Ponad 30 stopni Celsjusza w pomieszczeniach, nieprawidłowy system wentylacji i okna uchylane tylko na kilkanaście minut. W takich warunkach przebywają chorzy na oddziale pediatrii w szpitalu przy ul. Koszarowej we Wrocławiu. Rodzice dzieci alarmują, że w takiej temperaturze nie da się wytrzymać, a co dopiero leczyć.
Mimo że budynek oddziałów dziecięcych Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego działa dopiero od roku, to system wentylacji już szwankuje. W salach na oddziale pediatrycznym panują wysokie temperatury. Rodzice leczonych tam dzieci na własną rękę przynoszą do szpitala wiatraki, bo ze względów bezpieczeństwa okien nie można otwierać na dłużej niż kilkanaście minut.
- Tam nie da się wytrzymać, a co dopiero leczyć - mówią rozgoryczeni rodzice.
"Można się ugotować"
Dorośli, sami ciężko znoszący upały, są zaniepokojeni losem małych pacjentów. Martwią się, że w takich warunkach dzieci nie będą prawidłowo leczone.
- Mój syn przyjechał tu z temperaturą 39,5 stopni Celsjusza. Początkowo był na oddziale neurologicznym, w zaciemnionej części. Później przeniesiono go na pulmonologię , która znajduje się od nasłonecznionej strony. To nie są warunki dla pacjenta z gorączką - martwi się Kamila Macuska, mama jednego z pacjentów.
Przyznaje, że w salach nie da się wytrzymać nawet godziny. Inni rodzice denerwują się i twierdzą, że sytuacja jest na granicy skandalu.
- Można się ugotować - mówi Dorota Mielcarek. - Sale można wietrzyć tylko kilkanaście minut mimo, że my cały czas pilnujemy dzieci w łóżeczkach. To obłęd. Nie rozumiem tych ograniczeń - dodaje zdenerwowana.
Rodzice znoszą wiatraki
Mamy pacjentów uznały, że pielęgniarki nie są w stanie ulżyć dzieciom, dlatego postanowiły działać same. Znoszą wiatraki, które choć minimalnie mogą pomóc.
- Byłam zdziwiona, że na oddziale był tylko jeden krem chłodzący. Poza tym nikt mi nie zaproponował pomocy. Właśnie dlatego sama przygotowuję zimne okłady dla syna - relacjonuje pani Kamila. - Każdy sobie jakoś radzi, ale przecież tu nie o to chodzi - dodaje
Jej zdaniem kwestia wentylacji powinna być rozstrzygnięta przez szpital dużo wcześniej. Z kolei inny tata jednego z pacjentów przekonuje, że za wysoką temperaturę w salach odpowiada system wentylacyjny zastosowany w budynku.
Wentylacja to fuszerka?
- Studiowałem na kierunku wentylacji, klimatyzacji i instalacji sanitarnych. Według mnie to wina rozlokowania kratek wyciągowych. Normalnie powinny być montowane na kominach, tutaj jest inaczej. Powietrze musi przebyć długą drogę, żeby wydostać się z budynku - tłumaczy mężczyzna. - Tego typu systemy nazywają się hybrydowymi i sprawdzają się w niższych budynkach - dodaje ojciec jednego z pacjentów.
Jak mówi błąd popełniono w fazie projektów. - Podwykonawca miał pewnie okrojony budżet. Dlatego wykończenie zakrawa na fuszerkę, a zastosowane technologie powinno się jak najszybciej poprawić. Szkoda, bo budynek z zewnątrz jest bardzo estetyczny - kończy z żalem.
Pracownicy szpitala: "Problem poważny"
Urszula Małecka z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Gromkowskiego ze zrozumieniem podchodzi do zdenerwowania pacjentów. Jak mówi pracownicy wiedzą, że sytuacja jest poważna. Mimo to przekonuje, że wszyscy starają się zmniejszyć skalę problemu.
- Mamy wyjątkowo upalne lato. Skwar utrzymuje się od miesiąca, a to rzadko się zdarza - tłumaczył na antenie TVN 24 Janusz Jerzak, dyrektor szpitala.
- To prawda, że w południe jest tutaj nawet 36 stopni. Sam szpital nie ma pieniędzy na zamontowanie klimatyzatorów w całym budynku. Jednak jesteśmy wyposażeni w klimatyzatory przenośne. Nimi staramy się schłodzić powietrze. Wentylatory byłyby tańszym rozwiązaniem, jednak nie można ich zastosować ze względów epidemiologicznych. One mieszając powietrze, mieszają i wirusy - dodała Małecka.
Pomoc z urzędu
Po nagłośnieniu sprawy przez rodziców w mediach, temperaturą w salach zainteresował się Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. Urzędnicy obiecali, że przekażą szpitalowi kilka dodatkowych klimatyzatorów.
- Wentylatory już są montowane. Plan awaryjny jest wdrażany, bo znalazły się pieniądze - mówił na antenie Tomasz Kanik, reporter TVN 24, który jest na miejscu.
- W środę przed południem odbyło się spotkanie w urzędzie marszałkowskim. Zdecydowano, że dyrektor wyłoży pieniądze na zakup przenośnych klimatyzatorów dla dziecięcego oddziału szpitala - potwierdza Wiktor Lubieniecki z UMWD. - Urząd marszałkowski, jako organ założycielski szpitala, sfinansuje przebudowę wentylacji. Zależy nam, by temperatury wewnątrz były bardziej znośne dla pacjentów - obiecuje Lubieniecki.
Autor: mir/balu/iga / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24