- Nas wszystkich ciarki obleciały - mówią pracownicy oławskiego szpitala, w którym w poniedziałkowy wieczór doszło do awantury. Sąd zdecydował już o areszcie dla trzech mężczyzn, którzy wtargnęli na SOR. Usłyszeli zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych oraz gróźb karalnych.
- Chcieli uzyskać szybko pomoc, bez zbędnej zwłoki, bez oczekiwania gdzieś w kolejce - opowiada Andrzej Dronsejko, dyrektor szpitala w Oławie.
Chodzi o poniedziałkowe zamieszanie, kiedy na teren placówki wtargnęło trzech mężczyzn.
- Wszystko było w bardzo nerwowej atmosferze, z użyciem słów niecenzuralnych. Była to bezpośrednia agresja skierowana do lekarza i pielęgniarki, którzy akurat wtedy mieli dyżur - dodaje dyrektor.
"Wszyscy pouciekali"
- Nas wszystkich ciarki obleciały - opisują ci, którzy akurat mieli wtedy dyżur. Dla własnego dobra nie chcą pokazywać twarzy, ale całą sytuację opisują ze szczegółami. - Była tu nasza koleżanka. Pacjenta, którym się wcześniej zajmowała poprosiła, żeby poczekał. Chciała szybko zająć się tą osobą, żeby tego zamieszania uniknąć no i… zdążyła, że tak powiem „zarobić” jeszcze od nich. Szarpali, pchali, klęli strasznie. Każda z nas mogła być na tym miejscu - mówią pracownicy.
Pracownicy dodają, że wszystko działa się na oczach pacjentów, ktrórzy przebywali wówczas w szpitalu. - Zaczęła się taka burda robić, że ludzie po prostu uciekli. Ludzie się boją. Byli z dziećmi, były starsze osoby, kobiety, dziewczyny - opowiadają.
W czwartek sąd zdecydował o areszcie dla trzech zatrzymanych w tej sprawie mężczyzn. - Na wniosek prokuratury Sąd Rejonowy w Oławie zastosował wobec Mateusza S., Łukasza K. oraz Dawida B. środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 2 miesięcy – informuje Małgorzata Klaus z wrocławskiej prokuratury okręgowej.
Mężczyźni usłyszeli zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych oraz gróźb karalnych.
- Dawidowi B. przestawiono ponadto zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, a Łukaszowi K. zarzuty naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy publicznych oraz uszkodzenia mienia – wyjaśnia Klaus.
Agresja w szpitalu
Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem w szpitalu przy ul. Baczyńskiego w Oławie na Dolnym Śląsku. Mateusz S. miał rozciętą rękę i potrzebował pomocy lekarskiej. Jednak czekanie w kolejce nie spodobało się ani jemu, ani jego kolegom. Krzyczeli, że chcą być przyjęci. Doszło do szarpaniny z lekarzem i pielęgniarką. Chuligani mieli także zniszczyć jeden z samochodów stojących na parkingu przed szpitalem.
Na miejsce przyjechało kilka patroli policji. Wtedy udało się zatrzymać dwóch agresywnych mężczyzn. Trzeci zdołał uciec, ale w ręce policji trafił we wtorek.
W środę komendant wojewódzki policji zapowiedział kontrolę działań funkcjonariuszy. - Będziemy sprawdzali czy poniedziałkowa interwencja była podjęta w prawidłowy sposób i czy czynności jakich dokonywali funkcjonariusze były adekwatne do sytuacji – tłumaczył Krzysztof Zaporowski z dolnośląskiej policji. CZYTAJ WIĘCEJ O KONTROLI
Według części świadków, do których dotarli dziennikarze "Gazety Wyborczej", policja nie reagowała na zachowanie chuliganów. - Policja była koszmarnie nieudolna. Bandziory terroryzowały szpital, a policjanci zachowywali się jak widzowie – stwierdził świadek, który zgłosił się do dziennikarzy "GW.
Autor: dr/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TTV