Przed Sądem Okręgowym w Opolu skończył się proces 18-letniego Artura W. oskarżonego o zabójstwo 15-letniej Wiktorii z Krapkowic (woj. opolskie). I prokuratura, i pełnomocnik rodziny domagają się, by mężczyzna najbliższe 25 lat spędził za kratkami. Z kolei obrońca wnioskuje o łagodny wymiar kary. To co się stało nazywa "najgorszym w życiu pomysłem W.". Dziewczyna zginęła, bo chłopak chciał ukraść jej telefon.
Proces rozpoczął się 31 sierpnia 2016 roku. We wtorek Sąd Okręgowy w Opolu zamknął przewód. W środę odbyły się mowy końcowe stron. Prokurator zawnioskował o najsurowszą z możliwych, w przypadku Artura W., kar. Oskarżyciel chce, by trafił za kratki na 25 lat. Zdaniem prokurator mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego co zrobił, ale nie zrobił nic, by zapobiec śmierci 15-letniej Wiktorii. Działał tak, by zatrzeć ślady. Jak wyglądały ostatnie chwile dziewczyny?
"Odepchnął ją, a ona się przewróciła"
- Kiedy znajdowała się przy sklepie w Gogolinie Artur W. zobaczył dziewczynę. Widział, że szła. Rozmawiała przez telefon lub pisała sms. Wówczas postanowił, że skorzysta z okazji i ukradnie jej telefon. Postanowił iść za nią. Wyjaśnił, że kiedy znajdowała się na torowisku, był metr za nią, postanowił wyrwać jej telefon. Złapał za aparat, ona się odwróciła i wykręciła mu rękę. Odepchnął ją, a ona się przewróciła. Uderzyła głową o betonowe podkłady - relacjonowała prokurator.
Podczas szamotaniny telefon Wiktorii upadł na ziemię. Artur W. podniósł go, schował do kieszeni i uciekł w stronę domu. Jednak w połowie drogi coś go tknęło. Stwierdził, że wróci i sprawdzi co się dzieje z Wiktorią. - Zobaczył, że wciąż leży w tej samej pozycji. Twarzą do ziemi. Spanikował, uznał, że prawdopodobnie nie żyje, ale w ogóle tego nie sprawdzał - mówiła prokurator.
Postanowił pozbyć się telefonu, przez który zginęła Wiktoria
W. wyjaśniał, że nie dusił dziewczyny, ani nie zatykał jej ust. Zastanawiał się co zrobić z ciałem, szukał miejsca, gdzie mógłby je ukryć. - Doszedł do przepompowni, stwierdził że to najlepsze miejsce. Zaciągnął tam ciało. Nie używał do tego środka transportu. W trakcie pokrzywdzona nie dawała oznak życia. Wrzucił ciało do kolektora ściekowego, zamknął klapę i poszedł - odczytywał oskarżyciel. W drodze do domu W. stwierdził, że musi pozbyć się telefonu. Wrzucił go do kratki ściekowej. Wyjął jeszcze kartę pamięci i baterię.
Zdaniem prokuratury "nie ulega wątpliwości", że działanie W. spowodowało zgon Wiktorii. Mężczyzna, wówczas 17-letni, nie udzielił dziewczynie pomocy i wrzucił ją do komory przepompowni. - Działał pod wpływem emocji, działał pod wpływem narkotyków. Jak mówił przypuszczał, że pokrzywdzona nie żyje, ale pewności nie miał - relacjonowała prokurator. Postępowania Artura W. nazwała działaniem "z niskich pobudek, z chęci niewielkiego wzbogacenia się". Wartość telefonu, przez który zginęła Wiktoria oszacowano na ok. 400 złotych.
Pełnomocnik rodziny: sprawca nie działał sam
25 lat więzienia dla W. chce też pełnomocnik rodziny. Oprócz tego adwokat zawnioskował również o 100 tys. złotych zadośćuczynienia dla każdego z rodziców. Zdaniem Andrzeja Kuczery wersja przedstawiana przez W. nie jest prawdziwa. - Na ciele pokrzywdzonej nie było obrażeń spowodowanych przez transport. Sprawca nie działał sam, a oskarżony uniemożliwia dotarcie do osoby, która uczestniczyła w zbrodni. Chroni ją, nie ujawnia jej danych - mówił podczas mowy końcowej adwokat. I dodawał, że w przypadku W. resocjalizacja jest niemożliwa. Ten miał mieć problemy z prawem już w szkole podstawowej.
Co na to obrona? Jak mówiła Agata Kolasa-Siwek to był najgorszy pomysł w życiu W. - Nie chciał pozbawić Wiktorii życia, ani nie mógł przewidzieć skutków obrażeń. Był nieletni. Sprawcę trzeba wychować, a nie szukać zemsty - przekonywała obrońca z urzędu. I wnioskowała o łagodny wymiar kary.
Dwa tygodnie poszukiwań
15-letnia Wiktoria zaginęła 7 marca 2015 roku. Właśnie tego dnia ostatni raz rozmawiała z rodziną. Dziewczyny przez kilkanaście dni szukali nie tylko mama i tata, ale też okoliczni mieszkańcy. Po niemal dwóch tygodniach służby otrzymały informację o tym, że w przepompowni ścieków znaleziono ciało.
Po oględzinach było wiadomo, że to zwłoki młodej kobiety. Jednak rodzina nie rozpoznała Wiktorii. Potrzebne były badania DNA. - Zabójca mojej córki nie jest człowiekiem. Powinien zostać skazany na karę śmierci - mówiła wówczas mama nastolatki. I twierdziła, że córka musiała znać swojego oprawcę. Tym bardziej, że w ostatniej wiadomości do koleżanki napisała: "On za mną idzie". Poszukiwania oprawcy dziewczyny trwały 1,5-miesiąca. W końcu w sprawie zatrzymano 17-letniego Artura W., mieszkańca sąsiedniego Gogolina. Chłopak najpierw usłyszał zarzut rozboju i ciężkiego uszkodzenia ciała, w wyniku którego doszło do zgonu 15-latki. Wtedy dowody miały nie wskazywać na to, że chciał zabić. Kilka miesięcy później zmienili zarzuty.
W. jest sądzony jak dorosły, ale nie może być skazany na dożywocie, bo w momencie popełnienia czynu nie miał ukończonych 17 lat.
Wyrok w tej sprawie sąd ogłosi 27 września.
Sprawą zajmuje się Sąd Okręgowy w Opolu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław