem w miejscu, w którym okrucieństwo było na porządku dziennym a brutalność była tak przerażająca, że przeniknęła samą naturę tego miejsca. Komory gazowe, krematoria, drut kolczasty – to wszystko przekształcało życie ludzi którzy trafiali tutaj w niewyobrażalne piekło – podkreślił duchowny.
"Nie zniszczyli nas"
Wśród uczestników marszu była Jael z Los Angeles. - To bardzo ważne, żeby pamiętać, co stało się w tym miejscu - po to, żeby to nigdy już się nie powtórzyło. Jesteśmy Żydami, więc dla nas to bardzo ważny temat, to nasza historia. Zorganizowaliśmy naszą delegację, aby pokazać, że pamiętamy i nie chcemy, by to kiedykolwiek się powtórzyło. To dla nas trudne być tutaj. Zarówno dla mnie, jak i dla większości osób z naszej grupy to pierwszy raz – powiedziała.
Bruno z Węgier powiedział, że jego obecność jest swoistą deklaracją: "nie zniszczyli nas". - To część mojej historii, ale nigdy tutaj nie byłem, tylko czytałem na ten temat. Żyłem w społeczności ocalonych, wiele osób z mojej społeczności z Węgier przetrwało. Mój dziadek był ocalonym z Buchenwaldu – mówił.
Bruno zwiedził Miejsce Pamięci Auschwitz. - Teraz wygląda to w sposób bardziej cywilizowany, jest tu bardziej zielono, ładniej, niż wyglądało, kiedy oni tutaj przebywali. Chciałem to zobaczyć. To jest także deklaracja - my wciąż żyjemy. Mam bardzo mieszane uczucia – dodał.
W marszu szła też polska młodzież. Ola przyjechała ze swoją klasą z liceum w Przygodzicach w Wielkopolsce. - Chcemy pokazać, że pamiętamy o ofiarach, ale i zintegrować się z młodzieżą z całego świata. To dość ważne dla nas – powiedziała. Jej kolega z klasy Kacper Górecki zaznaczył, że dzięki nauczycielowi historii wiedzą dużo o Holokauście. - To, co ich spotkało było okropne. To się działo na ziemiach polskich. Dlatego szczególnie łączymy się w bólu z Żydami. Chcemy im towarzyszyć w tym Marszu. Tu ginęli też Polacy, Ukraińcy, Holendrzy. Wiele osób zginęło w tym miejscu – dodał.
Z Wysokich Mazowieckich na Podlasiu na Marsz Żywych przyjechały Aleksandra i Weronika. - Przyjazd zorganizowała nasza nauczycielka historii, abyśmy mogli to miejsce zobaczyć na własne oczy. Zwiedziliśmy Auschwitz, starałyśmy się poczuć to, co tu się działo. Już same zdjęcia nas bardzo przybiły. To miejsce znałyśmy z książek, telewizji, ale zobaczyć to wszystko na własne oczy, to potworne uczucie. Wiemy, że zginęło tu tak wielu Żydów i innych ludzi, którzy byli niewinni – powiedziały.
Ruszyli na dźwięk szofaru
Tegoroczny Marsz odbywa się w 75. rocznicę masowych deportacji węgierskich Żydów do Auschwitz. Stanowili oni najliczniejszą grupę ofiar obozu. Spośród około 430 tysięcy deportowanych przeżyli nieliczni. 75 lat temu Niemcy zlikwidowali również getto Litzmannstadt (Łódź - red.). Do Auschwitz w sierpniu 1944 r. wywiezionych zostało blisko 70 tysięcy ludzi. Dwie trzecie z nich zginęło w komorach gazowych.
Marsz Żywych jest projektem edukacyjnym, w ramach którego Żydzi, głównie uczniowie i studenci, odwiedzają miejsca Zagłady utworzone przez Niemców podczas wojny na okupowanych ziemiach polskich. Poznają historię swoich przodków, spotykają się z rówieśnikami i polskimi Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata.
Kulminacją uroczystości jest przemarsz z byłego Auschwitz I do byłego Auschwitz II-Birkenau. W trzykilometrową trasę uczestnicy wyruszają sprzed bramy z historycznym napisem "Arbeit macht frei". Sygnałem do wyjścia tradycyjnie jest dźwięk szofaru, rogu baraniego używanego podczas religijnych ceremonii. Przy pomniku ofiar w byłym obozie Birkenau uczestnicy wspominają ofiary Zagłady. Zapalą pochodnie, które będą symbolizowały m.in. zamordowanych w Holokauście, ocalonych i Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Odmówią kadisz, jedną z najważniejszych modlitw w judaizmie, oraz żałobną modlitwę El male rachamim. Odśpiewają pieśń "Hatikva" (Nadzieja), hymn Izraela. Przed wymarszem młodzi uczestnicy zwiedzili ekspozycje w Muzeum Auschwitz. Zobaczyli wystawę poświęconą zagładzie Żydów, a także historyczne obiekty, w tym blok 11, zwany Blokiem Śmierci, i jego dziedziniec, na którym znajduje się Ściana Straceń. Tutaj Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy więźniów, głównie Polaków.
"Po to, żeby upamiętnić, co Niemcy zrobili"
W Marszu Żywych udział bierze między innymi były więzień niemieckich obozów Edward Mosberg, który w środę został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej.
W rozmowie z TVN24 powiedział, że idzie w marszu "po to, żeby upamiętnić, co Niemcy zrobili".
- Cały świat wiedział. O jednej rzeczy nie wolno nam zapomnieć, że dwa miliony Polaków zostało zamordowanych przez Niemców też. Ludzie zapominają o tym, nie mówią. O tym trzeba mówić. Oni byli tak samo ludźmi jak Żydzi. Im się to nie należało - podkreślił Mosberg.
Coroczny Marsz Żywych
Marsze Żywych odbywają się od 1988 r. Organizowane są tradycyjnie w Dniu Pamięci o Zagładzie (Jom HaSzoa), który został ustanowiony w 1951 roku przez izraelski parlament. Jego termin związany jest z powstaniem w getcie warszawskim. W kalendarzu żydowskim przypada 27. dnia miesiąca Nisan, w kalendarzu gregoriańskim jest ruchomy. W pierwszym marszu wzięło udział około 1,5 tysiąca Żydów. Od 1996 odbywają się one corocznie. Najliczniejszy dotąd odbył się w 2005 roku, gdy przypadała 60. rocznica wyzwolenia Auschwitz. W uroczystości uczestniczyło wtedy przeszło 20 tysięcy osób, w tym delegacje z prawie 50 krajów. Dotychczas trasę między byłymi obozami pokonało około 250 tysięcy osób. W marszach uczestniczyli m.in. dwukrotnie prezydent Aleksander Kwaśniewski, prezydenci Izraela - Ezer Weizman i Mosze Kacaw, premierzy Polski - Jerzy Buzek i Marek Belka, Izraela - Ariel Szaron i Benjamin Netanjahu, a także Węgier Ferenc Gyurcsany. Uczestnikiem był też były prezydent Izraela Szymon Peres, noblista Elie Wiesel i Rafi Eitan, który dowodził akcją ujęcia Adolfa Eichmanna, zbrodniarza odpowiedzialnego za masową zagładę Żydów. W ubiegłym roku w marszu uczestniczyli prezydenci Polski - Andrzej Duda oraz Izraela - Reuven Riwlin.
Ponad milion zgładzonych w Auschwitz II-Birkenau
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie funkcjonowała także sieć podobozów. Niemcy zgładzili w obozie ponad 1,1 miliona osób, z czego około 960 tysięcy stanowili Żydzi. Polski Żyd Dawid Wongczewski, deportowany 20 czerwca z więzienia w Wiśniczu Nowym, był pierwszą śmiertelną ofiarą obozu. Zmarł w nocy z 6 na 7 lipca 1940 roku.
Autor: ads,wini/tom/b / Źródło: PAP, tvn24.pl